Stefan Rieger
Tekst z 15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 16:24 TU
Na początek mam zagadkę. Jakiego to państwa przywódca (zaznaczam: przywódca obecnie urzędujący) wypowiedział następujące zdanie: „Muzyka wielkiego lotu oczyszcza nas i napawa nas uniesieniem, i w ostatecznym rozrachunku – daje nam odczuć wielkość i piękno Boga”? Wtrącę w nawiasie, aby zmylić trop, że tę samą z grubsza myśl swego czasu bardziej prowokacyjnie wyraził Cioran, pisząc, że „Bez Bacha, Bóg byłby postacią drugorzędną”.
Aby znaleźć odpowiedź, wystarczy zresztą rozumować przez eliminację: nie mogli tego powiedzieć Chirak, Schroeder, Kwaśniewski, Blair, ani Putin lub Bush, by już nie wspomnieć o Fidelu Castro lub ayatollahu Khamenei. O Kaczyńskich się nie wypowiem, choć sądzę, że łatwiej im przyszło „ukraść księżyc”, niż docenić Księżycową. W ogóle nie widzę żadnego prezydenta, premiera, czy ważnego polityka, który wyskoczyłby z takim credo w czasach, gdy nawet ministrowie Kultury (że wspomnę choćby o Francji lub Polsce) notorycznie mają w nosie muzykę, gdyż nikt im widać nie wyjaśnił, że Bach, Mozart czy Beethoven to najwięksi geniusze ludzkości, troszkę ważniejsi niż gryzipiórki, pacykarze oraz krawcy, wyniesieni do rangi „kreatorów”.
No cóż, do władzy w ostatnich dwudziestu latach, na całym świecie, doszło pokolenie wychowane na rocku, disco lub pijackich przyśpiewkach, które wyższą muzykę ma za nic i nie jest w stanie pojąć, jak ważką ma rolę. Trudno od niego wymagać, by wiedziało, co miał na myśli chiński mędrzec Liu Bu Wei, gdy dowodził przed tysiącleciami, że od jakości muzyki – która „polega na harmonii między niebem a ziemią, na równowadze między mrokiem a światłem” - zależy zdrowie państwa; że „im muzyka bardziej hałaśliwa, tym bardziej melancholijni stają się ludzie, bardziej zagrożony staje się kraj i niżej upada władca”.
Dobrze zatem, że przywódca choć jednego państwa zdaje się dziś o tym jeszcze pamiętać, a to państwo (wróćmy do naszej zagadki) – to oczywiście Watykan. Zacytowaną wyżej apologię muzyki wygłosił papież Benedykt XVI, podczas koncertu jaki odbył się w Stolicy Apostolskiej w październiku. Dzieła Mozarta, Wagnera, Palestriny i Pfitznera wykonane wówczas zostały przez filharmoników z Monachium oraz chór chłopięcy „Wróbelków z Ratyzbony”, zespół który powstał w X wieku i którym przez trzydzieści lat kierował brat papieża, Georg Ratzinger.
Dobrze zatem, iż ostał nam się jeszcze choć jeden przywódca z wyrafinowanym uchem: być może (wolno pomarzyć...), dzięki przeciągom z Watykanu, wywieje na przykład z polskich kościołów heavy metal i sacro songi spod budki z piwem, które wyparły stamtąd Bacha, Palestrinę i Wacława z Szamotuł.
Spodobała mi się też wiadomość, że nowy papież ściągnął sobie do Watykanu - na miejsce polskich zakonnic, które dbały o wikt i opierunek poprzedniego gospodarza – pewną całkiem świecką damę, której swego czasu zwykł przygrywać na fortepianie. Nową panią domu, w Stolicy Piotrowej, jest od sierpnia 56-letnia Ingrid Stampa, specjalistka od muzyki dawnej a w szczególności od violi da gamba, przepięknego instrumentu, do którego przyuczała studentów z Hamburga i na którym sama gra na publicznych występach (w czasie wolnym od muzykowania ze swym przyjacielem, Józefem Ratzingerem). Jeszcze trochę, a zostanę papistą (ale proszę mnie nie poganiać, mogę się zaprzeć i niechybnie się zaprę)...
Sophie da gamba
Trudno w każdym razie o lepszą okazję, aby wspomnieć ze smutkiem o wspaniałej, młodej gambistce, pochodzącej z Belgii Sophie Watillon, która po czteroletniej, okrutnej walce z rakiem opuściła nas przedwcześnie 31 sierpnia, w wieku lat 40. Dyskretna, wrażliwa, wyrafinowana – w jej osobowości i grze „było coś ze sztuki japońskiej”, powiada Ivan Alexandre. Była jedną uczennic i ulubionych partnerek Jordi Savalla, ale muzykowała i nagrywała płyty również z Philippem Herreweghe, zespołem Le Poème Harmonique, z Ricercar Consort i z wieloma innymi... Ostatnio najczęściej związana była z firmą ALPHA: jej płyta z utworami Marin Marais, zatytułowana „La Réveuse”, zdobyła parę lat temu wszystkie możliwe nagrody. Nie mam akurat jej pod ręką, ale posłuchajmy Sophie Watillon w jednym z jej ostatnich nagrań dla ALPHY: ze skrzypkiem Pablo Valettim i zespołem Stylus Phantasticus gra Ciacconę Dietricha Buxtehudego...
CD1/13 Buxtehude – Ciaccona e-moll – S.Watillon etc..
ALPHA 047
Zmarła przedwcześnie w sierpniu Sophie Watillon, na violi da gamba, oraz skrzypek Pablo Valetti grali z towarzyszeniem basso continuo Ciacconę e-moll Buxtehudego...
Drugi Sokołow
Pozostańmy przy smyczkowcach, którzy ostatnio są w natarciu. Chmara skrzypków ruszyła oto na podbój Ewerestu, czyli Sonat i Partit Bacha. Oprócz młodziutkiej Julii Fischer, bezwzględnie rewelacji roku - zaatakowali szczyt szczytów Gidon Kremer i sfrancuziały Albańczyk Tedi Papavrami, a od strony barokowej Hélène Schmitt i Jaap Schroeder (we wznowionym przez NAXOS pionierskim nagraniu sprzed lat 20). Barokowcy, w tej branży, wciąż nie nadążają. Kremer jest nowoczesny i kapryśny, fascynujący i irytujący, a Papavrami szalenie muzykalny, lecz niedoskonały (wszystko jeszcze przed nim, to bystry muzyk).
Tegoroczne wydanie paryskiego, słynnego konkursu Long-Thibaud poświęcone było skrzypkom: Grand Prix i 45 tysięcy euro zdobyła 26-letnia Holenderka, Frederieke Saeijs, drugi był Japończyk Shion Manami, a trzeci Ormianin Haik Kazazyan. Zapewne jednak wszystkich tych, wielce utalentowanych skrzypków przyćmi wkrótce (jeśli już to się nie stało) 19-letni Ukrainiec, Valery Sokołow. Znakomity filmowiec i muzyk Bruno Monsaingeon powiada, że gdy usłyszał go po raz pierwszy w londyńskiej Szkole Menuhina, przed trzema laty, od razu poczuł, że tak „płomienny talent” – połączenie naturalności i dojrzałości, absolutnej swobody technicznej, muzycznego instynktu i szlachetnego, intensywnego dźwięku – nie pojawił się od czasu Ojstracha czy Menuhina. „Nie sądziłem, że tego dożyję” – zwierza się autor słynnych filmów z Gouldem, Ojstrachem czy Richterem. Monsaingeon zarejestrował przed rokiem w Tuluzie recital cudownego skrzypka z Charkowa, a parę dni temu film ów nadała telewizja ARTE. Posłuchajmy początku Introdukcji i Ronda capriccioso Saint-Saensa - grają Valery Sokołow i pianistka Swietłana Kosenko...
Saint-Saens – Rondo Capriccioso – V.Sokołow
19-letni ukraiński skrzypek Valery Sokołow grał z akompaniamentem Swietłany Kosenko początek Introdukcji i Ronda capriccioso Kamila Saint-Saensa... Hillary Hahn, Julia Fischer czy Vadim Riepin mają zatem szalenie groźnego rywala: Bruno Monsaigeon – który sfilmował ten recital – uważa zgoła, że po raz pierwszy pojawił się skrzypek, zdolny rywalizować z pokoleniem od dawna już wymarłych mistrzów smyka.
Laureaci 2005
Pażiwiom, uwidim, jak mawiają zruszczeni Ukraińcy, a tymczasem rzućmy jeszcze okiem na tegoroczne nagrody płytowe – jako że dwa spośród trzech paryskich miesięczników muzycznych przyznały już swoje laury za rok 2005. Generalnie wyborowi przyklaskuję. Trudno kwestionować wyróżnienie przez oba pisma równocześnie pary artystów, których spotkanie musi być wyładowaniem elektrycznym na dwa tysiące wolt: mam na myśli panoramę rzymskiej opery barokowej, zarejestrowaną dla DEKKI przez Cecilię Bartoli z Markiem Minkowskim. Oboje mają abonament na doroczne nagrody płytowe - Minkowskiemu zresztą dostał się jeszcze drugi Złoty Diapazon, za kompakt i DVD z kolejną operetką Offenbacha, „Wielką Księżną Gerolstein”, o której opowiadał tu państwu Piotr Kamiński. Co zresztą w niczym nie przeszkadza temu, że największy żyjący dyrygent – mam na myśli Minkowskiego – bezlitośnie jest nadal tępiony przez zazdrośników z paryskiego, muzyczno-politycznego establishmentu. Zyjemy wciąż w czasach Ludwika XIV, kiedy to Lully starannie dbał o to, aby Charpentiera – mistrza mszy i motetu, którego trzechsetlecie w tym roku obchodzimy – ani razu, przez dobre trzydzieści lat, nie wpuścić do Wersalu. Ale mniejsza z tym, Bach w końcu także musiał się użerać z tępymi biurokratami od świętego Tomasza i wiadomo, kto był górą, gdy historia odcedziła ziarno od plew. DIAPASON i LE MONDE DE LA MUSIQUE złapały w każdym razie, w sieć swego uznania, większość najlepszych spośród tegorocznych dokonań. Prawie niczego w sumie nie brakuje, co najwyżej trzech-czterech nadzwyczajnych płyt – że wspomnę o Lamento, czyli barokowym recitalu mej ukochanej Magdaleny Kożeny, o Szymanowskim Piotra Anderszewskiego, czy też o Concerto Veneziano, kolejnym dowodzie na oszałamiającą maestrię księcia barokowych skrzypiec, jakim jest Giuliano Carmignola...
CD2/11 Tartini – Concerto A-dur, Adagio – Carmignola
ARCHIV 474 8952
Adagio z Koncertu A-dur Giuseppe Tartiniego grał Giuliano Carmignola z Wenecką Orkiestrą Barokową pod dyrekcją Andrei Marcona...
Jeszcze zatem dwa słowa o dorocznych nagrodach płytowych we Francji. Oba paryskie miesięczniki zgodnie wyróżniły Julię Fischer za skrzypcowe Sonaty i Partity Bacha oraz Marissa Jansonsa za 4 Symfonię Szostakowicza nagraną z Bawarczykami. LE MONDE DE LA MUSIQUE wybiega nieco w przyszłość, nagradzając też Norwega Trulsa Mörka za jeszcze ciepłe Suity wiolonczelowe Bacha oraz Beethovenowską płytę, nagraną dla VIRGINA przez fenomenalny Kwartet Artemis, zapewne nie mający dzisiaj konkurencji (wrócę do tego przy okazji).
Bliższy memu sercu DIAPASON wyróżnia też jak najsłuszniej dwie płyty mniej konwencjonalne – jedną z genialną muzyką filmową Nino Roty, nagraną dla HARMONIA MUNDI przez Orkiestrę z Grenady pod batutą Juana Ponsa, drugą zaś z koncertami Vivaldiego w wykonaniu Wiktorii Mułłowej, pierwszej w dziejach „tradycyjnej” skrzypaczki, której udało się oswoić jelitowe struny i zakrzywionego smyka.
Najbardziej wszak zasłużoną nagrodą wydaje mi się chyba Złoty Diapazon Roku dla kompletu sonat Haydna, nagranych dla CAPRICCIO - na klawesynie, klawikordzie i fortepiano - przez mało znaną, a fenomenalną klawesynistkę z Lipska, Christine Schornsheim. Ta cegła z 14 kompaktów, sprzedawana za cenę jednej płyty, to najlepszy interes roku. Już o tym państwu wspominałem, od tego czasu wszak cegłę tę nabyłem i buszuję wciąż w owej dżungli niespożytej, haydnowskiej inwencji, w której pani Krystyna Schornsheim najlepszym jest bodaj przewodnikiem. Posłuchajmy dla przykładu, w wersji na fortepiano, finału z 48 Sonaty C-dur.
CD3/3 Haydn – Sonata 48, Finał – Ch.Schornsheim
CAPRICCIO 49404
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU