Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 11:54 TU
Krzysztof Szałek pokazuje swe najnowsze, abstrakcyjne z pozoru obrazy które mają jednak zawsze odniesienie do pejzażu miejskiego. Są to szalenie barwne kompozycje zachodzących na siebie miękko plam, w których malarz, rozpylając farbę aerozolem, osiąga zdumiewająco silne efekty świetlistości i powidoku. Te obrazy są wręcz oślepiające - choć ładniej byłoby powiedzieć - olśniewające. A równocześnie sama materia rozpylonej farby, gdy się przybliżyć, zachowuje coś z charakteru drobnego pyłu czy proszku, jakiś pastelowy efekt, być może dlatego, że stosowane barwy są czyste i świeże: fiksują się w pamięci, a raczej bezpośrednio na siatkówce jasne żółcie i róże, trawiasta zieleń i oranż. Te obrazy, spray peintures, to trzeci od dziesięciu lat etap poszukiwań Szałka w dziedzinie abstrakcji, po seriach zwanych poisons – (trucizny) i plastiques.
Marian Kasperczyk stosuje od 15 lat własną technikę, którą nazwał back to front. Polega ona na przeciskaniu farby przez płótno od jego odwrotnej strony. W jakimś sensie Kasperczyk zatrzymał w ruchu proces drukarski, zbliżony do serigrafii, rezygnując z duplikacji, a obraz robiąc z samego rastru. Otóż przeciśnięta przez płótno farba zasycha, kruszy się, łuszczy i w końcu zastyga po jego drugiej stronie kolejnymi warstwami i naroślami tworząc specyficzną fakturę. Na wystawie jest kilka obrazów sprzed dziesięciu lat, barwnych, skomponowanych jak geometryczna tkanina, są też późniejsze, monochromatyczne, przy czym niektóre ujawniają, zależnie od kąta padania światła temat - np. głowę lub nagie stopy, wreszcie najnowsze, jak portret podkreślony przeciśniętą żółtą farbą na białym zszarzonym tle. We wszystkich ważą się gest malarza i częściowo przypadkowe efekty formalne.
Płaska powierzchnia obrazów Szałka, wyczulone co do pół grama proporcje pylistych, zbliżających się i zderzających barw, a z drugiej strony chropowata, agresywna powierzchnia obrazów Kasperczyka gdzie kolejne warstwy farby zacierają poprzednie: zdawałoby się, że to dwa różne światy: a tymczasem spotykają się na tej wystawie dzieła robione przez obu tych malarzy, i to w różnych okresach: łączy je chyba to, że obaj - każdy na swój sposób - z powodzeniem wydobywają z małżeństwa koloru i faktury tak silne efekty. A poza tym wspólny dla tych obrazów - które łączy też wielki format - jest ich estetyzm. Malarze nie lubią dziś tego określenia, które pobrzmiewa jak oskarżenie o łatwiznę czy o przypodobanie się. Byłoby to oskarżenie całkiem bezpodstawne. Ale nie ma rady, te obrazy ogląda się z przyjemnością. Nie jest to celem samym w sobie, tylko naturalną konsekwencją dokonanych przez Kasperczyka i Szałka wyborów.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU