Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

1998-01-16 Sergiu Celibidache, dyrygent mityczny

 Stefan Rieger

Tekst z  12/02/2010 Ostatnia aktualizacja 12/02/2010 20:06 TU

Jest pozornym tylko paradoksem, że dwóch najbardziej mitycznych dyrygentów końca stulecia - Sergiu Celibidache i Carlos Kleiber - wytworzyło wokół siebie tak niezwykłą aurę głównie dzięki swej nieobecności.

W wypadku Kleibera jest to dla melomanów tym bardziej bolesne, że braku płyt nie kompensują nawet publiczne występy : udzielał się zawsze w dawkach homeopatycznych. Co do wielkiego Rumuna - nie stronił on co prawda bynajmniej od fizycznego kontaktu z publicznością, stale dyrygował w radiu, chętnie dzielił się swą wiedzą z młodzieżą - ale kategorycznie odmawiał nagrywania.. Uważał to za formę zdrady; twierdził, że płyta « kłamie », że w żaden sposób nie jest w stanie oddać magii koncertu, który jest niepowtarzalny, odbywa się w sali o określonej akustyce i przy współudziale słuchaczy. A im bardziej nie dawał się zapuszkować, tym bardziej rósł jego mit. I w końcu, półtora roku temu, złożono go do trumny. Amen, mit prysnął, zostanie tylko wspomnienie.

Otóż nie, duch niespodzianie został wskrzeszony i wraca w różnych wcieleniach : papierowym, dźwiękowym i filmowym. Pamięć o Mistrzu przetrwa dzięki staraniom żony i syna. Najpierw pojawiła się książka : « Celibidache, spotkania z człowiekiem nadzwyczajnym ». Od grudnia, w dwóch paryskich salach wyświetlany jest niezwykły, ponad trzygodzinny film, pod tytułem « Ogród Celibidache’a », zrealizowany z czułością i taktem przez syna dyrygenta, Serge’a Ioana Celibidachi. I wreszcie, last but not least, firma EMI wydała dziesięć kompaktów, na których zarejestrowane są znakomicie koncerty z Monachijską Orkiestrą Filharmoniczną, z przełomu lat 80. i 90.. To nagłe zmartwychwstanie jest na pewno wydarzeniem.

Celibidache to była postać, jedyna w swoim rodzaju. Fenomenalny technik, tyran wyciskający z muzyków siódme poty, nie akceptujący niczego poniżej perfekcji, odrzucający wszelkie kompromisy. Urodzony w Rumunii w roku 1912, był człowiekiem wielkiej kultury : zaczął jako pianista, przez moment był dyplomatą, studiował matematykę i filozofię, podawał się za « fenomenologa ». Charakter miał ostry i nigdzie długo nie zagrzał miejsca. Po wojnie wydawało się, że przejmie Filharmoników Berlińskich po Furtwaenglerze - niektórzy widzieli w nim naturalnego spadkobiercę genialnego Wilhelma - ale miejsce zajął Karajan. Celibidache odpłacił mu po latach w Der Spieglu : « To bandzior. Albo jest dobrym biznesmanem, albo jest głuchy ». Innym kolegom po batucie też zresztą nie przepuszczał : Toscanini to « fabryka nut », Abbado « szczyt beztalencia », a Karl Bohm to « worek z kartoflami, który w życiu nie zadyrygował jedną nutą muzyki ». Ale Celibidache, kapłan sztuki i dyktator, był jednocześnie wspaniałym pedagogiem i miał świetny kontakt z młodzieżą.

Czy był « geniuszem » ? Płyty, który niespodzianie spadają nam z nieba, dają dość ambiwalentne świadectwo jego sztuki. Celibidache nie znosił pojęcia « interpretacja » - twierdził, że nie chodzi o żadne interpretowanie, lecz dążenie do prawdy. Ale jego « prawda » jest najczęściej tak niesłychanie subiektywna, że trudno jej nie uznać za interpretację - zazwyczaj bardzą osobliwą, do niczego innego nie podobną. Dotyczy to zwłaszcza temp, na ogół szalenie powolnych : Celibidache zawiesza czas, delektuje się współbrzmieniami i akcentami - na pozór kosztem struktury dzieła, przynajmniej takiej, do jakiej przywykliśmy. Mówię « na pozór », gdyż często narzuca nam strukturę inną, własną - za pomocą własnych, magicznych środków. Stosuje wyrafinowaną interpunkcję, niczym Proust nadając niekończącym się, meandrycznym zdaniom idealny rytm.

Nikt, tak jak on, nie umiał rozśpiewać wszystkich pulpitów orkiestry, wyeksponować każdego, najdrobniejszego szczegółu - nie zbaczając przy tym z głównej trasy. Był alchemikiem dźwięku, hipnotyzerem, zaklinaczem węży... Czy coś z tej magii zostało na płytach ? Posłuchajmy feerii barw z « Morza » Debussy’ego, Filharmoników z Monachium zaklina Sergiu Celibidache...

CD1/ 8  Debussy - « La Mer », fragm. - S.Celibidache EMI 556 520-2

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU