Piotr Błoński
Tekst z 09/02/2010 Ostatnia aktualizacja 09/02/2010 16:02 TU
Muzeum Marmottan, choć znajduje się na obrzeżach Paryża, leży na trasie wizyty poniekąd obowiązkowej, a to ze względu na najbogatszą na świecie kolekcję obrazów Claude’a Monet: jest tam zresztą więcej różnych skarbów – od paruset obrazów i rysunków impresjonistów i postimpresjonistów po sztukę średniowieczną. Ale są tam też regularnie wystawy czasowe – nie za wielkie, ale znakomicie dopełniające stałe zbiory. Można tam było obejrzeć na przykład wystawę Caillebotte’a, wielki wybór rysunków Signaca czy obrazy Berthe Morisot. Tym razem muzeum zorganizowało wystawę najmniej znanego z pierwszorzędnych impresjonistów – Frédérica Bazille’a.
Najmniej znanego z impresjonistów – bo młodo zmarł – a ściślej rzecz biorąc, zginął jako ochotnik w wojnie francusko pruskiej w roku 1870-tym. Całe jego dzieło zamyka się więc w ośmiu latach twórczości. Ale tych osiem lat wystarczyło by zajął miejsce w historii malarstwa. Nie tylko zresztą jako autor: w słynnym Śniadaniu na trawie Maneta to on pozował do każdej z czterech męskich postaci. Manet ze swej strony domalował na słynnym obrazie Bazille’a, a właściwie grupowym portrecie pt. Atelier przy rue de la Condamine charakterystyczną, wysoką postać samego Bazille’a. Ogromny wpływ odegrała też przyjaźń Bazille’a z Claudem Monetem, z którym dzielił jedno z poprzednich atelier: wpływ zresztą obustronny. Dodajmy, że po śmierci Bazille’a w listopadzie 1870 roku więź impresjonitów – prócz wymienionych Sisleya i Renoira (z tym ostatnim Bazille również dwukrotnie dzielił atelier) już nie była tak ścisła.
Wystawa nie sili się na oryginalność, układ jest najzwyczajniej chronologiczny, każdy z etapów ilustrują dwa-trzy obrazy. Może dlatego jest trudna w odbiorze, że w tym krótkim czasie, jaki dane było mu przeżyć, Bazille miotał się odważnie między realizmem, do jakiego zmierzał mając za mistrzów Courbeta i Maneta, a tym co nazwano jeszcze za jego życia impresjonizmem. Ale właśnie w jego twórczości widać znakomicie jak impresjoniści traktowali nowy sposób malowania nie jako cel, tylko jako środek do celu.
Są wczesne obrazy jak Pejzaż z Chailly, czy Mury Aigues Mortes, w których rozszczepienie koloru jest ewidentne, są też wśród ostatnich takie które bardziej kojarzą się z wczesnym Manetem albo nawet po trosze Delacroix – jak Toaleta, czy nawet pedantycznie wylizane jak Kwiaty z muzeum w Grenoble. Także z ostatnich dwóch lat życia pochodzi przesycony śródziemnomorskim światłem Widok wioski z Muzeum w Montpellier, z młodą niewiastą na pierwszym planie, obraz który zapowiada Cézanne’a nie tylko ze względu na temat i ujęcie, ale przez budowanie kompozycji odważnymi plamami – i również przesycony światłem, ale równomiernie rozłożonym, wspomniany już Atelier przy rue de la Condamine. Osobną jakby kategorią są sceny malowane w rodzinnej posiadłości Méric – różne widoki, Taras w Méric, wielkich rozmiarów Zebranie rodzinne, których przestrzeń, jasna paleta i uchwycenie postaci w przypadkowym ruchu należą już do nowej epoki.
Osobnym, zaskakującym obrazem jest zmysłowy Akt młodego mężczyzny na trawie, z naszkicowanym szerokimi maźnięciami pierwszym planem gliniastego uskoku terenu – mogłaby to być inspiracja dla Malczewskiego. Oczywiście są też słynne autoportrety – z kołnierzykiem, z paletą, jest też kilka rysunków. Pozostaje uczucie niedosytu – ale trudno o lepsze miejsce dla tej wystawy niż sale Muzeum Marmottan, gdzie za ścianą w stałej kolekcji czuje się obecność obrazów Moneta, Caillebotte’a, Renoira – i innych kolegów i przyjaciół malarzy z którymi Bazille współtworzył jedną z największych przygód w historii malarstwa.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU