Piotr Błoński
Tekst z 10/02/2010 Ostatnia aktualizacja 10/02/2010 16:56 TU
Adrianę Varejao zainspirowały portugalskie azulejos – te charakterystyczne siedemnasto i osiemnastowieczne malowane ceramiczne płytki zdobiące domy i ogrody. Podlegają one jednak podwójnej trawestacji. W pierwszej przetworzone są ich dekoracyjne motywy. Motywy roślinne potwornieją w barokowych splotach – natomiast pod motywy alegoryczne autorka podstawia figury zaczerpnięte ze starych rycin – jak w wypadku scen ludożerstwa według Theodora de Bry. Wdzięczna nimfa zapraszająca do ogrodu staje się dwuznaczną boginką wśród ludzkich resztek.
Druga trawestacja jest bardziej jeszcze brutalna. Ściana wzorzystych azulejos jest pęknięta lub na wpół zburzona – a ze szczeliny czy pęknięcia wylewa się krwista masa mięsa i flaków. Efekt jest potężny: tym bardziej że instalacja ma kilkanaście metrów szerokości na kilka wysokości.
Ten sam pomysł Adriana Varejao stosuje zresztą w mniejszych obrazach pokazanych w drugiej sali – obok serii Łaźni, swoistej poezji architektoniczno-łazienkowej skąd jednak nie wypływają żadne trzewia.
33-letnia Rinko Kawauchi jest jedną z najbardziej dziś wziętych fotograficzek japońskich. Swoją sławę zawdzięcza kilku opublikowanym w Japonii albumom zdjęć. Wystawy uważa ona za dodatek do działalności.
Jest to zresztą jej pierwsza wystawa w Europie. Składa się ona z trzech części. Na ścianach wielkiej sali w podziemiach fundacji Cartiera powiesiła 73 barwne zdjęcia z serii Aila – głównie widoki natury w fazie narodzin i śmierci – podkreślające kruchość i efemeryczność istnienia, których tematem zawsze są zbliżenia, fragmenty, prześwity: z technicznego punktu widzenia, efekt ten podkreśla mistrzowska gra świeżymi, prześwietlonymi barwami, z wykorzystaniem wszelkich odblasków, w ujęciach często pod światło, pozostawiających wokół tematu barwne halo. Druga seria, zamknięta w małym pomieszczeniu na środku sali, zatytułowana Oczy i uszy zaprasza do bardziej intymnego kontaktu z postrzeganymi przez obiektyw autorki fragmentami otaczającego świata, fotografowanymi tak, by podkreślać relację obrazu do wszystkich zmysłów.
Trzecia część wystawy, to diaporama, swoisty album rodzinny autorki. Dokonała tu ona zdumiewająco trafnej selekcji, z jednej strony zachowując autentyzm życia codziennego domu swych rodziców, skromnego i w skromnym, dość przypadkowym otoczeniu. Dziwna to dla Europejczyka Japonia, wcale nie odpowiadająca schematom, począwszy od pewnego niedbalstwa w urządzeniu domu, w nagromadzeniu sprzętów i pamiątek niemal niczym się nie różniących od tego co można zobaczyć w skromnym mieszkaniu w Białej Podlaskiej: ale na tym tle, potężnego ładunku czułości nabiera zbliżenie splecionych rąk starych rodziców, spacer po brzydkiej drodze wśród słupów elektrycznych, taca z przygotowanymi na przyjęcie rodzinne smakołykami, radość z narodzin, kwitnąca roślina przy wejściu, ale i pokryte śniegiem pole albo wizyta w szpitalu w którym umiera ojciec, zgarbiona sylwetka matki na tej samej brzydkiej drodze, kondukt pogrzebowy, ceremonia religijna...
Mówiłem o trafności tych zdjęć: wynika ona z postawy autorki, która, jak zresztą sama mówi, nie komponuje, nie wychodzi z jakichś założeń, nie zmierza do efektu, a jedynie stara się patrzeć na świat poprzez jego fragmenty, detale, szczegóły, prawdziwsze, bo wszechobecne a niezauważane. Na jednym z tych zdjęć twarzy ojca nie widać, a jedynie zbliżenie jego pleców dzielących skosem kadr na dwa trójkątne pola – ciemną plamę tych pleców i olśniewające światło bijące z okna poza nim – któż zachowałby takie zdjęcie w albumie? A tymczasem wrażenie jego obecności jest przemożne. Z takich fragmentów Rinko Kawauchi potrafiła skomponować przejmującą historię i zarazem alegorię rodziny.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU