Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2006-01-06 Mozart senior i junior – portret Yvonne Lefébure

 Stefan Rieger

Tekst z  15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 15:59 TU

Czaszka Mozarta – 20 rocznica śmierci Yvonne Lefébure – Franz Xaver Mozart...

Fundacji Mozarteum w Salzburgu nie udał się „mocny akord”, jakim zainaugurować chciała obchody Roku Mozartowskiego. Zapowiedziano szumnie, że w dokumencie jaki nada w niedzielę 8 stycznia austriacka telewizja ORF, przedstawione zostaną „rozstrzygające” wyniki badań, które miały dowieść, czy przechowywana przez Fundację od 1902 roku czaszka jest – lub ewentualnie nie jest – czaszką Mozarta. Otóż wszystkiego, czego się dowiedzieliśmy, to tego, że ... ewentualnie.

Zespołowi Walthera Parsona z Instytutu Medycyny Sądowej w Insbrucku – wbrew obietnicom „niedwuznacznych rezultatów”, potwierdzonych w Laboratorium Armii USA – nie udało się w istocie dowieść niczego, a nawet jeszcze mniej. Nie tylko bowiem nic nie dało porównanie kodów genetycznych czaszki i kości domniemanej babki oraz siostrzenicy Amadeusza, ekshumowanych przed rokiem, z akompaniamentem protestów Kościoła, z rodzinnego grobowca Mozartów w Salzburgu, ale co więcej – analizy genetyczne wykazały, że obie panie pochowane w grobie – poza tym, że z czaszką nic je nie łączy – same również nie są krewniaczkami. Zamiast jednej tajemnicy, mamy więc odtąd dwie. I poniekąd bardzo dobrze. Salzburg handluje już Mozartem w czekoladzie, w marcepanie i pod wszystkimi innymi postaciami.

Ani trochę nie potrzeba nam „świętej relikwii”, aby wielbić Mozarta, po którym nie pozostało – jak pisze Alfred Einstein na końcu swej pięknej książki – „nic doczesnego prócz paru marnych portretów, z których żaden nie przypomina pozostałych”, a „to, że wszystkie odlewy jego maski pośmiertnej, która ukazałaby jego prawdziwe oblicze, rozpadły się na kawałki, jest jakby symbolem”. To tak, dodaje Einstein, „jakby Duch Swiata pragnął wskazać: oto czysty dźwięk, uładzony w nieważki kosmos, przezwyciężenie wszelkiego ziemskiego chaosu, duch z mego ducha”...

CD1/1 Mozart – Adagio KV 411 BRILLIANT CLASSICS 92627/16

Początek Adagia B-dur KV 411 na rożki basowe i klarnety – z kompletu dzieł Mozarta, wydanego przez BRILLIANT CLASSICS. Można je było usłyszeć w paryskim Audytorium Luwru, gdzie Rok Mozartowski zainaugurował 4 stycznia piękny koncert z rzadko słyszanymi utworami, łączącymi się głównie z masońską symboliką, dla której klarnet i zwłaszcza rożek basowy to instrumenty emblematyczne. Zespołowi dęciaków o nazwie Zefiro towarzyszyli również, w przepięknych sześciu Nokturnach, śpiewacy różnych narodowości – wśród nich polski baryton Bartłomiej Misiuda.

Yvonne Lefébure

Grozi nam w tym roku przedawkowanie Mozarta, ale zanim 27 stycznia wystrzelą fajerwerki – zdążymy jeszcze przypomnieć o innej rocznicy, przypadającej już za dwa dni – 23 stycznia: dwudziestej rocznicy śmierci Yvonne Lefébure. Była to postać wielce malownicza, o czym przypomina wydany z tej okazji przez SOLTICE – obok kilku płyt z jej nagraniami – fascynujący DVD z archiwaliami. Łezka się w oku kręci, gdy widzimy 80-letnią „Joannę d’Arc fortepianu” (jak mówi o niej jeden z krytyków) - w 1977 roku w programie Jacques’a Chancela „Le Grand Echiquier”, na drugim programie publicznej telewizji, o 20.30 – jak długo opowiada o Ravelu, Cortot czy Beethovenie, grając z werwą Bacha i Schumanna. Łza się kręci też dlatego, że od dawna już takich programów, o tej porze, w telewizji nie uświadczysz...

CD2/1  Chopin – Mazurek a-moll op.41/2 – Y.Lefébure 

Mazurek a-moll Chopina nagrany przez ponad 70-letnią wówczas Yvonne Lefébure. Koncertowała potem jeszcze długo: miała 82 lata, gdy wystąpiła po raz ostatni w paryskiej Salle Gaveau. Do końca kipiała energią, mówiła o sobie, że „ponosi ją temperament” i że dopiero, gdy dożyje stu lat, trochę się utemperuje i zacznie grać jak trzeba. Szczególnie uwielbiła Beethovena: mówiła że jest jej najbliższy – ze względu na „paskudny charakter i gwałtowność”. Ale fenomenalnie też grała Bacha, jak mało kto umiejąc oddać bogactwo polifonii, by już nie wspomnieć o Schumannie (jej ulubionym Romantyku), czy wreszcie o Debussym, przed którym popisywała się jako dwunastolatka, ale – jak potem opowiadała – „bardziej był zainteresowany jej długimi lokami, niż jej grą”.

Trzy lata wcześniej, spotkanie z Alfredem Cortot rozbudziło w niej pasję do muzyki. Do jego klasy trafiła w 13-stym roku życia i chyba nikt, jak ona, nie przyswoił do tego stopnia metody Mistrza, aby przekazać ją dalszym pokoleniom. Przejęła nawet niektórych z jego najzdolniejszych uczniów, jak Dinu Lipatti czy Samson François. Yvonne Lefébure – która grywała z największymi muzykami (Casalsem, Furtwaenglerem, Munchem, Mitropoulosem, Brittenem...) należała bez wątpienia do najlepszych francuskich pedagogów w tym stuleciu. Niektóre z jej kursów mistrzowskich zostały nagrane, a jedna z jej uczennic – Yvette Carbou, która stała się później także producentką jej nagrań – spisała też jej analizy i pouczenia w książce zatytułowanej „Lekcja muzyki”. Aby pozostać w nastroju Roku Mozartowskiego, posłuchajmy jeszczeYvonne Lefébure w sławnych wariacjach na temat Ah! Vous dirais-je maman...

CD3/7 Mozart – Wariacje „Ah! Vous dirais-je maman” – Y.Lefébure SOLSTICE SOCD 133/5  

Czy znają państwo Wolfganga Amadeusza Juniora? Tak naprawdę, gdy przyszedł na świat 26 lipca 1791 roku – na parę miesięcy przed śmiercią swego ojca – nadano mu imiona Franciszek Ksawery. Ale gdy wcześnie zaczął przejawiać muzyczne talenty, już w drugim roku życia Konstancja wysłała go na lekcje, a potem namówiła synka, by podpisywał się inicjałami genialnego ojca, z dopiskiem Junior. Z sześciorga dzieci Mozarta, przeżyło tylko dwóch synów – Carl Thomas i Franz Xaver.

Jedynie ten ostatni został muzykiem i kompozytorem, o czym mało kto wie. Miał 11 lat, gdy skomponował swój Opus Pierwszy – Kwartet fortepianowy g-moll. Nauczycieli miał pierwszej próby: Haydna, Hummla, Salieriego. Podobnie jak ojciec podbił Pragę – i to już jako pięcioletni chłopczyk – śpiewając arię Papagena na koncercie, zorganizowanym przez mamę. Podobnie jak ojcu, w Wiedniu powodziło mu się różnie. Jako siedemnastolatek uchodził tam za jednego z najlepszych pianistów i pedagogów, ale potem o nim zapomniano.

Być może lepiej pamiętają go Lwowiacy, albowiem w 1808 roku – towarzysząc hrabiemu Baworowskiemu – przeniósł się do wschodniej Galicji, gdzie był muzycznym preceptorem w domach arystokratów, między innymi u szambelana Janiszewskiego. Zdobył sobie taką reputację, że zabiegali o jego względy Czartoryscy, Poniatowscy, Sapiehowie. W 1818 roku wyruszył w długie tournee po całej Europie i co ciekawe – w Warszawie organizował jego koncerty Józef Elsner, późniejszy nauczyciel Chopina. Podróż zakończył w Wiedniu, ale nie znajdując tam stałej posady – wrócił na dalsze 14 lat do Lwowa, gdzie wielce się zasłużył jako organizator życia muzycznego. W roku 1826 założył pierwsze w tym mieście Towarzystwo Muzyczne imienia św. Cecylii, prowadząc tam znakomity chór, a później przez cztery lata dyrygował orkiestrą lwowskiego teatru. Wreszcie w roku 1838 wrócił do Wiednia, w cztery lata później wystąpił po raz ostatni jako pianista – grając w Salzburgu podczas odsłonięcia pomnika ojca jego Koncert d-moll – a w 1844 zmarł w Karlovych Varach, samotny i opuszczony.

Po Franzu Xaverze Mozarcie zostało pół setki kompozycji, których nikt prawie nie gra. Barbara Bonney nagrała niedawno dla DEKKI, z pianistą Malcolmem Martineau, zbiór pieśni „Innego Mozarta”. Trafiłem też przypadkiem na płytę z jego dwoma koncertami fortepianowymi, które dla firmy NOVALIS nagrał Henri Sigfridsson z Międzynarodową Orkiestrą Symfoniczną ze Lwowa pod dyrekcją Gunharda Mattesa. Franciszek Ksawery nie jest z pewnością Wolfgangiem Amadeuszem - wpisuje się w preromantyczny nurt brillant, przyprawiony neoklasycyzmem i lekką melancholią - ale odziedziczył po ojcu talent melodyczny. I słuchając Andante z jego II Koncertu Es-dur, który wykonał po raz pierwszy we Lwowie w 1818 roku, trudno oprzeć się wrażeniu, że 9-letni Chopin – gdy w rok później Franz Xaver Mozart grał w Warszawie – musiał siedzieć gdzieś na sali i pilnie podsłuchiwać.

CD4/5  F.X.Mozart – II Koncert Es-dur op.25, Andante espressivo – H.Sigfridsson, INSO    NOVALIS 150 175-2

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU