Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2005-10-22 Barenboim ambasadorem pokoju

 Stefan Rieger

Tekst z  15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 16:32 TU

West-Eastern Divan Orchestra D.Barenboima – Chaconna Bacha: H.Schmitt i M.Leonhardt – odkryty rękopis Grosse Fuge Beethovena...

„Jest pan pierwszym Izraelczykiem bez karabinu, jakiego widzę” – powiedział mały palestyński chłopczyk do Daniela Barenboima. Działo się to w Ramallah, w 2001 roku. Nad miastem krążyły helikoptery Cahalu, Barenboim grał na fortepianie przed audytorium, złożonym z czterystu palestyńskich dzieci. Władze izraelskie starały się go odwieść od tego zamiaru, przestrzegając go, że to „najbardziej niebezpieczne miejsce w świecie”. Znakomity pianista i dyrygent nie dał się zastraszyć. Swej odwagi dowiódł zresztą kilkakrotnie – potępiając przed Knessetem izraelską okupację, dyrygując w Izraelu wyklętą w tym kraju muzyką Wagnera...

Do wystąpienia w Palestynie namówił go jego przyjaciel, wielki palestyński intelektualista Edward Said, którego śmierć w roku 2003 była dla Barenboima niezwykle ciężkim ciosem. Zdążyli wszak wiele wspólnie dokonać, posiać ziarno, które będzie kiełkować. Jakiż to kontrast z owymi gwiazdami rocka i piosenki, które podszywają się pod „artystów zaangażowanych”, napędzając charity business i dorabiając sobie tanim kosztem „humanitarne oblicze”. Cóż to bowiem za „artysta zaangażowany”, który nie podejmuje żadnego ryzyka – a nawet więcej, nabija kasę głaszcząc z włosem słusznie myślące audytorium?

Daniel Barenboim uznał, przeciwnie, że prawdziwe zaangażowanie to praca od podstaw, nieustanna konfrontacja z terenem i szlifowanie detalu. Mówi, że tego, wraz z wolnością myślenia, nauczył go Spinoza (szlifierz kryształów, dosłownych i filozoficznych): gdy koncentruje się na detalu, poświęcając mu więcej uwagi, niż na to z pozoru zasługuje, rzutuje to na całokształt. W pięknie zakodowana jest moralność? Zapewne. Bez sztuki, w każdym razie, nic byśmy nie wiedzieli o niuansach: wiadomo, że diabeł – jak i anioł – tkwią w szczegółach.

Dlatego też idei, jaką Barenboim i Said wylansowali w roku 1999 w Weimarze, nie należy traktować jako taniej metafory „miłości i pokoju”, a la charity buisiness, w stylu „muzyka łączy, zbliża i łagodzi obyczaje”. Owszem, jak najbardziej, ale nie jako komercyjne widowisko, lecz jako codzienna praktyka. Ta idea, to West-Eastern Divan Orchestra, której nazwę zaczerpnięto z tomu poezji Goethego, zatytułowanego “Zachodnio-wschodni dywan”. Chodziło zaś o to, by wykazać w praktyce, iż dla bliskowschodniego konfliktu nie ma militarnego rozwiązania – że jedynie rozwiązanie, jedyne antidotum na obskuranckie, czarno-białe credo - tkwi w kulturze i sztuce.

CD1/3  Beethoven – Trio op1/3, Menuetto – Barenboim etc.
EMI 7-63124-2
Menuet z trzeciego tria Beethovena, z mitycznego kompletu, nagranego dla EMI przez Daniela Barenboima, jego przedwcześnie zmarłą towarzyszkę życia Jacqueline du Pre i Pinchasa Zukermana...

West-Eastern Divan Orchestra to dziś zespół złożony z około 80 młodziutkich muzyków, pochodzących z Izraela i rozmaitych krajów arabskich. Początki były trudne, polegały głównie na przełamywaniu uprzedzeń. Barenboim co roku zbiera swych podopiecznych na letnich warsztatach – najprzód w Weimarze, potem w Chicago (gdzie jest szefem tamtejszej, słynnej orkiestry), wreszcie w Sewilli (gdzie znalazł szczególnie cieplarniane warunki, dzięki przychylności jego przyjaciela, byłego premiera Felipe Gonzalesa) – po czym rusza z nimi w tournee po wielu kontynentach.

21 sierpnia tego roku, kulminacyjnym momentem tej przygody był występ orkiestry w Ramallah, gdzie Mozart i Beethoven wypełnili salę przystrojoną wielkim transparentem Freedom for Palestine. Barenboim do tego zresztą się nie ogranicza: z jego inicjatywy powstało w Ramallah Konserwatorium, w którym uczy fortepianu – stworzył też program muzycznej edukacji dla maluchów, z udziałem profesorów muzyki pochodzących z palestyńskich obozów dla uchodźców na Zachodnim Brzegu Jordanu. Na ziemi, gdzie muzyka europejska postrzegana jest jako sztuka „okupanta i oprawcy”, nie jest to, mówiąc oględnie, pójście na łatwiznę. Jest zresztą znamienne, że ów koncert w Ramallah, retransmitowany na żywo przez telewizję ARTE, został całkowicie zignorowany przez media arabskie – aczkolwiek, w międzyczasie, West-Eastern Orchestra zdołała zrobić mały wyłom w murze uprzedzeń, dając w Rabacie, stolicy Maroka, pierwszy swój występ w kraju arabskim.

Tę niezwykłą przygodę, w jaką wdał się Barenboim, ilustruje znakomicie wydany właśnie przez WARNERA album, zawierający kompakt i DVD. Od strony czysto muzycznej nie są to może dokonania najwyższego lotu – zarejestrowany w Genewie koncert bliskowschodniej orkiestry, grającej Czajkowskiego, Verdiego i Sibeliusa, nie jest najmocniejszym punktem programu – pasjonujące są wszak dokumentalne dodatki: historia powstania zespołu, wizyta w Buchenwaldzie, letnie warsztaty i próby, a nade wszystko – blisko półtoragodzinna rozmowa Barenboima z nieżyjącym już Edwardem Saidem, częściowo pokrywająca się z tym, co dwaj przyjaciele z dwóch stron barykady zawarli już wcześniej w książce-dialogu, zatytułowanej „Paralele i paradoksy”...

Jedyne, co niemiło rozczarowuje w tym przedsięwzięciu, co zupełny brak zainteresowania ze strony Francji, która „pokój na Bliskim Wschodzie” nieustannie ma na ustach, ale w praktyce – pysznie ignoruje Barenboima, zresztą ze wzajemnością, co jest o tyle zrozumiałe, że z końcem lat 80. bezpardonowo wykopano go z Paryża i odtąd cały tutejszy establishment, włącznie z krytyką, udaje, że w ogóle taki muzyk nie istnieje.

Otóż Daniel Barenboim istnieje aż nadto, rzec by można, i jako dyrygent i jako pianista: kierował największymi orkiestrami świata, jako pierwszy nagrał w latach 60. komplet koncertów Mozarta, dyrygując od fortepianu Angielską Orkiestrą Kameralną, przez 18 lat zapraszany był do Bayreuth jako wielki kapłan Wagnerowskich misteriów, przez 14 lat prowadził Orkiestrę Paryską, po czym – nieelegancko wygryziony – przejął pałeczkę po Soltim w Chicago, równocześnie zaś – dziś znowu ze wzmożoną aktywnością – udzielając się jako pianista, zarówno solo (na przykład we wznowionym teraz komplecie Das Wohltemperierte Klavier Bacha), jak i w towarzystwie przyjaciół, których ma zapewne więcej, niż ktokolwiek.

Barenboim był cudownym dzieckiem, muzykiem, któremu wszystko przychodziło „zbyt łatwo” i który w dodatku nigdy muzyki nie fetyszyzował: swych nagrań nie brał za pomniki, traktował je wyłącznie jako przemijające fotografie pewnych momentów artystycznej ewolucji – stąd też pogardliwy stosunek niektórych krytyków, stęsknionych za „absolutem”, którego im samym nie stało...

CD2/6  Brahms – III Sonata, 3 cz. – Vengerov/Barenboim
TELDEC 0630-17144-2
Trzecia część trzeciej sonaty Brahmsa w wykonaniu Maksyma Vengerowa i Daniela Barenboima – na płycie wydanej przez TELDEC znajdziemy też koncert skrzypcowy Brahmsa, z orkiestrą z Chicago...

Skoro wspomniałem o Francji, która – z wzajemnością – „wypięła się” na Barenboima i jego zaangażowanie, pójdę za ciosem i wspomnę jeszcze o Francji, która wypięła się na zaszczyt, jaki uczyniło jej lipskie Towarzystwo Bachowskie, Neue Bachgesellschaft, powierzając jej organizację pierwszego wydania Europejskiego Festiwalu Bachowskiego, który krążyć ma odtąd po różnych metropoliach Starego Kontynentu. Ów festiwal trwa już od początku września i do końca grudnia, w regionie paryskim, przewidziano 150 koncertów, spotkań oraz seminariów. Szkopuł w tym, że pies z kulawą nogą tym się nie interesuje i żadna instancja, centralna czy lokalna, nie wsparła tego finansowo ani logistycznie: po prostu coś, czego sami nie zainicjowali, dla polityków nie istnieje, gdyż nie mogą tego wyborczo zdyskontować. Oto zatem kolejny przykład tego, jak to integracja kulturalna – jedyny prawdziwy wyznacznik europejskiej tożsamości – rozbija się o rafy politycznej krótkowzroczności i partykularyzmu...

Dwa razy Chaconna

Trudno uhaha, skoro zaś o Bachu mowa – mamy znów zalew propozycji w dziedzinie skrzypcowej. Po rewelacyjnym komplecie sonat i partit, jakim przetasowała dyskografię młodziutka Niemka Julia Fischer, na szczyt wiolonistycznej sztuki wspiąć się usiłuje, ścianą barokową, młoda Francuzka Hélène Schmitt. Ton przyjmuje bardzo osobisty, tempa wielce umiarkowane, świadczące albo o skromności albo o technicznych ograniczeniach – w każdym razie potwierdza to raz jeszcze, że – z niewiadomych przyczyn – skrzypkom z zakrzywionym smykiem trudniej zmierzyć się z Bachowskimi pomnikami abstrakcji, niż ich kolegom wiolonczelistom, z których niejeden – jak Anner Bylsma czy Bruno Cocset – stworzył już przekonywującą alternatywę dla tradycji „współczesnej”, od Casalsa, przez Fourniera, po Rostropowicza.

Co gorsza – choć kapele barokowe osiągnęły dziś mistrzostwo, zapędzając często w kozi róg symfoników tradycyjnych – nie widać w tym szczególnym repertuarze, jakim są solowe partity Bacha, żadnego praktycznie postępu. Zilustrujmy to porównaniem dwóch nagrań fragmentu słynnej Chaconny, z których pierwsze zawdzięczamy Hélène Schmitt, a drugie Marii Leonhardt – pionierki „barokowej rewolucji”, zainicjowanej przez jej męża Gustawa, oraz Harnoncourta, Dellera i jeszcze paru innych dobre pół wieku temu. Najprzód więc Hélène Schmitt...

CD3/17 Bach – Chaconna, fragm. – H.Schmitt ALPHA 082

A teraz ten sam fragment mitycznego dzieła w nagraniu prywatnym sprzed sześciu lat, udostępnionym miesięcznikowi DIAPASON przez Marię Leonhardt, której Steiner – instrument z 1676 roku – wydaje się nieporównanie bardziej elastyczny i barwny, jakby przerzucając się ze struny na strunę zmieniało się rejestry, niczym na organach. Ja jednak myślę, że to mniej kwestia instrumentu, niż talentu – albo się czuje bluesa, albo nie...

CD4/7 Bach – Chaconna, fragm. – M.Leonhardt

Niebo a ziemia, w porównaniu z Hélène Schmitt – aczkolwiek jej nagranie dla firmy ALPHA ujmuje swego rodzaju skromnością, pokorą i prostotą. Lepsze to zawsze, niż pic na wodę i fotomontaż, w stylu.... – tu się wyjątkowo wstrzymam, nie denuncjując po nazwisku paru gwiazdorów klasycznej sceny... Ale do Hillary Hahn, Julii Fischer czy Nathana Milsteina droga jeszcze daleka.

Oryginał Wielkiej Fugi

Zakończmy ten magazyn wiadomością sensacyjną, niemalże z ostatniej chwili, gdyż spadła 14 października. Oto bowiem na jednej z zakurzonych półek seminaryjnej biblioteki pod Filadelfią odkryto rękopis fortepianowej transkrypcji Grosse Fuge, najbardziej może enigmatycznego z dzieł Beethovena – stanowiącego teoretycznie finałową część 13 Kwartetu B-dur, lecz przerastającego wszelkie znane formy – utworu żeniącego paradoksalnie sonatę z polifonią, w którym muzykolodzy widzieli zawsze coś w rodzaju „lewiatana”, poematu symfonicznego, testamentu wybiegającego daleko w przyszłość, do dzisiaj wymykającego się zrozumieniu – bardziej może nawet niż Bachowskie Kunst der Fuge... Zresztą już w 1826 roku, po pierwszym wykonaniu Grosse Fuge, jeden z recenzentów określił to mianem „niezrozumiałej chińszczyzny” i położył to na karb głuchoty kompozytora.

Odkrycie jest sensacyjne, gdyż mamy oto 80 stron, spisanych ręką samego Beethovena – pokreślonych, nieustannie poprawianych, ilustrujących takt po takcie morderczy wysiłek na drodze ku ideałowi. Eksperci przewidują, że ów rękopis – 1 grudnia na aukcji u Sotheby’ego – pójdzie za milion siedemset do ponad dwóch i pół miliona dolarów. Takich bowiem rarytasów od stu lat conajmniej nie było. Nie mogę jeszcze państwu zaoferować fortepianowej transkrypcji Grosse Fuge, posłuchajmy zatem jej końcowej części w wersji oryginalnej.

CD5/13  Beethoven – Grosse Fuge, fragm. - Q.Hagen

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU