Piotr Błoński
Tekst z 11/02/2010 Ostatnia aktualizacja 11/02/2010 16:08 TU
Można było na niej przejrzeć reprodukcje wszystkich tych dzieł, a także diaporamę na którą składały się w przypadkowym układzie fotografie z osobistego archiwum Cieślewicza – od zdjęcia szkolnego ze Lwowa po rozmowy z przyjaciółmi przy stole w Montrouge, od studenckich lat w Krakowie i Warszawie po inauguracje wielkich wystaw monograficznych w paryskim centrum Pompidou i Muzeum w Grenoble – to ostatnie szczyci się obecnie najpełniejszą kolekcją dzieł Cieślewicza – a po drodze pełno prywatnych i profesjonalnych wspomnień w których z wakacjami w Chorwacji mieszają się projekty okładek do Elle.
Wiadomość o aukcji tych dzieł Cieślewicza prasa odnotowała z uwagą, niektóre dzienniki zamieściły obszerniejsze artykuły; nic dziwnego – Cieślewicz jest dla Francuzów sztandarowym przedstawicielem tego, co sami nazywają polską szkołą plakatu; uważa się go nie tylko za wybitnego twórcę, ale i takiego który wywarł kolosalny wpływ na całą francuską grafikę użytkową począwszy od lat 60-tych, rozbijając zastane tradycyjne schematy. Zatrudniony od 1963-ciego roku jako kierownik artystyczny tygodnika Elle, Cieślewicz narzuca nowy styl graficzny w którym narzędziami są kolaż, dekupaż, fotomontaż, nieoczekiwane cytaty i skojarzenia, starcia słów i obrazów.
Chętnie pracuje dla pism lewicujących, jak Libération lub Autre Journal, albo nawet anarchizujących, jak Révolution, a równocześnie dla estetyzujących ale otwartych na nowości magazynów jak Vogue oraz poważnych wydawnictw Pauvert i Julliard; wiąże się z grupą Panique, Toporem i Arrabalem, z którymi wydaje magazyn informacyjny grupy, Kamikaze. W latach 1975 do 83 współpracuje z Centrum Pompidou realizując zamówienia na plakaty i ilustracje z dziedziny kulturalno społecznej, zresztą jet to okres nadzwyczajnej płodności i niezliczonych zamówień.
Wcześniej jednak, bo w latach 70-tych Cieślewicz podejmuje inne wyzwanie – dowodząc że reklama handlowa nie wyklucza twórczych, artystycznych ambicji. W katalogu aukcji jest na przykład cała seria projektów dla kampanii reklamowych obuwia Charles Jourdan. Są też liczne przykłady dzieł wykonywanych, by tak rzec, dla potrzeb własnych, jak seria Zmiany klimatu albo Oseeliski – improwizacje graficzne na temat obrazu sylwetki kobiecej w druku.
Oglądając realizacje Cieślewicza nie sposób nie zauważyć, że techniki graficzne powszechnie dziś stosowane i, dzięki programom komputerowym każdemu dostępne, są poniekąd przedłużeniem czy powtórzeniem jego, między innymi, metod i pomysłów. Siedząc przed ekranem warto pamiętać że to nie komputer umożliwia montaż, przenoszenie i zniekształcanie obrazów, ale że to tacy twórcy jak Cieślewicz otwarli konceptualną możliwość stosowania takich zabiegów przygotowując jednocześnie gust publiczny do przyjęcia ich rezultatu, przez przyzwyczajenie widza do zaskoczenia, do frapujących zestawień, kontrastu motywów ikonograficznych i ich odniesień oraz absolutnej swobody cytatów.
Nie sposób też nie zauważyć, że każdy pomysł stosowany w grafice użytkowej przez Cieślewicza uchodzi w dzisiajszej, młodej twórczości za samodzielne dzieło sztuki. W pewnym sensie jest to prawda – gdy oglądam ilustracje Cieślewicza do albumu Miłujcie nieprzyjacioły wasze wydanego przez paryskich Pallottynów, nie mam co do tego wątpliwości. Nota bene katalog aukcji wymienia kilka plansz z tej serii. Ale Cieślewicz chyba nie stawiał sobie takich pytań. Wyciągał wszystkie konsekwencje ze szczególnego statutu dzieła graficznego przeznaczonego do szerokiego rozpowszechnienia przez druk i był przede wszystkim fenomenalnym rzemieślnikiem własnej sztuki.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU