Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 15:21 TU
Paryski fotograf, Alain Soldeville, potraktował je jako przedmiot eksploracji: dotarł do klientów i klientek tutajszych, jak to nazwać, zakładów tatuażu, piercingu i tym podobnych i namówił wielu z nich do pozowania przed obiektywem – a także do pozostawienia paru słów wyjaśnienia. Te opatrzone komentarzem modela fotografie można oglądać w muzeum Dappera w szesnastej dzielnicy. Przyznam z góry że te doskonałe technicznie i arystycznie portrety oglądałem z niesmakiem.
Widać jestem niepoprawnym konserwatystą, ale pokryte szramami blizn policzki czy torsy, przekłute wielkimi igłami wargi, powieki, nosy lub sutki, obręcze wrośnięte w małżowinę uszną, naciągniętą tak, że sięga niemal ramion, a nawet pokrwające całe połacie ciała wymyślne tatuaże, to widok dla mnie fizycznie nieznośny.
Udałem się jednak do Muzeum Dappera wiedząc że ta wystawa współczesnej fotografii jest jedynie częścią wystawy zakrojonej szerzej. Muzeum Dappera – to prywatne muzeum sztuki pierwotnej, posiadające przebogate kolekcje z Afryki, Oceanii, Ameryki Południowej i Dalekiego Wschodu. Chodziło więc o zestawienie wszelkich znanych antropologii form ingerencji w powierzchnię ciała – pokazanych tutaj za pośrednictwem rzeźb, bożków, totemów, masek i kilku historycznych fotografii czy rysunków – z podobnymi z pozoru takimi praktykami w społeczeństwach rozwiniętych. Wynik wcale nie jest jednoznaczny.
Z wypowiedzi modeli Alaina Soldeville’a wynika że te samookaleczenia mają dla zainteresowanych funkcję wyzwalającą, pozwalają im na samookreślenie poprzez narzucenie ciału, jego powierzchni, indywidualnej woli, prowadzą do pogodzenia się z własnym ciałem. Te praktyki mają zatem charakter indywidualnej transgresji, no i pozbawione są całkowicie rytualnego czy religijnego tła. Zaznaczam że modele Soldeville wybrał ekstremalne. Potocznie obserwowana dziś moda na piercing w wydaniu nastolatów wynika z innych pobudek – z potrzeby identyfikacji grupowej, czy po prostu ze ślepego naśladownictwa.
Natomiast oglądając dalszą część wystawy przekonujemy się, że zdobienie ciała, aż po jego kaleczenie, służyło w pierwotnych kulturach identyfikacji skodyfikowanej, grupowej lub indywidualnej w obrębie danej hierarchii, określeniu pozycji społecznej, przybierającej czasem zdumiewające formy, a przy tym zasadniczą rolę odgrywały wierzenia religijne czy magiczne. W tych pierwotnych kulturach osobnik staje się w pełni osobą – i osobą społeczną – poprzez znaki na ciele, ciało samo w sobie nie istnieje, jest tylko nośnikiem znaczeń.
Większość znaków na ciele odpowiada pewnym etapom inicjacji. Ale między kulturami są ogromne różnice – dla Maoryjczyków na przykład tatuaż jest siecią która powstrzymuje nadmiar energii której ekplozja byłyby niebezpieczna dla danej osoby; w kulturze Majów czy u niektórych plemion afrykańskich zniekształcanie czaszki – w wyniku którego przybiera ona kształt wydłużony – określa miejsce w hierarchii społecznej; kiedy indziej tatuaże czy skaryfikacje są zabiegiem magicznym chroniącym przed złymi duchami czy chorobą lub znaczącym jej przebycie; mogą też być znakiem poświęcenia jakiemuś bóstwu czy jakiejś funkcji religijnej.
Estetyczny wyraz tych działań jest więc jedynie funkcją ich symboliki, która, w odczuciu zainteresowanych, nadaje ciału więcej niż sens – nadaje im istnienie. I dotyczy to zarówno pierwotnych kultur jak paryskich modeli Soldeville’a.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU