Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 11:34 TU
Na podstawie moich dwudziestoletnich obserwacji bieżącego życia artystycznego w Paryżu mogę pozwolić sobie na stwierdzenie że taka prezentacja wystawy, która silniej podkreśla narodową przynależność artysty niż cechy jego sztuki bardziej mu szkodzi niż pomaga. Dotyczy to zresztą jeszcze bardziej wystaw grupowych. Nie chodzi przy tym o to, by narodowość taić czy pomijać: chodzi o to że w sztuce nowoczesnej, z natury międzynarodowej, narodowość artysty nie stanowi pierwszorzędnej informacji. Nie szkodzi to natomiast w wypadku sztuki dawnej oraz wielkich przedsięwzięć oficjalnych – takich jak przewidziane w ramach sezonu polskiego wystawy Mehoffera czy Belotta, a poza Paryżem Wojtkiewicza czy Witkacego.
Kilka słów teraz o trzech wystawach indywidualnych paryskich artystów przy których z pożytkiem figuruje Logo Nova Polska: chodzi mi o wystawy Teresy Tyszkiewicz, Bogdana Korczowskiego i o debiut rzeźbiarki Zofii Masłowskiej. Można powiedzieć, że to nie oni powołują się na sezon polski, lecz sezon polski na nich – bo każda z tych wystaw była zaprogramowana niezależnie od sezonu: w porozumieniu z organizatorami sezonu dostosowano jedynie daty pokazów.
Dzieła Teresy Tyszkiewicz, która wystawia w Espace Kiron w 11-tej dzielnicy, są łatwo rozpoznawalne, od kiedy przed ponad dwudziestu laty zastosowała ona jako podstawowy materiał tysiące, ba, dziesiątki tysięcy szpilek, wkłuwanych w powierzchnię płótna. Osiąga ona w ten sposób bogate efekty formalne – z jednej strony każde nakłucie, czy spięcie, kształtuje powierzchnię płótna: z drugiej, te lasy szpilek, czy właściwie ich obu końców, nadają fragmentom powierzchni ruch i kierunek – co autorka podkreśla zaznaczając farbą segmenty płótna pod którymi szpilki przebiegają. Początkowo tworzywem były szpilki, powierzchnia płótna i farba, z czasem autorka wprowadziła nowe elementy – barwny papier, techniki fotograficzne, przezroczyste płyty z plexiglasu czy żywicy: w jednym z obrazów, na tle zieloności szpilkowego lasu, w regularnie rozstawionych okienkach Tyszkiewicz umieściła figurki plastikowych żołnierzyków – delikatnie sugerując wyjście z czysto formalnych zalet swej techniki. Prócz obrazów są też na tej wystawie rzeźby z drewna i spiętych worków - jeden zaś obraz łączy techniki – zakomponowany jest jak rodzaj szafy z zafiksowanymi jak na wieszakach figurami z zaciśniętych i pokrytych czarną farbą strojów. Szpilkowy świat Teresy Tyszkiewicz ma więc przed sobą rozległe perspektywy, nie tylko formalne.
Bogdan Korczowski wystawia, jak niemal co roku, w galerii Nicole Ferry na nabrzeżu Grands Augustins – naprzeciw wschodniego cypla wyspy Cité. Byłem zaskoczony tymi obrazami, bo zafiksowane miałem w pamięci kompozycje Korczowskiego gdzie na opracowanym gęstymi a żywymi barwami tle, często złożonym z kilku wyraźnych pól, dominowały mocne znaki – ixy, krzyże, trójkąty, potem pismo. Tym razem zobaczyłem formy niemalże figuratywne, jakby kępy egzotycznych roślin – to skojarzenie podkreślają w kilku obrazach iście meksykańskie barwy. Barwy zresztą u Korczowskiego są powiedziałbym, brutalnie wysmakowane – w jednych obrazach nie stroni on od ostrych, aż kwaśnych kontrastów, w innych rozpracowuje niezliczone odcienie brązów i beżów. Znaki, tak charakterystyczne dla jego malarstwa, są teraz zamalowane, można je odnaleźć pod powierzchnią farby, spod której wymyka się czasem linia tajemniczego pisma. Wygląda na to że Korczowski podejmuje nowy rozdział twórczości: tu brakowało mi jednak zdecydowanego gestu którym konstruował on swe wcześniejsze obrazy.
W Galerii Claude Samuel – w arkadzie niegdysiejszego wiaduktu kolejowego między dworcem lyońskim a Bastylią – wystawia swe rzeźby oraz instalację wideo Zofia Masłowska, absolwentka wydziału sztuk plastycznych Sorbony i warszawskiej ASP.
Instalacja – wyświetlany na kilku monitorach zapis spojrzenia wałęsającego się przypadkowo po bruku, czy po ścianach piwnicznych korytarzy, ale także spojrzenia kamer nadzoru metra czy parkingów – wydała mi się ćwiczeniem trochę wymuszonym: autorka podkreśla struktury kontroli wizualnej jakim podlegamy. To się z rzeźbami wiąże o tyle, że zawierają one aluzje do form znanych z historii, do kontroli jaką siłą rzeczy sprawuje nad dzisiajszym twórcą dziedzictwo sztuki. Są to rzeźby z brązu, średniego czy małego formatu, o uproszczonych, ale delikatnych przeważnie formach: Figuracja przybiera w nich niekiedy postać ledwie zarysowanych, dowcipnych dosyć aluzji – to do etruskiego sarkofagu, to do symbolistycznych popiersi z początku wieku albo nawet warszawskiego pomnika Szopena - ale równocześnie autorka podkreśla odległość, czy granicę która dzieli rzecz od widza, czy od autora, albo konflikt postaci w grupowych kompozycjach jak Mafiamille. Niektóre zresztą zawarte są w ażurowej klatce podkreślającej to odosobnienie. Stąd tytuł tej wystawy – Hors-je – też kalambur, który znaczy równocześnie poza mną i aut (hors-jeu). Ale można wykroczyć poza te spekulacje i nacieszyć się zwartą formą malutkiej rzeźby z bukiecikiem postaci uwięzionych w rozprutej piłce futbolowej. Oczywiście z brązu.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU