Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2002-09-05 Georges Mathieu

 Piotr Błoński

Tekst z  09/02/2010 Ostatnia aktualizacja 09/02/2010 14:31 TU

Malarstwo abstrakcyjne nie jest dziś w Paryżu w modzie: nawet jako historyczne zjawisko wzbudza mniejsze zainteresowanie niż chociażby ekspresjonizm i surrealizm, kierunki którym poświęcano w ostatnich latach i miesiącach poważne wystawy. A jednak Galeria narodowa Jeu de Paume zdecydowała się na wielką monograficzną wystawę jednego z głównych francuskich przedstawicieli francuskiej abstrakcji drugiej połowy XX wieku, Georgesa Mathieu, którego twórczość kwalifikuje się czy to jako informel, czy to jako malarstwo gestu.

Georges Mathieu, urodzony w 1921 roku, po studiach prawniczych i anglistyce pracował, w latach powojennych, jako szef reklamy amerykańskiego armatora US Lines w Paryżu. Zaczął malować obrazy niefiguratywne – na wystawie znalazło się kilka z nich, z roku 47-ego, nie bardzo przekonywujących. Ale w tej samej sali na piętrze od której zaczyna się wizytę zamieszczono spore płótno, gdzie na jasnobrązowe, dyskretnie urozmaicone tło artysta zdecydowanym gestem nałożył czarne plamy, a na to wszystko, energiczne beżowe zygzaki farby wyciskanej prosto z tuby.

Zwraca uwagę siła tej dynamicznej formy. Ten splot plam i barwnych krech, coraz bardziej nieokiełznanych smug farby wyciskanej prosto z tuby odnajdywać będziemy w niemal wszystkich obrazach – z wyjątkiem kilku tych, gdzie artysta poprzestaje na kilku gestach, kilku śladach na płótnie, a ilustrujących na wystawie zbieżności z dalekowschodnią kaligrafią, o czym za chwilę. Wystawa nie jest posłuszna chronologii, nacisk kładzie na lata pięćdziesiąte i po trosze 60-te, tylko w ostatniej sali jest kilka kompozycji na papierze z lat 90-tych – ale też nie o chronologię chodzi, lecz o trzy szczególne cechy tego malarstwa.

Pierwsza – to rozwinięcie tego co już zawiera wspomniany przed chwilą obraz: na ogromnych płótnach – często pięcio-sześciometrowej szerokości i ponad dwumetrowej wysokości - Mathieu tworzy dosyć szalone w swej komplikacji kompozycje ze smug czystej farby wyciskanej grubym śladem z tuby, poprzekreślane, zachodzące na siebie częstokroć wieloma warstwami, wzmocnione zygzykami a zdynamizowane przez smarowane z rozmachem, jakby na odlew, zawijasy. Rezygnuje on często z animacji tła – bywa ono monotonnie jednobarwne, a łączy się to z drugą cechą: pod wpływem kontaktów z malarstwem amerykańskim – action painting – lecz także równoległych do jego własnej twórczości doświadczeń Hartunga, Wolsa, Fautriera czy Soulages'a, Mathieu urządza seanse malowania przed publicznością: kilka lat później zyskał dzięki tym seansom miano "malarza najszybszego na świecie", które sam uważał za próżne. Tłumaczył jednak, że wprawdzie nie chodzi mu bynajmniej o bicie rekordów szybkości w malowaniu, lecz to co ma do namalowania nie wymaga po prostu więcej czasu: przeciwnie, dłuższy czas wykonania spowolnia gesty, wprowadza wątpliwości, narusza czystość kreski, okrucieństwo formy, jedność dzieła. Ta szybkość wynikała według niego z samej ewolucji malarstwa.

Trzecią cechą jest zaskakujące spotkanie jego twórczości z japońską kaligrafią. Jego sposób malowania zafascynował japońskich artystów i krytyków przez podobieństwa właśnie w szybkości, precyzji, improwizacji i nobilitacji gestu. Pobyt w Japonii w 1957-ym roku utwierdził go na tej drodze, a równocześnie wpłynął na rozwój japońskiej awangardy z grupą Gutai na czele.

Mnie osobiście zafrapowała w wystawianych obrazach – z paroma tylko wyjątkami – niezawodność kompozycyjna. To co Mathieu pozostawia na swym płótnie, jest tworem skończonym, formą w jakiś sposób zamkniętą, gmatwaniną której byt sam się dopełnia i równoważy, monstrualną, ale logiczną w swych konwulsjach machiną w przestrzeni obrazu. Jakiekolwiek byłoby ideowe zaplecze tego malarstwa, zakładającego improwizację, autentyczność gestu, automatyzm, poszanowanie przypadkowych efektów wyciskanej, rozchlapywanej czy rozcieranej farby, Mathieu pozostawia na płótnie doskonałą kompozycję. Ten chaos podlega jakiejś dynamicznej samoorganizacji, jest walką żywiołów, nic dziwnego że Mathieu tak często nadawał swym obrazom tytuły od wielkich historycznych bitew. Nic dziwnego też, że wystawił je niegdyś w ogrodach wersalskich, niemal pod oknami galerii widoków bitewnych.

Malarstwo Georgesa Mathieu zachowało swą świeżość i dziś, nie przesłaniają go setki tysięcy, miliony namalowanych w ostatnim półwieczu dzieł wywodzących się z tego nurtu abstrakcji: natomiast wydaje się, że ten tworzący dziś jeszcze malarz – właściwie wszystko co miał do powiedzenia wyraził jeszcze w latach 50-tych.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU