Piotr Błoński
Tekst z 12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 12:37 TU
Combines, to obrazy, rzeźby, kolaże, asamblaże – i wszystko to na raz. Mówiono, że Rauschenberg tworzył je z rozmaitych strzępów, odpadków, a nawet śmieci – w latach pięćdziesiątych używanie pospolitych, zdawałoby się przypadkowych materiałów uchodziło jeszcze za prowokację. W rzeczywistości, ich dobór wcale nie był ani przypadkowy, ani nieprzemyślany.
Rauschenberg – żyjący do dziś – podkreśla, jak wiele zawdzięcza Josefowi Albersowi, u którego studiował pod koniec lat 40-tych; na jego zajęciach uczniowie analizowali właściwości fizyczne najrozmaitszych materiałów: cegły, bawełny, słomy, kartonu, papieru gazetowego lub tapety – oraz relacje jakie powstają w ich zestawieniu. Na to nałożył się wpływ dadaistów oraz kolaży Picassa. Serię Combines poprzedzają bezpośrednio Red paintings z lat 53-54, zapowiadające wykorzystanie obcych, by tak rzec, elementów w kompozycji.
W następnych latach te elementy są już na obrazach zadomowione, zawłaszczają nie tylko powierzchnię, ale przemieniają jej znaczenie, a równocześnie wpuszczają z powrotem do obrazu konkretną rzeczywistość otaczającego świata – bo przecież dominowała wówczas abstrakcja. Powstaje więc obraz, który zbudowany jest z nałożenia wycinków gazet, zachlapanej farbą skarpetki, pocztówki albo fotografii z albumu, zarysowanych lub posmarowanych farbą kartek, fragmentów tkanin, czasem też przedmiotów wyraźnie występujących z jego powierzchni, choćby kawałków mebli lub wypchanych zwierząt, i który funkcjonuje niemniej jako bogata, harmonijna kompozycja, nawet jeśli poszczególne elementy mogą się zdawać pospolite, wulgarne, niedbałe czy szokujące. Na wystawie jest kilka Combines uważanych z kamienie milowe malarstwa nowoczesnego – Untitled z 1954 roku z wprawionymi fotrografiami i fragmentem drewnianej półeczki, bliźniacze Factum jeden i Factum dwa z 1957 roku – które są refleksją, czy dyskusją z abstrakcją ekspresyjną i które kwestionują jej spontaniczność, Odaliska – gdzie skojarzeniom erotycznym przeciwstawiony jest wypchany kogut i od której Rauschenberg zaczął stosować gotowe powszechnie dostępne reprodukcje, fotografie reklamowe na równi z reprodukcja i światowego malarstwa, Monogram – sprowadzony do Centrum Pompidou ze Sztokholmu – gdzie wypchana koza opasana starą oponą pasie się na rzuconym na podłogę abstrakcyjnym płótnie. Ale wymienianie tych elementów nie ma wielkiego sensu, chyba żeby zaznaczyć, że Rauschenberg wykorzystywał przeważnie przedmioty, czy ich fragmenty, składające się na jego najbliższe otoczenie lub zapamiętane z dzieciństwa – w jakiś sposób opowiadał on w tych obrazach także swoje życie.
Nie rewolucjonista zatem, ale klasyk, twórca konsekwentnego języka form i znaczeń jaki te formy niosą. W tej spokojnej powadze, którą ujawnia wystawa w Centrum Pompidou, Rauschenberg jest może bardziej zaskakujący niż w latach kiedy jego śmieci epatowały nowojorską publiczność.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU