Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 12:48 TU
Trasę wystawy wyznacza sześć sekwencji: dziedzictwo Turnera, z podkreśleniem otatnich pejzaży miejskich i podmiejskich, widoków Tamizy niknącej w barwnych mgłach: następnie pierwsze dzieła Whistlera i Moneta, między realizmem a impresjonizmem, konkretnie – widoki Tamizy i Sekwany. Przypominam że Claude Monet wyjechał do Londynu w 1870 roku i odkrył wtedy obrazy Turnera niewiele wcześniej przekazane do National Gallery, ale wcześniej widział grafiki Whistlera wykonane około roku 1860. Na wystawie jest cała seria rysunków Whistlera z tego okresu – nadzwyczaj precyzyjnych, przez co wydobywających kontrast pierwszego planu z ledwie zarysowanym tłem. To właśnie po powrocie z Londynu Monet namalował Widok portu w Hawrze, którego zaimprowizowany naprędce tytuł, Impresja - zachód słońca zrobił niespodziewaną karierę dając nazwę całemu kierunkowi malarstwa. Obraz jest oczywiście na wystawie.
Następnie wracamy do Whistlera i jego nokturnów – w których malarz, formalnie czerpiąc z Turnera, oddala się od realizmu w kierunku nienazwanego wtedy jeszcze symbolizmu i pewnej dekoracyjności która jest odległą zapowiedzią secesyjnej dekoracyjności. Związki z symbolizmem są motywem następnej sekwencji – Monet przyjaźnił się z poetą Mallarmé i zapoznał z nim Whistlera; cała sala jest ewokacją tych owocnych związków.
Bohaterką wystawy jest również Tamiza – bo jej widoki powracają na całej trasie. Whistler malował je nieustannie, a już szczególnie wtedy kiedy zainstalował się z umierającą żoną w Hotelu Savoy. Z tego samego miejsca Tamizę malował Monet w czasie swych trzech pobytów w Londynie na przełomie wieków. I już w 1904 roku krytyk paryski Vauxcelles obwołał Moneta spadkobiercą Turnera – jakkolwiek między obrazami tego ostatniego, z ich rozmytymi mglistymi barwami, a mocną fakturą monetowskich pociągnięć pędzla kształtujących kolor jego rozszczepionych elementów są znaczne różnice.
Ostatnim rozdziałem jest spotkanie – poza czasem rzeeczywistym – całej trójki w Wenecji. Turner bywał tam w latach 1819-1840, Whistler około 1880-ego, Monet w 1908-ym. Każdy malował ją po swojemu. Turner zatapiał się w rozemglonych barwach, jego pejzaże weneckie mają coś z onirycznej wizji teatralnej. Whistler ćwiczył swe nokturny. Monet brał za łeb – jeśli wolno tak się wyrazić – fasady weneckich pałaców wraz z ich odbiciami w wodach kanału, którego drobne fale tak znakomicie podkładają się pod impresjonistyczną technikę.Każdy malował więc po swojemu, i dlatego ostatni etap wystawy jest też kresem ich artystycznego dialogu.
Z wystawą można zapoznać się poprzez internet – www.rmn.fr/turner- whistler-monet .
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU