Piotr Błoński
Tekst z 09/02/2010 Ostatnia aktualizacja 09/02/2010 12:30 TU
Zresztą, bardziej zdecydowanie prowokacyjne obrazy, jak Wilhelm Tell, czy Wielki Masturbator Salwadora Dali – czy rzeźby, choćby Lalki Hansa Bellmera – jakoś też zachowują swą obleśną świeżość. Dzieła Joana Miro, które tak szeroko skolonizowały społeczną wyobraźnię poprzedniego półwiecza, i na które zwykło się patrzeć pogodnie, smakując czysto estetyczne ich zalety, tutaj są bardziej niepokojące. Ale też dużo jest wczesnych jego obrazów z lat 20-tych, bardziej zintelektualizowanych niż abstrakcyjne właściwie realizacje z lat późniejszych.
Jak dziś odbierać surrealizm? Czy można wczuć się w tą rewolucyjną gorączkę, która pchała Ernsta, Massona, Magritta, Yvesa Tanguy, Picassa – no i literatów – Eluarda, Bretona, Préverta – do przebijania się na drugą stronę wyobraźni, do przedstawiania odkrywanych tam dziwadeł? Jak to odbierać dzisiaj, kiedy byle reklamiarz czerpie szeroką garścią z tego skarbca, kiedy Bunuelowska krowa spoczywająca na kanapie salonu oswoiła nas na tyle, że reklamuje mieszczuchom skórzane obicia, a najdosłowniejsze erupcje żądzy na obrazach Daliego, Ernsta czy Picassa wydawać się mogą misterną delikatną aluzją przy wulgarnej erotyce dzisiajszej ulicy i show biznesu? A jednak mają większą i niespożytą siłę: są po prostu prawdziwsze.
Ta prowokacyjna strona surrealizmu bynajmniej nie wygasła, a to dlatego, że prowokacja nie była celem samym w sobie: wynikała ze zgody na przedstawienie tego, co uwolniona wyobraźnia naprawdę pokazuje. Tę wyobraźnię surrealiści ćwiczyli, jej penetrację traktowali jak posłannictwo: wybuch śmiechu, jaki temu nader często towarzyszył, nie naruszał powagi przedsięwzięcia. Automatyczne pismo lub Rozkoszne trupy – teksty czy rysunki na pozaginanej kartce dopełniane przez kolejnych uczestników, nie znających rezultatu poprzedniej interwencji – to zabawy które błyskawicznie robią się nudne, jeśli każdy z uczestników nie utrzymuje ścisłej dyscypliny wewnętrznej, i bezwzględnej uczciwości w oddawaniu, bez selekcji czy cenzury, skojarzeń postrzeganych w mgnieniu oka – ani wcześniej, ani później. A i to nie daje gwarancji: często robią się nudne, bo taka jest nasza wyobraźnia. Nie to oko, nie ta ręka...
Jak więc dziś odbierać surrealizm?
Zwyczajnie. Na wystawę w Centrum Pompidou walą tabuny młodzieży: dawno nie widziałem tylu młodych ludzi w muzeum. Przeważnie znają, z podręczników, gazet, magazynów, co sławniejsze dokonania surrealistów. Ale reagują naturalnie i sympatycznie: tu wybuchają śmiechem, tam stają zdumieni lub, przez chwilę, zażenowani. Oczywiście bywa że wydadzą okrzyk obrzydzenia przed ekranem na którym chmura przecina księżyc, a brzytwa oko – bo fragmenty filmów Bunuela wyświetlane są na okrągło – ale na ten widok nie można przecież zobojętnieć, ani się nim znudzić – tak jak widokiem księżyca w chmurach, tak jak obrazami z tego heroicznego okresu surrealizmu. Wystawa czynna będzie do 24 czerwca w Paryżu, a na lato przeniesiona zostanie do Düsseldorfu.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU