Piotr Błoński
Tekst z 15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 12:13 TU
Zacznijmy od Muzeum Rodina, gdzie wystawiono dzieła fotografa urodzonego w 1872 roku w Grodnie, a który we Francji przybrał nazwisko Pierre Choumoff. Swoją drogą to ciekawa postać, współtwórca i działacz partii socjalistycznej w Grodnie, ośmiokrotnie za to aresztowany przez carską policję, zanim wyemigrował do Paryża. W latach trzydziestych przeniósł się zresztą do Polski, w czym pomógł mu towarzysz partyjny a późniejszy marszałek Senatu Aleksander Prystor. Choumoff zmarł w Łodzi w roku 36-tym.
Wcześniej, w Paryżu, Choumoff odnalazł innego znajomego, Jana Stróżeckiego, który wzbudził w nim pasję do fotografii. W 1911 roku Choumoff założył własne atelier i zasłynął jako portrecista w środowisku artystycznym Montparnassu, poznał Moneta, Jeana Cocteau, Fernanda Légera, Fujitę, Chagalla, który zachwycał się siłą wyrazu jego portretów, ale portretował także Alberta Einsteina i Sergiusza Prokofiewa. Choumoff był szczególnie związany z Rosjanami – stąd portrety Majakowskiego, Cwietajewej, Gonczarowej, Ehrenburga, tancerek i tancerzy Baletów rosyjskich.
A dlaczego w Muzeum Rodina? Otóż Choumoff poznał go w roku 1912 i wykonał w sumie 295 fotografii rzeźbiarza i jego dzieł, a trzeba pamiętać, że rzeźba jest szczególnie trudnym obiektem do fotografowania. Choumoff był ostatnim portrecistą Rodina, i pierwszym fotografem jego muzeum.
Z muzeum innego rzeźbiarza, Osipa Zadkina, które znajduje się przy ulicy Assas nr 100, zmierzył się holenderski fotograf Jan Dibbets. Ale metoda tu jest inna. Dibbets, związany od końca lat 60-tych z konceptualizmem, zestawia Zadkina z XVII-wiecznym malarzem holenderskim Saenredamem, a wykorzystuje też zdjęcia samej przestrzeni muzealnej, stawiając pytanie, co fotografia przedstawia, a co przez fakt przedstawienia przemienia, jakie jest miejsce samego aktu fotografii.
W domu-muzeum Wiktora Hugo przy place des Vosges mamy znowuż wystawę pt. „Fotograf fotografowany, autoportret we Francji w latach 1850-1914”. Są tam dzieła takich autorów, jak Hippolyte Bayard, Charles David Winter, oczywiście Nadar – a również 15 autoportretów Wiktora Hugo, wykonanych na wygnaniu na wyspie Jersey. Wystawa przeciwstawia portrety oficjalne, czy raczej, powiedzmy, komercyjne – portretom prywatnym, często bardzo fantazyjnym i dowcipnym – jak choćby podwójny autoportret Wintera – który sam sobie się kłania.
Fundacja Henri Cartier-Bressona proponuje wystawę-dialog tegoż artysty z Alberto Giacomettim. Poznali się on w latach trzydziestych, stąd pierwszy rozdział wystawy – lata surrealizmu – i rysunki jednego i drugiego. W drugim – portrety i autoportrety (fotografie i rysunki) – w trzecim Paryż lat 70-tych w rysunkach Cartier Bressona i album Paryż bez końca wydany przez Giacomettiego w 1969 roku. Wreszcie – Giacometti w obiektywie Cartier Bressona – fotografie z Paryża z lat 1945-46 i ze Stampy z roku 1961-ego.
I jeszcze jedna wystawa – tym razem po prostu w Luwrze: jest to autorskie spojrzenie na muzeum i jego służby konserwacyjne w obiektywie uczniów Patricka Fajgenbauma, wykładowcy w paryskiej Wyższej Szkole Sztuk Pięknych. „A obok śni skulony sfinks...” – brzmi tytuł wystawy która jest poetycką i nieco tajemniczą wizją Luwru i jego zawartości, jego zakątków i detali. Drugi etap tej inicjatywy, to – od przyszłego tygodnia dzieła własne Patricka Fejgelbauma, też dotyczące dzieł z Luwru – m.in. Niewolników Michała Anioła. Właściwie aż szkoda że to wszystko jest w Luwrze, bo jak już się tam wejdzie, to tyle tam innych pokus...
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU