Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 15:31 TU
Wystawa dotyczy poniekąd tego, czego w zachowanych dziełach architektury romańskiej – kościołach, klasztorach i paru zamkach – właśnie brakuje. Komisarz wystawy, pani Danielle Gaborit–Chopin, podkreśla, że wbrew obiegowemu mniemaniu, według którego romańskie średniowiecze jest surowym, a nawet ponurym monolitem, ta sztuka jest szalenbie urozmaicona.
Artyści romańscy czerpali wzory skąd tylko się dało – z antyku, ze sztuki karolińskiej, z Włoch, z Bizancjum, z Hiszpanii, ze świata Islamu, szczególnie po pierwszej krucjacie – naśladując i przerabiając te wzory z daleko idącą swobodą. Owszem, wspólną cechą tej sztuki jest podporządkowanie kompozycji formie i funkcji podłoża, przy lekceważeniu naturalnych proporcji i perspektywy, oraz podporządkowanie symbolice sposobów przedstawiania. Ale nie wystarcza to na zdefiniowanie stylu. Bo stylów jest conajmniej tyle co regionów i twórców. Przy okazji jeszcze jedno odkrycie – artyści romańscy wcale nie byli, i nie chcieli być anonimowi.
Jaka jest teza tej wystawy? W ciągu półtora stulecia, na obszarze straszliwie wyniszczonym i wyludnionym przez najazdy Wikingów, Węgrów i Saracenów oraz walki spadkobierców Karola Wielkiego, obszarze głębokiej zapaści cywilizacyjnej, sztuka i kultura powstały właściwie na nowo. Ale nie odrodziły się wskutek impulsu jakiegoś centralnego ośrodka – jak za czasów Karola Wielkiego – lecz równocześnie w kilkudziesięciu ośrodkach prowincjonalnych.
Była na wystawie księga w której mnich z Cluny, Rudolf Glaber, zapisał słynne zdanie o tym, jak ziemia cała pokryła się białym płaszczem Kościołów: w istocie, w każdej parafii powstał tym okresie nowy kościół. Rozwijały się sieci klasztorów, z których najważniejsze to benedyktyni kluniaccy i cystersi, umacniały się ośrodki władzy lokalnej, grody z osadami oraz miasta w których wznoszono nowe katedry. Rozwinął się też niesłychanie kult świętych i pielgrzymki. Twórcy i artyści mieli zatem jak rzadko kiedy pole do popisu. Kłopot polegał raczej na braku lokalnych wzorów i tradycji.
Ta wystawa uzmysłowiła właśnie to gorączkowe odkrywanie i przetwarzanie wzorów pochodzących skąd się tylko dało. Stylizowane słonie z perskiej tkaniny która dotarła do Burgundii stają się motywem rzeźbionych kapiteli romańskich kolumn: orły bizantyjskie z innej tkaniny odnajdujemy w ozdobach rękopisów produkowanych w Normandii. Sięga się równie chętnie po wzory antyczne, jak karolińskie, a dzięki wędrówkom mnichów, ożywionym kontaktom kościelnym, pielgrzymkom a wreszcie krucjatom – wzory napływają z Hiszpanii, Włoch, Bizancjum i świata arabskiego.
Czerpie się też wzory przepisując starożytne rękopisy: traktat Witruwiusza jest przedmiotem analiz i dyskusji. Pomysłowość i swoboda romańskich artystów w doborze modeli i technik jest zdumiewająca: w ilustracjach manuskryptów sąsiadują ze sobą dynamiczne, jakby improwizowane szkice z hieratycznymi postaciami wzorowanymi na bizantyjskich; pomysły na marginesowe monstra kopiści znajdują równie chętnie w sztuce islamu jak w księgach irlandzkich. Możnaby niemal mówić o kolażu: bywa że w tej samej kompozycji z postacią wyraźnie skopiowaną z antycznego wzoru sąsiaduje figura zupełnie innej proweniencji.
W obszernej części wystawy położono nacisk na poszczególne ośrodki regionalne, te same zresztą co w podręcznikach romańskiej architektury: Burgundia, Owernia, Prowansja i Akwitania, dolina Loary, a osobno Normandia i Północ oraz region paryski. Ale i tu organizatorzy podkreślają że stylów regionalnych właściwie nie było, tylko poszczególne arcydzieła, a regionalne specjalności bardziej są związane z istnieniem danego warsztatu czy twórcy.
Dlatego w innej części wystawy skupiono trzy ważne motywy z pierwszych lat 12 wieku. Najpierw rzeźbione kapitele kolumn, które zresztą całym kręgiem witały wchodzących na wystawę. Kapitele kluniackie – reprezentowane tu przez alegorie nut śpiewu gregoriańskiego – to swoisty romański barok, kapitele z St Benoît nad Loarą z kolei jakby siekierą ciosane w piaskowcu, inne – niemal graficzne, delikatnie cyzelowane na samej powierzchni, wzorowane na ilustracjach manuskryptów. Drugi motyw, to emalie, z epoki poprzedzającej jeszcze rozkwit szkoły limuzyjskiej.
Trzeci, to wielkie relikwiarze jak Św. Baldyma z Saint Nectaire, św. Cezariusz z Maurs, św. Chaffre z Monastier czy Madonna królująca z Luwru, – antropomorficzne rzeźby z drewna pokryte złotą lub srebrną blachą i gęstwą kaboszonów, sztywne figury roztaczające powagę i grozę niczym pogańskie bożki – ale z nich właśnie wziąła początek monumentalna rzeźba figuralna która wypełniła późniejsze romańskie, a szczególnie gotyckie świątynie.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU