Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2004-06-03 Jongkind w Muzeum Orsay

 Piotr Błoński

Tekst z  10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 12:00 TU

Johan Bartold Jongkind, żyjący w latach 1819-1891, należy do takich malarzy, których podręczniki historii sztuki wymieniają zawsze, ale dosyć pobieżnie. Zajmuje on bowiem miejsce na pograniczu realizmu i impresjonizmu, tradycji holenderskiej i nowoczesnego pejzażu, między Corotem a Monetem. Uważa się go od ponad setki lat za prekursora impresjonizmu – ale na to miano zasługuje przecież wielu artystów. Wcześnie uznany, pod koniec życia zyskał wielką sławę i wzięcie, ale ponadto pozostał we wdzięcznej pamięci wielu malarzy i krytyków od Boudina i Moneta po Signaca, od Emila Zoli po kolekcjonera Moreau-Nélatona. Czym zatem Jongkind tak zafrapował współczesnych sobie malarzy? To pytanie zadali sobie organizatorzy pierwszej właściwie wielkiej wystawy monograficznej Jongkinda, która pokazana została najpierw w Hadze, potem w Kolonii, a obecnie czynna jest w Muzeum Orsay w Paryżu.

Najpierw Jongkind malował, jeszcze w Holandii, pejzaże w miejscowej tradycji, doskonale opanowując warsztat i już wtedy zdradzając skłonność do efektów światła, pełni księżyca, odblasków na wodzie i na lodzie. W 1845 roku otrzymuje zaproszenie od znanego francuskiego malarza Eugène Isabeya by kontynuować studia w Paryżu. Maluje tu pejzaże miejskie, brzegi Sekwany, robi wyprawy w okolice, wreszcie zaczyna jeździć na normandzkie wybrzeże, a równocześnie wystawia na Salonie, i to od 1855 roku w sekcji francuskiej. Dopiero w latach 60-tych jury Salonu zacznie odrzucać jego obrazy. Nieprzypadkiem: właśnie w tym okresie Jongkind odegrał swą rolę prekursora. Wspominał to Claude Monet: w 62 roku Jongkind zaproponował mi, bym pracował razem z nim, objaśnił mi dokładnie swój sposób malowania i tym samym uzupełnił lekcję którą otrzymałem  od Boudina. Stał się, od tego momentu, moim prawdziwym mistrzem i jemu zawdzięczam ostateczne ukształtowanie mego oka.

Ale wróćmy do pytania, czym Jongkind tak zafrapował...

Wielki obraz z 1855 roku zatytułowany Pełnia księżyca w Overschie należy jeszcze do holenderskiego okresu: kłębowisko ponurych, świetlistych chmur wokół księżycowego halo jest orgią barw, w ciemnych jeszcze tonacjach, ale usamodzielniających się przez wzajemne relacje.

W obrazie z 1863 roku pt. Świt w porcie Honfleur, światło ogarnia całą kompozycję – zachmurzone, świetliste niebo zajmuje wyższe trzy czwarte powierzchni płótna, dolną ćwierć spokojna powierzchnia morza rozświetlonego odblaskami dla których kontrastem jest ciemna plama żaglowca po lewej stronie. Między dwoma odpowiadającymi sobie strefami światła – pozioma krecha brzegu. A światło Jongkind buduje, wydobywając je z sąsiedztwa różnej barwy plam kładzionych wyraźnymi pociągnięciami pędzla: ta technika rozszczepiania światła na płótnie stanie się znakiem rozpoznawczym impresjonizmu.

Tyle że Jongkind nie stosuje jej doktrynalnie. Sięga po nią gdy potrzebna mu jest dla oddania efektu lśnienia wody, odblasku kocich łbów paryskiego bruku, skłębionego normandzkiego nieba. Jednak skłania go to do coraz bardziej zdecydowanego rozjaśniania palety – co ćwiczy równolegle w akwarelach. Bo Jongkind jest też cudownym akwarelistą – jest na wystawie kilka arcydzieł w tej technice – od bladego, drżącego od światła Małego kanału wśród drzew z 1852-ego roku, poprzez widoki normandzkich plaż gdzie jasna rozwodniona farba rozlewa się jak zmoczony falą piasek a nadmorskie skały dumnie odbijają światło słoneczne rozbieloną żółcią i brązem, aż po widoki z innych podróży do Francji, z Marsylii czy La Ciotat, a w ostatnich latach życia Grenoble.

Jongkind jest także prekursorem jeśli chodzi o kompozycję obrazu i tematykę pejzażu miejskiego: brutalnie wysunięty pierwszy plan – kadłuby barek rzecznych albo konstrukcje mostów, uchywycone jak w fotograficznym skrócie zaułki, to jeszcze jeden element późniejszego malarstwa impresjonistycznego.

Wystawa w Musée d’Orsay pokazuje to wszystko, jakkolwiek  podział na poszczególne sekcje kieruje się innym wyborem, niezupełnie dla mnie zrozumiałym, może zbyt namolnie ilustrującym z góry założone tematy. Obrazy i akwarele z lat 1860-70 w których Jongkind osiągnął najwyższe loty, są rozparcelowane w kilku różnych salach. Ale skoro i tak się narzucają, nie będziemy wydziwiać.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU