Piotr Błoński
Tekst z 11/02/2010 Ostatnia aktualizacja 11/02/2010 16:57 TU
Wystawa mieści się na piętrze zachodniego skrzydła pałacu tokijskiego – czyli na terenie omawianej tu kilkakrotnie witryny twórczości współczesnej. Została ona zorganizowana przy współpracy z firmą kosmetyczną Nivea, przy czym firma nie ograniczyła się tu do sponsoringu. Pokazane są tutaj dzieła kilkudziesięciu młodych artystów którzy rozpracowywali na różne sposoby temat ludzkiej skóry korzystając przy tym przeważnie z doświadczeń firmy, jej dorobku naukowego i dokumentacji jej laboratoriów. Słowem zasadniczy scenariusz narzuciła firma, nawet jeżeli interpretacje artystyczne bywają dowolne.
Mamy więc, oprócz fotografii podkreślających fakturę lub barwę skóry serię dzieł łączących przedstawienia plastyczne z naturalnymi zapachami skóry w różnych sytuacjach psychofizjologicznych, inne przedstawienia w połączeniu z dobraną do nich muzyką, asamblaże przedmiotów, narzędzi i środków do pielęgnacji skóry, ewokacje skóry jako pokrycia – od dokumentów wideo na temat tatuażu po montaże na których wzór tapety ściennej przenosi się na ciało, albo ściana wyłożona rodzajem miękkiego materaca który przy odpowiednim ruchomym oświetleniu ożywia się.
Dalej, rozmaite dokumenty wideo z których najciekawsze bodaj to obrazy-autoportrety łazienkowe Isabelle Levenez przeprogramowane w taki sposób, że obraz skóry i twarzy na przemian rozmydla się i wygładza, albo pejzaże Marc Antoine’a Levala, który nakłada fotografie skóry pod mikroskopem na pejzaże arktyczne lub pustynne – a więc powierzchnia ziemi przybiera wtedy dosłowną postać skóry. Wśród eksponowanych dzieł są także po prostu wybrane zdjęcia laboratoryjne, a osobno zapis instalacji w siedzibie firmy w Savigny-le-Temple i dzieła wideo grupy artystów tzw. Pawilonu, czyli grupy studyjnej pałacu tokijskiego działającej obecnie pod kierunkiem Ange Leccia.
Układ ekspozycji, a także prowadzące zwiedzającego teksty świadczą jednak że scenariusz wystawy odpowiada logice firmy, która popisuje się swoim skądinąd bogatym i naukowo dobrze umocowanym doświadczeniem. Struktura tkanek, zapachy, funkcje skóry, mowa skóry i jej szyfry, skóra emocjonalna, skóra zmysłowa, itd. Tego rodzaju scenariusze właściwe są raczej wystawom nauki i techniki. Nic w tym nie ma zdrożnego: co innego mnie niepokoi.
Zwykło się chwalić wielki biznes za popieranie twórczości artystycznej czy wszelaki sponsoring, częstokroć też firmy udostępniają swoje produkty jako surowiec do działań artystycznych. W tym wypadku przekroczona została jednak jakaś granica autonomii artystów. Naturalnie za ich zgodą. Mało tego: za zgodą organizatorów wystawy i prowadzących kształcenie studentów w Pawilonie. W rezultacie jest na wystawie kilka dzieł rzeczywiście ciekawych, ale większość nie wykracza poza ramy ilustracji czy scenografii użytkowej, jakiekolwiek byłyby ich ambicje czy preteksty.
Właśnie to, że kilkudziesięciu artystów zgodziło się – i to zapewne entuzjastycznie – na takie podejście, potwierdza wrażenie jakie zawsze odnoszę na wystawach w witrynie twórczości współczesnej pałacu tokijskiego: ta sztuka jest przede wszystkim tworzywem dla reklamy. Ci młodzi artyści sami nie produkują reklam, ale ich głównymi kibicami są tzw. creatives, czyli pracownicy reklamy którzy w istocie nic nie tworzą, tylko zżynają. Następuje jednak jakaś interakcja między jednymi a drugimi, między sztuką a reklamą. Tutaj ten związek jest ewidentny.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU