Piotr Błoński
Tekst z 12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 12:31 TU
Yves Klein najczęściej kojarzy się z błękitem jego własnego chowu, o nazwie IKB – International Klein Blue – którego recepturę artysta opatentował. Wbrew temu co się czasem sądzi, wcale nie tworzył on wyłącznie w tym kolorze, jakkolwiek stosowanie w innych dziełach różu albo złota w płatkach posłuszne jest podobnej doktrynie: pragnął on by barwa impregnowała przedmioty – płaszczyznę obrazu, relief, rzeźbę, do takiego stopnia aby oglądający tracił poczucie realnej powierzchni. Dokumentował też proces tworzenia i towarzyszące mu zabiegi, publikacje, utwory muzyczne oraz gesty i rytuały – do których jako mistrz dżudo przywiązywał wielką wagę. Owej impregnacji poświęconych jest pięć pierwszych sal – jej zwieńczeniem jest seria zaimpregnowanych barwą gąbek sterczących na słupkach niczym pomniki.
Trzy kolejne sale poświęcone są próbom innych technik które miały służyć, jak sam tłumaczył, iluminacji materii: w jednych Klein pokrywa powierzchnie płatkami złota, w innych, nazywanych Kosmogonie – wykorzystuje zjawiska naturalne – deszcz i wiatr, w innych jeszcze, najmniej zresztą przekonywujących, płomień, którego brunatne przypalenia fiksują ślad kobiecego ciała na płótnie. To się jakoś wiąże z trzecią grupą – Klein mówił tu o Wcieleniu – ilustrowaną głównie przez tzw. Antropometrie. W ich tworzeniu Klein posługiwał się ciałem modelek czy modeli jako pędzlem: w niektórych przypadkach uzyskując w ten sposób frapujące efekty plastyczne.
W niektórych... Ta wielka wystawa spełnia wszystkie kryteria monografii – toteż ważnym jej składnikiem jest dokumentacja twórczości, fotografie, nagrania, i moc cytatów czerpanych z licznych wypowiedzi artysty. Te zostały w ostatnich latach starannie przebadane i opublikowane. Klein organizował w paryskich galeriach performanse, epatował publiczność, opatrywał swe dzieła i wystawy w bogate objaśnienia monopolizujące ich interpretację, słowem był w tym prekursorem spojrzenia lub postawy dzisiajszych twórców. Ale przypomnienie tych zabiegów, ciekawe dla historyka i ukazujące nastrój ostatnich lat Paryża jako stolicy sztuki, wcale nie służy odbiorowi. Dzieła tracą swą indywidualność, stają się ilustracją postawy i kolejnych teorii. Wygłaszane pompatycznie, jak świadczą nagrania, objaśnienia i teorie Kleina stopniowo przechodzą w ogólną teorię wszystkiego. Wystawa robi się nudna.
Poszczególne obrazy Kleina przyjemnie jest napotkać i rozpoznać w każdej kolekcji, przyjemnie jest zanurzyć wzrok w jego błękicie – ale z całej jego twórczości nie wynika dla sztuki, czy dla wrażliwości, tak wiele, jak on sobie sam wyobrażał. Okazuje się, że ta wielka wystawa w Centrum Pomoidou jest na niego za wielka.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU