Stefan Rieger
Tekst z 12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 20:01 TU
Odchodzą jeden po drugim ci, o których mówi się : « ostatni z wielkich »: Światosław Richter, Georg Solti... Przyjdzie nam żyć na planecie karłów ? Może nie będzie tak źle. Ale niektórych nie ma już od dwudziestu lat i wciąż nie widać, kto kiedykolwiek mógłby ich zastąpić. Były i będą piękniejsze głosy, ale nie będzie drugiej Callas.
Barwa, uroda, słodycz głosu : drugorzędne przypadłości. « Gdyby nie widziało się jej oczu w najdrobniejszym z jej dźwięków - pisze ładnie André Tubeuf - żaden z jej dźwięków nie wydawał by się piękny. Ślepy nie słyszał by Callas »...
To trzeba zobaczyć, by pojąć na czym polega niepowtarzalny cud. Gdy już zrozumiemy, potem możemy spokojnie wyłączyć obraz i puszczać sobie kolejno dwadzieścia parę płyt z pięknej, rocznicowej reedycji, dokonanej przez EMI. Ale winni jesteśmy wdzięczność telewizji ARTE, która poświęciła Marii Callas - w ostatnią niedzielę - cały niekończący się wieczór. Dopiero obraz uzmysławia nam jej bezkompromisowość, totalne zaangażowanie, « integralność ».
Kiedy zdarła sobie głos, jej kochanek Onassis powiedzieć miał : « Jesteś niczym, masz tylko gwizdek w gardle i on się zepsuł ». Głupi miliarder nie dorastał jej do pięt, niczego nie zrozumiał. U Callas głos był tylko przedłużeniem reszty : ciała i duszy, wrażliwości i inteligencji ; był niezbędnym dopełnieniem wyrazu. Cała była muzyką, a ta « całość », integralność - nie dopuszczała żadnych koncesji, najmniejszego spadku napięcia, jakiegokolwiek pójścia na łatwiznę. I tylko dzięki temu potrafiła melodramat przekształcić w tragedię, wysublimować operę, gatunek dosyć kiczowaty i uszlachetnić bel canto, muzykę nie najwyższego lotu.
Diabeł tkwi w szczegółach, a właśnie w szczególe odczytać można całą sztukę Callas. Najdrobniejszy niuans, każdą choćby niewdzięczną spółgłoskę - na którymi inni prześlizgują się zgrabnym portamento - śpiewała tak, jakby było to kwestią życia i śmierci. « Nie zapominała najmniejszego przecinka - mówi celnie aktorka Laura Betti, która na ARTE wspominała swą współpracę z Callas przy « Medei » Pasoliniego - gdyż ona była fizycznie przecinkiem, partyturą i twórcą »..
To samo niejeden może odczuć patrząc na Glenna Goulda grającego Kunst der Fuge Bacha. Wbrew głupim porzekadłom, są jednak ludzie « nie do zastąpienia ». Pośmiertny triumf warsztatu, bezkompromisowości i idealizmu niechaj nas nie myli : połóżmy to na karb nostalgii, z silną domieszką mitu i kultu Divy. Czy mogła by dziś narodzić się nowa Callas ? Czy w erze triumfującego merkantylizmu i bylejakości w ogóle ktoś by ją zauważył, pozwolił jej zaistnieć ?
CD1/2 A.Thomas - Hamlet, fragm. IV Aktu - Callas EMI CDC 7 47283 2
Maria Callas w roku 1959, we fragmencie IV Aktu Hamleta, opery Ambroise Thomasa, orkiestrą Philharmonia dyrygował Nicola Rescigno. Znajdą ją państwo na płycie EMI poświęconej « Scenom szaleństwa i ariom bel canto ».
Bye bye Richter
Odchodzą, jako się rzekło, najwięksi..: Swiatosław Richter miał nieszczęście odejść 1go sierpnia, gdy wszyscy tkwili w korkach wiodących ich ku plaży. Nie było lamentu i powszechnej żałoby. Ale jego też trudno będzie zastąpić. On także był « integralny », skoncentrowany do granic wytrzymałości, nie dający nam nigdy odsapnąć. Słuchając Richtera zapomina się o całej mechanicznej stronie interpretacji. Z instrumentem był w takiej komitywie, że powstaje wrażenie, jakby go pomijał : poddajemy się iluzji, że zamiast asystować w procesie odtwarzania, uczestniczymy w samej muzyce.
W pewnym sensie, jako człowiek, był nawet od Callas bardziej integralny. Ona żyła w tragicznym rozdwojeniu, między swym światowym życiem « à la Lady Di », a bezkompromisowym kapłaństwem sztuki. Richtera nie da się rozdwoić : wielki świat miał w nosie, chodził jak kot własnymi ścieżkami, nie schlebiał nigdy gustom publiczności, nie trawiła go najmniejsza zazdrość wobec rywali. Robił swoje, najchętniej w małym kościółku w Pipidówce.
Zostawił po sobie dziedzictwo często dość « niechlujne » : poza nagraniami studyjnymi - czego nie lubił robić - dawał się przyłapywać na żywo w sytuacjach akustycznie kompromitujących. Ale te nagrania live - zwłaszcza « Obrazki z wystawy » zarejestrowane w Sofii i cała seria recitali w Pradze, z Chopinem, Schumannem, Schubertem, Lisztem - mówią nam chyba najwięcej o jego sztuce. Proponuję państwu, z drugiego zeszytu Preludiów Debussy’ego, « Les fées sont d’exquises danseuses » - z niekomercyjnego nagrania, dokonanego podczas recitalu w Cosenza, w styczniu 1993 roku. O « Images » Debussy’ego Richter pisał w jednym z listów, że to « najpiękniejsza muzyka świata »..
CD2/15 Debussy - 4e Prelude, II Livre - Richter (ERMITAGE ERM 422-2)
Wielkim wydarzeniem w przyszłym roku, jak sądzę, będzie ukazanie się długiego filmu o Richterze. Bruno Monsaingeon, który spędził z pianistą wiele czasu, w ostatnich dwóch latach, kończy właśnie montaż.
Bye bye Solti
Sir Georg Solti miał jeszcze mniej szczęścia od Richtera. Zasnął spokojnym snem akurat w dniu, w którym świat opłakiwał pewną księżniczkę, a może jej ikonę. O tym, czy Solti również jest « nie do zastąpienia », trudniej mi się wypowiedzieć. Nie ma w sobie czegoś tak charakterystycznego, co by stanowiło o jego wyjątkowości. Był po prostu wielkim dyrygentem i mistrzem muzycznego teatru.
Solti - podobnie jak Callas, Karajan czy Gould - wyciągnął także wszystkie konsekwencje z faktu, że nagranie studyjne - jest odrębną dziedziną sztuki, że trzeba do niego podejść - mówił w jednym z wywiadów - « jak rzeźbiarz, który lepi wszystko sam, z wyjściowego surowca », wykorzystuje pełnię technicznych środków, aby stworzyć coś specjalnego i trwałego. Soltiemu jak mało komu udało się przełożyć przestrzenność i feeryczność muzycznego teatru na język płaskiego krążka. Jego żwawa batuta, choć analityczna i ostra jak u jego mistrza Toscaniniego, nie trzymała śpiewaków na krótkiej smyczy niewzruszonego metrum, lecz pozwalała im oddychać pełną piersią.
Przez pół wieku współpracy z DECCA Solti zostawił na płytach niejedno tego świadectwo. « Zaczarowany flet » Mozarta jest jak bajka w technicolorze, opery Straussa kipią życiem, wagnerowska Tetralogia nie ma w zasadzie konkurencji. Ostatni rok Soltiego był rokiem jego triumfu. Ukazywały się jedna po drugiej nowe płyty : Wagner, Strauss, Elgar, Czajkowski... W jesieni 85-lecie uczcić miano sensacyjnym « Don Giovannim » z Brynem Terfelem i Renee Fleming, śpiewaczką w której do tego stopnia się zakochał, że siadł do fortepianu i nagrał z nią recital.
Sir Georg Solti był w wyśmienitej formie. Mówił, że z wiekiem robi się coraz « lżejszy i bardziej powietrzny », mówił też, że « po Mozarcie - inaczej dyryguje Wagnerem ». Słychać to w « Spiewakach Norymberskich », zarejestrowanych z orkiestrą z Chicago w roku 1995, z José van Damem w roli Sachsa. Uderza klarowność, przestrzenność i lotność, nie ma w tym nic z owego (jak parskał Claudel) « szwabskiego bigosu ». Posłuchajmy początku II Aktu.
CD3/9 Wagner - Die Meistersinger, fragm. II Aktu - Solti/Chicago(DECCA 452 606-2)
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU