Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2006-09-14 Tycjan w Muzeum Luksemburskim

 Piotr Błoński

Tekst z  12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 11:03 TU

Spędziłem wczorajszy poranek w bardzo dobrym towarzystwie: wśród cesarzy, papieży i kardynałów, wodzów i dyplomatów, wybitnych pisarzy i humanistów – a także wśród pięknych kobiet o silnym charakterze. Nie brakło też tajemniczych nieznajomych – kobiet i mężczyzn, z których jeden dzierżył w dłoni kartkę papieru, na której można było przeczytać, że był on bliskim przyjacielem Tycjana: kartkę wymalował oczywiście sam Tycjan.

Całe to towarzystwo zebrało się bowiem w paryskim Muzeum Luksemburskim na świeżo otwartej wystawie pt. „Tycjan – oko w oko w władzą”. Szokujący trochę tytuł wynika z koncepcji wystawy, ale nie wyczerpuje wszystkich jej aspektów.

Mało kto, nie tylko wśród malarzy, miał tak rozległe stosunki z  możnymi tego świata jak Tycjan. Głównym powodem był jego ogromny talent – który sprawił, że jako dwudziestopięciolatek mianowany został malarzem oficjalnym Republiki Weneckiej – ale nie bez znaczenia dla jego kontaktów z arystokracją wenecką musiał być fakt, że urodził się w rodzinie szlacheckiej: łatwiej też było cesarzowi Karolowi V przyznać mu tytuł pierwszego malarza i Order Złotej Ostrogi. Wszelako anegdota o tym, że pozujący do portretu cesarz sam podniósł z ziemi pędzel który Tycjanowi wypadł z ręki symbolizuje powszechny i bezgraniczny podziw dla jego geniuszu jako malarza: nie ma ona niestety historycznego potwierdzenia.

Tak więc wystawa ukazuje Tycjana jako portrecistę, dzierżącego władzę najwyższą – władzę utrwalania na zawsze rysów i charakteru możnowładców, decydujących o losach Europy i świata, ale których moc ograniczona była w czasie. Cesarz Karol V, Filip II hiszpański, król Francji Franciszek I, papież Paweł III, który nieśmiertelność na tej ziemi zawdzięcza słynnemu portretowi z bratankami – kardynałowie  Alessandro Farnese i Cristoforo Madruzzo – któż poza historykami Kościoła pamięta że ten ostatni był głównym organizatorem Soboru Trydenckiego? – przepotężni dożowie weneccy, których nazwiska giną w masie – przedstawiciele wielkich włoskich rodów, Este, Gonzaga, della Rovere – wszyscy oni przeczuwali że portret wykonany przez Tycjana, to nie tylko kwestia tego, co nazwalibyśmy dziś prestiżem lecz coś więcej.

Ale też rozumieli oni widocznie, że Tycjan potrafi nie tylko uwiecznić ich pozycję możnowładców podkreślając powagę, bogactwo i inteligencję portretowanego, ale zarazem uchwycić w fizycznym podobieństwie cechy ich charakteru i rodzaj wrażliwości. Przykładem może być zarówno chytry wyraz twarzy papieża Pawła III, jak oblicze Filipa II, łączące bezgraniczną dumę władcy połowy świata z chorobliwym napięciem. Psychologiczna analiza której oddaje się Tycjan jeszcze bogatsze efekty daje w portretach zaprzyjaźnionych intelektualistów jak Aretino czy kardynał Bembo – którym poświęcona jest osobna sala – albo w portretach kobiet, nawet gdy chodzi o modelkę w kompozycji alegorycznej (Wenus i Amor) albo biblijnej (Judyta).

Ta ostatnia dokonuje swego krwawego czynu z niepokojącą beztroską i poczuciem radosnego tryumfu, który, dzięki kontrastowi jej jasnej i świetlistej twarzy z mroczną plamą głowy Holofernesa można interpretować jako tryumf piękna i zmysłowości nad brutalną siłą.

Nieśmiertelność, jakiej udziela Tycjan ukazuje się w pełni w innym portrecie kobiecym – Izabeli d’Este: malarz przedstawił ją jako młodą dziewczynę – cofając czas o lat dwadzieścia – podkreślając kontrast ślicznej niewinnej buzi z twardym i pewnym siebie wyrazem oczu, pełną dumnego napięcia postawą – i jedną ręką spoczywającą swobodnie podczas gdy druga jest zaciśnięta w pięść. Izabela była z portretu tak zadowolona, że przyznała, iż nigdy nie była taka piękna. A czerwona sułtanka, Roksolana, która niemal wyzywająco patrzy na widza bawiąc się kameleonem? Dlaczego ten jej portret nie jest reprodukowany w polskich podręcznikach?

O każdym z portretów możnaby bez końca, podobnie o znaczeniu Tycjana w historii portretu w ogóle. Wystawa w Muzeum Luksemburskim otwiera te interpretacyjne perspektywy, jest spotkaniem z malarstwem, ale równocześnie bajecznym przedstawieniem, galerią herosów, co podkreśla sama ekspozycja – obrazy rozwieszone są rytmicznie na ścianach pokrytych ciemnobarwną aksamitną materią nawiązującą do renesansowego wystroju wnętrz.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU