Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 10:52 TU
Mówiłem już o tym przed dwoma laty z okazji otwarcia zachodniego skrzydła pałacu Tokijskiego dla potrzeb twórczości najmłodszej: przypominam, że w tym dwuskrzydłowym gmachu, zbudowanym w 1937 roku mieściło się Muzeum sztuki nowoczesnej – dziś w Centrum Pompidou – i Muzeum sztuki nowoczesnej miasta Paryża – dziś zamknięte z powodu remontu. Sama część zachodnia, to ogromne przestrzenie: w sumie 13 tysięcy metrów kwadratowych. Przed dwoma laty zagospodarowano z tego jak najtańszym kosztem trzy i pół tysiąca metrów na Witrynę twórczości współczesnej, pozostawiając w surowym stanie betonowe ściany i stropy. Dzieją się tam różne różności, czasem ciekawe, częściej dosyć marne, ale przyznać trzeba, że to miejsce zostało w pewnym stopniu skolonizowane przez artystyczną brać: wystawy, instalacje i performanse skupiają dosyć specyficzne środowisko, po którym widać że dzisiajsza młoda sztuka funkcjonuje przede wszystkim jako zjawisko społeczne, jako platforma spotkań i wymiany informacji i pomysłów – z czego najwięcej korzystają tak zwani creatifs – pracownicy reklamy, którzy z właściwym sobie tupetem nazwali siebie samych twórczymi, choć nigdy nic nie tworzą, tylko podpatrują i zżynają z innych. Więc witryna stała się dla pewnego środowiska modna, do tego stopnia, że w ciągu dwóch lat przewinęło się tam prawie czterysta tysięcy zwiedzających. Sam nie bywam tam systematycznie – w listopadzie recenzowałem udaną wystawę pośmiertną Shen Zena, wcześniej, zaraz po otwarciu Witryny, odkryłem tam twórczość Tatiany Trouvé, autorkę instalacji pn. Biuro czynności zwyczajnych: autorka wystąpiła potem z wielką wystawą w Bordeaux a następnie w Wenecji.
Ale sytuacja bieżącej twórczości w Paryżu wcale się od dwóch lat nie poprawiła: najwyżej notowanym miejscem jest tzw. Plateau na północno-wschodnim krańcu Paryża, tyle że jego spiritus movens, artysta Eric Corné, zgodnie z własną zapowiedzią, po dwóch latach się wycofał. Zobaczymy co dalej. Muzeum Sztuki nowoczesnej Miasta Paryża jest, jak mówiłem w remoncie do jesieni przyszłego roku. W ramach sekcji wystaw współczesnych, ARC, organizowano tam wielkie wystawy na piętrze, są one teraz przeniesione do znacznie mniejszej rozmiarami kaplicy Couvent des Cordeliers w Dzielnicy Łacińskiej i siłą rzeczy skromniejsze. Pocieszam się wieścią, że za półtora roku inauguracyjną wystawą będzie wielka monografia Bonnarda.
Z miejsc bardziej oficjalnych – oprócz oczywiście Centrum Pompidou, wymienić trzeba Muzeum Jeu de Paume przy placu Zgody, gdzie regularnie organizowane były wielkie monografie. Ale gmach Jeu de Paume także jest w remoncie. Zanosi się zresztą na awanturę albo nawet skandal, bo ministerstwo kultury postanowiło przekształcić to miejsce w centrum fotografii – równocześnie muzeum i galerię aktualnej twórczości. Tylko że roboty wykonano z myślą o wystawach malarstwa, według doskonałego podobno projektu Antoine Stinco, którego wielkim osiągnięciem było wykorzystanie w możliwie wszystkich przestrzeniach światła dziennego. Teraz na gwałt zakłada się wszędzie blendy, bo jak wiadomo fotografia nie znosi słońca.
Problem ze sztuką współczesną w Paryżu polega w dużej mierze na tym że brak tu prywatnego mecenatu na wielką skalę. Poza tysiącami galerii nastawionych jednak raczej komercyjnie, można jedynie wymienić Fundację Cartiera, gdzie zawsze jest coś ciekawego – w tej chwili malarstwo Afrykanina Chéri Samba i design Marka Newsona. Owszem, w przyszłym roku, w zasadzie, ma otworzyć podwoje gigantyczne muzeum prywatne miliardera Francois Pinault – ale na razie trzeba się zadowolić niemal wyłącznie inicjatywami urzędników. I tu wracamy do pałacu Tokijskiego – bo ministerstwo kultury właśnie głowi się nad tym co zrobić z niewykorzystaną tam przestrzenią – czyli, bagatela, pozostałymi 9-cioma tysiącami metrów kwadratowych, na których dostosowanie i zagospodarowanie nie ma ono funduszy. Przebąkuje się właśnie o dopuszczeniu tam prywatnej inicjatywy. Podobno do przetargu gotów jest stanąć producent filmowy Marin Karmitz – interesują go trzy tamtejsze sale kinowe – oraz były prezes Yves Saint Laurenta, Pierre Bergé, który chciałby tam stworzyć ośrodek artystyczny związany z modą.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU