Piotr Błoński
Tekst z 15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 12:14 TU
Dzieła pokazane w Muzeum Maillola pochodzą w największej mierze z Instytutu Sztuki Nowoczesnej w Walencji, a także z Centrum Pompidou, z Fundacji Maeghta i zbiorów prywatnych. W sumie – 150 dzieł, zwłaszcza rzeźb i klejnotów, a także szkiców i rysunków, które, jak słusznie się podkreśla – powstawały, w wypadku Gonzalesa – po wykonianiu rzeźby.
Julio Gonzalez zaczął od rzemiosła artystycznego – już w wieku 20 lat otrzymał za swą twórczość złoty medal. Kilka egzemplarzy wykonanych przez niego klejnotów można zobaczyć w jednej z sal wystawy.Trudno jednak o lepszy dowód artystycznego temperamentu, jak to, że co kilkanaście lat rzucał się w całkiem nową dziedzinę twórczości. W tej samej sali pokazane są jego wczesne rzeźby i płaskorzeźby, które można usytować pomiędzy modernizmem a błękitnym okresem Picassa – potem obserwować można wpływy kubizmu.
A skoro padło nazwisko tego ostatniego – dodajmy, że spotkali się oni po raz pierwszy w 1904 roku w Paryżu – Picasso namalował wtedy portret Gonzalesa. Ta znajomość wydała dalsze owoce znacznie później. W 1927 roku Gonzalez zerwał z dotychczasową produkcją i zatrudnił się w zakładach Renault, by nauczyć się spawania według najnowocześniejszych wówczas technik tlenowo-acetylenowych. No i jął tworzyć rzeźby z żelaza. Zawsze czujny Picasso nauczył się tego właśnie od Gonzalesa: mamy tu odpowiedź na pytanie dlaczego Gonzales pozostał w cieniu.
Gonzalez poprzestawał na małych formatach – najbardziej frapujące jego rzeźby – jak kubistyczna Kompotierka z początku lat trzydziestych – mają kilkanaście centymetrów wysokości. Za pomocą kilku elementów – płytek czy sztab żelaznych, drutu, w innych rzeźbach śrub czy nitów – poprzez nacięcia, zagięcia i nałożenia potrafi on stworzyć nowy język rzeźby czy płaskorzeźby w których sugestia formy albo ażurowa przestrzeń odgrywają rolę nie mniejszą od samej materii. W innych rzeźbach, bardziej przestrzennych i nieco większych, zrobionych głównie z zespawanych drutów i sztabek, czasem nitów, śrub, czy metalowych odpadów, ta przestrzeń usamodzielnia się jeszcze bardziej. Można powiedzieć, że bez Gonzalesa nie byłoby Aleksandra Caldera czy Chillidy – to co on wypróbował w miniaturze, następcy rozwinęli w monumentalnych formatach, sztabki zastępując belkami a druty rurami.
Gonzales zgodnie współpracował z Picassem w latach hiszpańskiej republiki i podobnie jak Picasso odreagował twórczością okropności wojny domowej. Za odpowiednik Guerniki uważa sią serię rzeźb Gonzalesa pod wspólnym tytułem Monserrat. Są to twarze—maski, z których najsłynniejsza jest twarz krzyczącej z przerażenia kobiety ażurowa w miejscu szeroko otwartych ust. Gonzalez wspina się tu na szczyty ekspresji, osiąganej najprostszymi, zdawałoby się, środkami.
Ale jego oryginalności należy doszukiwać się bardziej w rzeźbach z końca lat trzydziestych takich jak Kobieta ze stokrotką albo Kobieta kaktus: Są to kompozycje w których Gonzales nie dostosowuje już materiału do swego zamysłu, lecz z góry wyciąga konsekwencje z jego właściwości i skojarzeń jakie budzi. Coraz mniej przekształca te żelazne elementy, wygionając je czy nacinając, a za to wybiera je z coraz większą pewnością by je zespawać grając na różnicach grubości, masy, dynamiki sugestii jakie budzą najprostsze formy. Otwiera w rzeźbie epokę żelaza.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU