Piotr Błoński
Tekst z 11/02/2010 Ostatnia aktualizacja 11/02/2010 16:22 TU
Obrazy Rousseau były od pierwszych wystaw przedmiotem kpin krytyków: pierwszy dostrzegł ich zalety malarz Félix Valotton, recenzujący salon z 1891 roku.
I on pisał o dziecinnej naiwności, ale z uznaniem. W 1886-tym stary już impresjonista Pissarro wykpiwa warstwę przedstawieniową obrazu pt. Karnawał – dwoje przebranych Murzynów w cynkowym lesie, pod księżycem który nic nie oświetla – pisał – ale równocześnie wyraża podziw dla bogactwa barw. W 1908 roku przed Portretem kobiety wystawionym w sklepiku ze starociami na Montmartrze stanął jak wryty Picasso – i natychmiast nabył ten obraz, wyceniony na pięć franków, by już nigdy się z nim nie rozstać: zorganizował też wtedy ową słynną ucztę na cześć Celnika Rousseau, na którą zaprosił całą znaną sobie awangardę – Apollinaire skomponował wówczas odę, wszyscy zaś sumiennie upili się z radości.
Rousseau, który imał się różnych zawodów, przez wiele lat był urzędnikiem pobierającym taksę na rogatkach Paryża – stąd przydomek Celnik. Zaczął on malować w wieku czterdziestu lat, i od razu zaczął wystawiać na Salonie Niezależnych, gdzie nie było ani jury ani nagród, a więc i przeszkód dla amatora. W niecałych dziesięć lat potem przeszedł na emeryturę i całkowicie poświęcił się malarstwu.
Nie pomylę się chyba mówiąc że kilka jego obrazów, takich jak Zaklinaczka wężów, Sen albo Wojna czy też szereg Dżungli znanych jest powszechnie. Sprowadzono je oczywiście na tę wystawę, obok serii portretów i pejzaży miejskich. Cechą szczególną tej wystawy pokazanej w Paryżu w czterdzieści lat po poprzedniej jest obfitość dokumentacji.
O biografii samego Rousseau wiadomo stosunkowo niewiele – żył on bardzo skromnie, był dwukrotnie żonaty, zmarł na skraju nędzy. Natomiast celem jaki sobie postawili komisarze wystawy było zebranie możliwie wielu źródeł inspiracji tego niezwykłego artysty, który z lubością malował dżunglę choć nigdy nie wyjechał z Francji: urodzony w Laval, większość życia spędził w Paryżu; który reinterpretował po swojemu, bez żadnego intelektualnego czy malarskiego zaplecza, obrazy akademickie. Na zebraną na wystawę dokumentację składają się więc – chciałoby się powiedzieć, po prostu – okładki z barwnego tygodniowego dodatku do popularnej gazety Petit Journal, wizyty w Ogrodzie Botanicznym i Muzeum Historii Naturalnej i nabywane tam kartki pocztowe, obrazki z panopticum, wreszcie albumy o tematyce kolonialnej.
Z drugiej, badacze twórczości Rousseau potrafili wykazać że wzorował się on na dziełach takich jak rzeźby animalistyczne Emanuela Frémiet, ale również na oficjalnych portretach akademików – z których przejął frontalność i dostojeństwo zupełnie przemieniając jednak ich formalną funkcję. Sceny karnawału lub gry w piłkę kopiował – po swojemu – także z ilustracji czy fotografii, którymi posługiwał się nawet jako wzorem dla podparyskich pejzaży.
Ale to wszystko, choć ciekawe, nie jest właściwie takie ważne. Ważne jest to, że Rousseau jest autorem kilkudziesięciu obrazów, zawierających zapowiedź rozwiązań stosowanych w dwudziestowiecznym malarstwie. Należą do nich: bezkompromisowe użycie czystych świetlistych kolorów; zaburzenia proporcji i rozbrat z perspektywą; łączenie imaginacyjnego lub uproszczonego tła z postacią ludzką czy zwierzęcą.
Obrazy Rousseau uwielbiali surrealiści. Bliskie im były takie sceny jak Zaklinaczka wężów - tajemnicza mroczna postać nad freudowską taflą wody, albo Jadwiga – jego polska przyjaciółka z młodości – w środku gęstej pełnej dzikich zwierząt dżungli półleżąca nago na pluszu kanapy w stylu Ludwika Filipa – kanapy którą widziano w jego atelier! – czy też wspomniany już Karnawał którego nastrój odnaleźć można u Giorgia de Chirico – bo są to obrazy które całkowicie rozbijają dziewiętnastowieczną estetykę i logikę otwierając szerokie pole nieskowanej kanonami wyobraźni.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU