Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 15:12 TU
W obu wypadkach zestawione są rysunki z szesnastego i siedemnastego stulecia – m-in. Ammanatiego, Parmigianina, Federica Barocci, Domenica Beccafumi – z dziełami z wieku dwudziestego, takich autorów jak Beuys, Lucio Fontana, John Cage czy Matisse – i to według pewnego programu, którego dydaktyka, powiedzmy od razu, jest nader irytująca. Komisarze wprzęgli wybitne dzieła, a jeszcze bardziej ich autorów, w służbę psychanalitycznej interpretacji sztuki, co samo w sobie jest dopuszczalne, o ile tylko nie jest zbyt nachalne.
A nachalne są właśnie obszerne komentarze pod dziełami pokazanymi w Luwrze, które mają wykazać, że – tu cytat z Freuda – praca umysłu we śnie nie jest myślą ani kalkulacją, ale w szerszym sensie, transformacją wolną od osądu. W rysunku jak we śnie – rozwijają to komisarze: równolegle do ruchu progresywnie zmierzającego do konstrukcji obrazu wyraża się drugi ruch podskórny i regresywny, w przeciwnym kierunku, oddalający od reprezentacji, przeciwstawiający zasadzie spójności tendencję do dezorganizacji.
Większość komentarzy posługuje się znacznie bardziej wymyślnym psychanalitycznym slangiem. Ale cóż zatem mamy dostrzegać w wystawionych rysunkach? To, że np. szkic Fra Bartolomeo przedstawiający postaci w bogatych strojach w różnych fazach niewykończenia, nie jest w istocie ćwiczeniem przygotowawczym do obrazu, lecz snuciem się obrazu na końcu ołówka, a niedokończenie ma taką samą, jeśli nie większą wartość co wycyzelowany fragment. Dopatrujemy się zatem w rysunkach nie tego co jest narysowane, lecz tego czego brak, lub co jest przypadkowe, lub ledwie zaznaczone.
Oczywiście urok szkiców zawsze na tym polegał, ale autorzy wystawy dokonali swoistej systematyzacji dekonstrukcji. Można by na to wzruszyć ramionami: ale ta wystawa jakoś się broni, byle nie poddać się monopolowi takiej interpretacji.
W Centrum Pompidou jest zestaw rysunków Matisse’a z lat 40-tych, pt. Wariacje, do których artysta zostawił ważny komentarz. Cytuję: „Droga którą przemierza mój ołówek na papierze ma częściowo coś z analogii do człowieka który szuka po omacku drogi w ciemności: chcę powiedzieć że droga jest nieprzewidywalna, nie prowadzę a jestem prowadzony. Idę od jednego punktu mojego modelu do innego który widzę jako jedyny, niezależnie od wszystkich innych punktów do których dotrę później...”. Toteż rysunki – nie tylko Matisse’a – można przeżywać jako senną marę, z jej zaburzeniami proporcji, ulotnością wizji, przerzutami symboliki, nakładaniem znaczeń, rozczłonkowaniem elementów.
Trzeba przyznć, że zestawienia rysunków na tych wystawach są czasem zaskakująco, niepokojąco sugestywne i trafne: grzebanie w podświadomości pozwala najpierw pokazać wspólne cechy sztuki, a raczej procesu artystycznego sprzed wieków i dzisiajszego, a następnie, ponieważ jednak te dzieła bardzo ze sobą kontrastują, wskazać, a po troszę wyjaśnić, dlaczego w sztuce ostatniego stulecia sam proces twórczy wysforował się przed konkretne dzieło aż do zanegowania jego znaczenia.
A swoją drogą myślę, że przewracają się w grobie ci artyści z XVI i XVII wieku których rysunki przeanalizowali autorzy wystawy, dostrzegając w nich rzeczy o których rysownikom ani się nie śniło – a może i śniło, ale ta interpretacja jest tak daleka od ich świata pojęć! Zobaczyłem na tej wystawie potencjalną, bezkresną otchłań nienawiści artystów do tych krytyków, którzy „wiedzą lepiej”.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU