Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 11:24 TU
Jest to, mówiąc w uproszczeniu, esej o samopostrzeganiu się artysty, nie tylko zresztą malarza, jako klauna, a sztuki jako cyrku – zjawiskach które autor zaobserwował w sztuce począwszy od XVII wieku, a które z czasem nabierało coraz większych rozmiarów. Polski przekład tej książki nosi tytuł Linoskoczek. Pierre Théberge zgodził się na dokooptowanie dwóch paryskich współkomisarzy – dyrektora Muzeum Picassa Jean Claira oraz Didiera Ottingera. W opinii niektórych krytyków nadmiar komisarzy sprawił że wystawa jest mało przejrzysta, niezależnie od tego, że brakuje na niej kilku dzieł które z definicji powinne się na niej znaleźć jak Wielka Parada Seurata.
Byłby to zarzut nie do odparcia, gdyby celem wystawy była ilustracja tematu cyrku i klauna w sztuce. Ale ten temat podejmuje się tylko w trzech spośród dziewięciu kolejnych odcinków wystawy. Godząc się na powtórzenia, elipsy i zestawienia anachroniczne, autorzy wystawy zakreślili bardzo szeroko ramy tajemniczego zjawiska, które wyszło, owszem, od samej fascynacji światem cyrkowego czy jarmarcznego spektaklu: ilustrują to obrazy i rysunki Tiepola i Watteau, Goyi, Daumiera i Gustave’a Doré, impresjonistów i postimpresjonistów, a w dwudziestym wieku Picassa, Beckmanna, Boltanskiego, Caldera, Luciana Freuda, ale także liczne fotografie i filmy, od kiedy tylko zaistniały.
Ale ta fascynacja to tylko fragment zjawiska: starczyłoby tego na dobrą, ale nie bardzo oryginalną wystawę. Tymczasem wystawa w Grand Palais, z której wyszedłem przejęty i nawet mocno przygnębiony, kładzie nacisk na utożsamienie się artysty z błaznem, czy w każdym razie cyrkowcem, a w konsekwencji na takie jego spojrzenie, w którym sztuka jest parodią rzeczywistości, jej karykaturą czy wyolbrzymieniem, albo też chwilowym popisem: wtedy znowuż drąży artystę zwątpienie, lub zniechęcenie, bo doskwiera mu poczucie nieprzekraczalnej granicy pomiędzy nim a odbiorcą.
Skłonny jest on wtedy odbiorcę widzieć jako bezosobową żądną sensacji publikę. Tę stronę akcentują fragmenty archiwalnych filmów pokazywanych na trasie wystawy jak Rajskie dzieci Marcela Carne i Łzy Klauna Victora Seastroma. Jedna z sekcji wystawy poświęcona jest fascynacji niezwykłością czy potwornością – cyrk czy pokaz jarmarczny był przecież domeną nie tylko akrobatów czy błaznów ale także karłów, olbrzymów, kalek, które publiczność podziwiała z otwartą gębą na równi z egzotycznymi zwierzętami. Tamże umiejscowiono inny film z lat trzydziestych – Freaks – paradę potworów Toda Browninga – mianowicie fragment z ucztą skupiającą wokół pary pięknych bohaterów straszną kolekcję ekstremów człowieczej anatomii – i wszyscy bawią się szampańsko dopóki piękna dama nie odkrywa z przerażeniem, że jej współbiesiadnicy zaczynają ją traktować jak swego.
Trasa wystawy kończy się także ruchomym obrazem – świeżym nagraniem performansu Pierricka Sorin: autor, młody człowiek o nieruchomej smutnej twarzy daje się obrzucać przez publiczność dziesiątkami tortów z bitą śmietaną lub barwnymi kremami: eksplozje tych specjałów trafiających go w głowę, ściekających z niej potem flakowatymi krwistymi smugami są straszliwie sugestywnym streszczeniem głównego dziś zajęcia ludzkości – czyli beztroskiej zabawy, jaką jest oglądanie w telewizji najwymyślniejszych obrazów przemocy. A wszystko to powiedział już blisko trzysta lat temu Gianbattista Tiepolo w pierwszym na trasie wystawy obrazie Mondo Novo – przy jarmarcznej budzie tłoczą się odwróceni tyłkami do widza, pomieszani ze sobą kmiotki i szlachcice, brudne dzieciaki i wystrojone damy – wszyscy równie żądni widowiska i na widowisko wystawieni.
Krytycy mają za złe komisarzom ten wątek antropologiczny. Sugeruje on, że od momentu kiedy od hierarchii sztuki klasycznej – dzielonej na tematy religijne, alegoryczne, historyczne, rodzajowe – artyści zaczęli odstępować, mieszając gatunki i style, powagę i rubaszność, refleksję i błazeństwo, sztuka nieodparcie zmierza do chaosu, ekstremy, wulgarności i potworności, słowem stacza się. Kiedy zburzona zostaje hierarchia, powiedziałby René Girard, kończy się więź społeczna, cywilizacja i kultura. Przygnębienie, jakie wywołuje ta wystawa, bierze się ze straszliwego paradoksu: dowodzi ona tego domniemanego upadku sztuki za pomocą arcydzieł! Bo są nimi niewątpliwie portrety klaunów, samych czy z rodzinami – Daumiera, Fernanda Peleza, Rouaulta, Picassa, Edwarda Hoppera, Cindy Sherman, akrobaci Caldera, cyrkowa arena lub kulisy w obrazach Toulouse Lautreca, Ensora lub Beckmanna, fotografie Diany Arbus, i wspomniane filmy.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU