Piotr Błoński
Tekst z 11/02/2010 Ostatnia aktualizacja 11/02/2010 11:38 TU
Choćby pierwsza, witająca zwiedzającego ściana: piękna abstrakcja chromatyczna Marka Rothko obok Picassa i wietnamskiej drewnianej figury wotywnej z początku wieku. Albo, w głębi pierwszej sali – wielki obraz Basquiata w formie krzyża, obok Picassa z jednej strony a Bacona z drugiej, a nieopodal rzeźby Giacomettiego i Germaine Richier.
Nieprzypadkiem na tej wystawie dominują ci sami autorzy których odnajdujemy w omawianej tu przed wakacjami nowej ekspozycji części wystawy stałej Centrum Pompidou pokazanej tam pod tytułem Big Bang. Widać zapanowała moda na przekrojowe spojrzenie na sztukę dwudziestego wieku: na jej podsumowywanie według takiego czy innego klucza – ale już nie chronologicznego, już nie przez ilustrację następstwa stylów i tendencji, lecz stosownie do wybranego motywu.
Jakim motywem kierował się Jan Krugier? W latach 60-tych odwiedził on pracownię Marka Rothko w Nowym Jorku i zapamiętał jego uwagę, o tym, że istnieje jakaś tajemna nić między obrazami całkiem różnych artystów, o tyle o ile angażują się oni w swoją twórczość na śmierć i życie. Tak więc artyści których dzieła zebrano na tej wystawie to mają wspólnego, że eksplorują pamięć nieuświadomioną – co wyzwala u nich gest pozornie naiwny lub prymitywny, pozornie oderwany od kulturalnego zakorzenienia. A więc żar pod popiołem – czy też plugawą skorupą – po tak możnaby zakwalifikować estetykę obrazów Basquiata, albo z zupełnie innych względów, Bacona.
Przypomnę tu fragment prezentacji wystawy Big Bang w Centrum Pompidou: Kluczem jest ciało – a z tego dalej wynikają inne motywy: destrukcja, potem związek konstrukcji i dekonstrukcji, dalej archaizm, seks, wojna, subwersja, melancholia i ponowne oczarowanie; każdy z tych rozdziałów ma swoje podrozdziały. Dla przykładu, w pierwszym – destrukcji – znajdujemy kolejno – ciało odczarowane, zniekształcenia ciała, chaos, miasto abstrakcji, przejście z pionu do poziomu, przestrzeń geometryczna, kratownica, monochromatyczność. Obszerny to program – na miarę głównego farncuskiego muzeum sztuki współczesnej. A wystawa Krugiera zadowala się jednym motywem: pokazuje on tych malarzy, którzy idą w nieznane, aż do bólu i do szaleństwa, tych którzy stali się szamanami sztuki nowoczesnej. Rezultat jednak jest podobny.
Nigdy jeszcze gryzmoły Basquiata nie wydały mi się tak bliskie estetyzującym przecież obrazom Picassa, a ich dezorganizacja i przypadkowość tak mocno skonstruowana. To samo zresztą można powiedzieć o obrazach i figurach Dubuffeta. W tym szaleństwie jest metoda.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU