Piotr Błoński
Tekst z 12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 10:17 TU
Ta skromna wystawa, skupiająca kilkadziesiąt jego rysunków ołówkiem, sangwiną, piórkiem lub tuszem, z rzadka wzbogaconych kolorem, pokazuje jak on ten kanon tworzył. Były to czasy kiedy nie tylko nie malowano z natury, ale nawet rysowanie z natury uważano za wstępny etap procesu tworzenia; toteż tylko niektóre rysunki noszą znamiona wykonania w terenie – większość artysta wykonywał na podstawie szkiców albo wręcz z pamięci. A w obu wypadkach fantazjował!
Często całkowicie zmieniał proporcje – jak w widokach kopuły Panteonu, by uwydatnić efekt jej masywności, albo w widoku znad schodów hiszpańskich, gdzie sąsiadujące budynki zmniejszył do rozmiarów kiosku; gdzie indziej skupiał w jednym ujęciu odległe od siebie elementy; gdzie indziej jeszcze decydował się na nieistniejący w rzeczywistości punkt widzenia – np. w jednym z widoków świątyni w Tivoli, wypiętrzając ją wysoko, a fundamenty przetwarzając na skałę. To ujęcie miało taką siłę sugestii, że powtarzały je pokolenia artystów, do tego stopnia że obeznanego z malarstwem turystę spotyka w Tivoli zawód, że to nie aż tak wysoko.
Częstokroć, dla kontrastu i dla uwydatnienia, czy wyolbrzymienia proporcji – artysta wprowadza do swych rysunków sceny rodzajowe – rzymskie praczki rozwieszające między ruinami bieliznę, krowy na Forum Romanum, czy po prostu rysujących ruiny amatorów obu płci.
Hubert Robert spędził w Rzymie lat dziesięć. Przyjechał tam w 1754 roku w świcie francuskiego ambasadora, Etienne-François de Choiseul’a, jako malarz całkiem początkujący, choć już specjalizujący się w widokach architektonicznych. Polecony przez Choiseula dyrektorowi francuskiej Akademii Rzymskiej, w krótkim czasie wzbudził podziw dla swych zdolności i postępów artystycznych.
W 1766-tym, w niecały rok po przyjeździe do Paryża, został równocześnie uznany przez Królewską Akademię jako malarz architektury i przyjęty do jej grona; od razu też zyskał ogromne powodzenie. Dość powiedzieć, że wystawiane co roku na salonie jego obrazy i rysunki były na ogół z góry sprzedane. Ta sława szybko przekoczyła granice Francji – jego obrazy znane były choćby na dworach Katarzyny II i Stanisława Augusta. Dodajmy tu, że Hubert Robert przyjaźnił się z cenioną tam malarką Elisabeth Vigée-Lebrun: wykonany przez nią jego portret, obecnie w Luwrze, należy do jej najwybitniejszych dzieł.
Po powrocie do Francji zamiłowanie do ruin i monumentalnej architektury pozostało. Nowym motywem stały się paryskie bramy, pałace i mosty, architektura ogrodowa, wiejskie zamczyska: Hubert Robert wyprawił się też do Prowansji i Langwedocji, by na zamówienie króla uwiecznić tamtejsze zabytki rzymskie. Korzystał też z przypadkowych wydarzeń, malując na przykład ruiny opery Palais Royal po jej pożarze. Ale przeważały motywy starożytne z wyobraźni, czy dokładniej – sceny z wyobraźni, wypełnione elementami z pamięci. Artysta miał w niej istny katalog starożytności, z którego czerpał swobodnie.
W Luwrze jest, niezależnie od omawianej wystawy, osobna sala poświęcona Hubertowi Robertowi, który zasłużył na nią w dwójnasób, bo nie tylko całą swoją twórczością, ale i działalnością na stanowisku Generalnego Strażnika obrazów królewskich – czyli dyrektora tworzonego w ostatnich latach panowania Ludwika XVI-tego muzeum w Luwrze. Po rewolucji i po okresie terroru, kiedy to jako „podejrzany” spędził trzy czwarte roku w więzieniu, Hubert Robert został jednym z jego kustoszy. I właśnie jemu zawdzięczamy kształt Wielkiej Galerii, monumentalny rytm jej kolumn, perspektywę arkad i przede wszystkim oświetlenie zenitalne, dzięki zabudowaniu okien a przebiciu i oszkleniu dachu. Hubert Robert wykonał bowiem całą serię rysunków i obrazów przedstawiających Wielką Galerię w stanie istniejącym, w formie projektu, a nawet w formie ruiny; wyśniony przez niego obecny kształt przybrała ona w połowie wieku XIX-tego.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU