Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2006-11-25 Rewolucja barokowa we Francji

 Stefan Rieger

Tekst z  12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 19:01 TU

Genealogia „rewolucji barokowej” we Francji – La Naissance d’Osiris  Rameau – „Griselda” Vivaldiego Płytą Roku – recital Jaroussky’ego

W czepkum urodzony, albowiem chciałem dziś Państwu mówić o najnowszych francuskich dokonaniach w dziedzinie Baroku, a tu miesięcznik DIAPASON poświęca właśnie swój grudniowy numer genealogii „rewolucji barokowej” we Francji...

Jeden z najlepszych znawców przedmiotu, Ivan Alexandre, znalazł po temu dobry pretekst, jakim było wskrzeszenie przed dwudziestu laty opery Lully’ego Atys, uznawanej za zaginioną od 1753 roku. To z pozoru anegdotyczne, lecz w istocie wiekopomne wydarzenie stało się kamieniem milowym w mozolnym procesie rehabilitowania Baroku w kraju, który przez stulecia wypierał się swego barokowego dziedzictwa, albo maskował je terminologią „klasycyzmu”: niech tam sobie wyuzdani Włosi lub pokręceni Niemcy kultywują barok, nasza kartezjańska dusza nie da się zaczadzić, my jesteśmy klasyczni!... Tak się widzieli Francuzi w czasach Ludwika XIV, nawet jeśli sfrancuziały Włoch Jean-Baptiste Lully zdołał ich wówczas zarazić swym operowym wyuzdaniem. Zaraził, ale też i zraził: niezdrowym miazmatom dano odpór i dopiero po z górą dwóch stuleciach opera barokowa wróciła do łask. Koniec grudnia i styczeń Anno Domini 1987 okazał się momentem przełomowym: triumfalna premiera Atysa w paryskiej Opera Comique - którą zawdzięczamy zespołowi Arts Florissants pod dyrekcją doszczętnie sfrancuziałego Amerykanina Williama Christie - zwieńczała półtora wieku niedocenianych wysiłków i otwierała nową erę, o czym za chwilę...

CD1/12 Lully – Atys, Sommeil – Christie HARMONIA MUNDI HMC90125759

Scena Snu z opery Lully’ego Atys – Les Arts Florissants pod dyrekcją Williama Christie...

Od tej premiery sprzed dwudziestu laty zaczęła się poniekąd nowa era. Lecz Ivan Alexandre słusznie przypomina, że poprzedziło to półtora wieku dyskretnych, ambitnych, mniej lub bardziej udanych przygotowań. Przez stulecia interesowano się jedynie muzyką skomponowaną tu i teraz. Pierwszymi, którzy poczęli oglądać się za siebie, byli Romantycy. Emblematyczna data to oczywiście 11 marca 1829, gdy w Berlinie młodziutki Mendelssohn wskrzesza Pasję Mateuszową Bacha.

Lecz już w trzy lata później kompozytor i muzykolog Francois-Joseph Fetis rzuca wyzwanie strażnikom tradycji z paryskiego Konserwatorium, werbując muzyków do przedsięwzięcia o nazwie Concert historique, niemającego zagranicą precedensu. Archeolog Fetis był 19-wiecznym Harnoncourtem. Wkrótce znalazł adeptów: śpiewaczka Pauline Viardot, przyjaciółka Chopina, z zapałem rekreowała „styl antyczny”, a nieco później kompozytor Vincent d’Indy założył z przyjaciółmi Schola Cantorum, dysydencką instytucję podważającą monopol Konserwatorium i przez dziesięciolecia wskrzeszającą partytury, śpiące w zakurzonych kuferkach: przez cztery sezony obudzono więcej duchów przeszłości, niż przez cały wiek XIX – nawet jeśli instrumentarium nie nadążało: uroki dawnych brzmień, barw i stylów artykulacji odkryto naprawdę dopiero sto lat później. Za nimi poszli inni, jak dwie wielkie damy Wanda Landowska i Nadia Boulanger, zakochane w niegdysiejszej wielkości.

W latach powojennych Francja pozostała w tyle. Wszystko działo się gdzieindziej: pionierski szlak przecierali Wiedeńczyk Harnoncourt, Flamandczyk Leonhardt, Anglik Deller. Pierwszy z Francuzów Jean-Claude Malgoire założył co prawda La Grande Ecurie et la Chambre du Roy już w 66 roku, ale zaadoptował instrumenty dawne dopiero dziesięć lat później. Paryska twierdza konserwatyzmu broniła się jeszcze długo: trzeba się było przenieść, w roku 1982, do Aix-en-Provence, gdzie zadurzony po uszy we francuskiej muzyce Anglik, John Eliot Gardiner, zapoczątkował renesans francuskiego Baroku, budząc z wielowiekowego snu Boready Rameau...

CD2/6  Rameau – Boréades, extr. – Minkowski ARCHIV 289 477 5578

         Fragment Boread Jean-Philippe’a Rameau, ale nie pod batutą Gardinera – z czasów owej przełomowej premiery w Aix-en-Provence – lecz po dyrekcją Marca Minkowskiego, jednego z wielu aktorów owego historycznego wydarzenia, jakim był triumf w paryskiej Opéra Comique, przed dwudziestu laty, całkiem zapomnianej opery Lully’ego Atys.

Kogo tam wówczas nie było, tyleż w fosie co na scenie! W chórze śpiewali między innymi Véronique Gens i Hervé Niquet, na klawesynie przygrywał Christophe Rousset, na drugorzędne role załapali się Jean-Paul Fouchécourt czy Michel Laplénie, we flecik dmuchał Hugo Reyne, a w fagocik Minkowski. Cała ta ferajna – i jeszcze paru innych – wkrótce się rozeszła, by pod własnym odtąd szyldem pracować na rzecz odnowy. Tak zresztą ostro zabrali się do rzeczy, że nader skutecznie – aż do dzisiaj – odstraszyli cudzoziemców, mających dotąd quasi-monopol na muzykę francuską: podczas gdy Minkowski zabrał Niemcom i Anglikom Haendla, Gardiner et consortes rzucili rękawicę, zostawiając Francuzom ich dziedzictwo – jakby credo narodowe musiało zatriumfować nad kosmopolitycznym: flagi na maszt, ruki po szwam, pozwólmy każdej nacji zamknąć się w klatce jej domniemanych kompetencji, mitów i iluzji...

Odtąd cudzoziemcy omalże nie tykają francuskiego repertuaru (co jest z definicji stratą, gdyż primo: lęk nigdy nie jest dobrym doradcą, a secundo – tylko z zewnątrz można dostrzec to, co oryginalne, bezcenne, lub rażąco idiotyczne). W każdym razie, szczęśliwi uczestnicy happeningu sprzed lat dwudziestu, w paryskiej Opera Comique, poczuli zapewne zew Boży, gdyż omalże w dzień po premierze – jeden po drugim wybierali szlak emancypacji, tworząc własne zespoły wybiegające ambicją w wiek XXI-wszy.

Najsłynniejszy spośród nich – Muzycy z Luwru Minkowskiego – powstał już zresztą wcześniej, w roku 1982. Christophe Rousset założył zespół Les Talents Lyriques, Michel Laplénie Sagittarius, Hervé Niquet Le Concert spirituel, Hugo Reynes La Symphonie du Marais... Tego ostatniego miałem okazję spotkać w lecie na prowadzonym przezeń festiwalu w malowniczym dworku La Chabotterie, w samym sercu kontrrewolucyjnej Wandei.

Hugo Reyne, flecista i dyrygent, od siedmiu lat nagrywa dla firmy Accord dzieła Lully’ego – ukazał się właśnie ósmy tom tej kolekcji, z pasjonującą tragedią liryczną Amadis – lecz z dość marnymi niestety śpiewakami. Równolegle wydany został pod szyldem Musiques de la Chabotterie jeden z festiwalowych koncertów – tym razem z cennym rarytasem, jakim jest przepiękny, acz całkiem dotąd zaniedbywany „akt baletowy” Jean-Philippe’a Rameau, Narodziny Ozyrysa...

CD3/7 Rameau – La naissance d’Osiris – Symphonie du Marais Musiques à la Chabotterie MC002

Kontredans i finałowy chór z Narodzin Ozyrysa Rameau – La Symphonie du Marais pod dyrekcją Hugo Reyne’a...

Paryska premiera Atysa Lully’ego w roku 87 była, jak mówiłem, swoistym Big Bangiem: z dnia na dzień powstała cała galaktyka świetnych zespołów, a jeszcze na dokładkę – tego samego roku narodziło się w Wersalu Centrum muzyki barokowej, będące odtąd tyleż ośrodkiem badań naukowych, co wydawnictwem i biurem koncertowym, organizującym liczne festiwale czy imprezy.

Powstałe w latach 80. kapele barokowe nie za bardzo liczyły na państwowe wsparcie – i całkiem słusznie, pisze Ivan Alexandre, gdyż państwo traktowało je po macoszemu, ładując większość pieniędzy w instytucje tradycyjne. Zachowały lekkie struktury, oszczędzając na biurokracji. Wielu muzyków gra w nich dorywczo, zachowując status „wolnych strzelców”. Niezależność ma swoją cenę – gdyż trudno liczyć na kokosy – ale także daje siłę.

Z drugiej jednak strony, nawet skąpe bardzo dotacje – gdy przemnożyć je przez tak dużą liczbę zespołów – zaczynają państwu ciążyć. Toteż dla następców tego pionierskiego pokolenia nie było już pieniążków: trzeba było dość długo czekać, zanim powstaną nowe kapele – większość z nich zresztą wiąże koniec z końcem nie z pomocą państwa, lecz głównie dzięki wsparciu władz lokalnych albo regionalnych. Jest ich znowu cała flotylla: Doulce Memoire, Arpeggiata Christiny Pluhar, Le Concert d’Astrée pod dyrekcją Emmanuelle Haim, wreszcie trzy moim zdaniem najbardziej rewelacyjne (obok założonych dużo wcześniej Muzyków z Luwru): Le Poème Harmonique pod kierunkiem Vincent Dumestre’a (wyspecjalizowany głównie w muzyce Renesansu), Ensemble Matheus Jean-Christophe’a Spinosiego (o którym za chwilę) oraz nawiązujący do bachowskich tradycji pyszny zespół Café Zimmermanna...

CD4/3  Lully – Petit air pour les mesmes – Cafe Zimmermann ALPHA 074

Petit air pour les mesmes Lully’ego w wykonaniu zespołu Cafe Zimmermanna, którym kierują świetna klawesynistka Celine Frisch i skrzypek Pablo Valetti... Kapela nagrała dla firmy Alpha całą kolekcję perełek, m.in. trzy znakomite płyty z rozmaitymi koncertami Bacha – ma zresztą zamiar tę serię kontynuować, a tymczasem ukazał się jej kompakt z symfoniami syna lipskiego Kantora – Carla Philippe’a Emmanuela...

Na koniec zostawiłem sobie Spinosiego i jego Ensemble Matheus, który najwyraźniej postanowił zabrać Włochom Vivaldiego. Kontynuując cykl oper Rudego Księdza, zainicjowany przez Jolantę Skurę – zanim sprzedała swą firmę Opus 111 niezależnemu koncernowi Naive – pełen temperamentu szef kapeli z Brestu przymierzył się teraz do dzieła ambitnego, karkołomnego, od którego dotąd stroniono – Grizeldy, powstałej w Wenecji w 1735 roku, a więc u schyłku życia Vivaldiego. Rezultat jest olśniewający, zewsząd sypią się nagrody – czytelnicy DIAPAZONU wybrali Grizeldę Płytą Roku. Niemałym atutem jest wyśmienita obsada: Marie-Nicole Lemieux w roli tytułowej, Stefano Ferrari, Philippe Jaroussky, Véronica Cangemi...

CD5/2  Vivaldi – La Griselda, Ombre vane – Spinosi OPUS 111 OP30419

Ombre vane, czyli aria Constanzy z Griseldy Vivaldiego – Véronica Cangemi i Ensemble Matheus pod dyrekcją Jean-Christophe’a Spinosiego... Jeden z uczestników tego przedsięwzięcia – młody kontratenor Philippe Jaroussky – robi we Francji prawdziwą furorę i w ciągu paru lat stał się gwiazdą pierwszej wielkości. Wciąż jeszcze brak mu troszkę ciężaru gatunkowego, ale wspiął się dzisiaj na wyżyny wirtuozerii – czego dowodzi w nagranym ze Spinosim dla Virgina recitalu arii Vivaldiego, zatytułowanym „Heroes”. Kto wie, czy ta płyta nie stanie się podobnym przebojem, jak pamiętny recital Cecilii Bartoli?

CD3/5  Vivaldi – Alla rosa ruggiadosa – Jaroussky/Spinosi  VIRGIN 3634142

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU