Stefan Rieger
Tekst z 15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 19:19 TU
Przez długie dziesięciolecia Karol Szymanowski pozostawał na Zachodzie omalże nieznany. Uwielbiał jego muzykę Światosław Richter i często, ku zgrozie impresariów i części publiki, umieszczał jego utwory w programach swych recitali. Rubinstein grywał Mazurki, ale trzymał się z daleka od dzieł trudniejszych. Pianiści w ogóle rzadko zaglądali do tych nut, jedynie najwięksi skrzypkowie – jak Kochański, Heifetz czy Menuhin – chętnie grywali Mity...
Patrick Szersnovicz pisze o Szymanowskim, w czerwcowym numerze LE MONDE DE LA MUSIQUE, jako o „najbardziej fascynującym, najbardziej kompleksowym, lecz zarazem najbardziej zapoznanym geniuszu XX wieku”. „Na skrzyżowaniu dróg impresjonizmu, ekspresjonizmu i symbolizmu, między postromantyzmem a folklorem, między Wschodem i Zachodem – ta muzyka, jedyna w swoim rodzaju, sytuuje się gdzieś między Wagnerem a Messiaenem”. Niezwykły wkład w technikę instrumentalną, śmiałość harmoniczna, bogactwo ekspresji, skrajna wrażliwość, wzniosłość myśli: Szymanowski, pisze jeszcze Szersnovicz, „był, jak Chopin, prawdziwym arystokratą, w sztuce i w życiu, nie z racji swego urodzenia, lecz w sensie najbardziej autentycznym”.
Paryski miesięcznik poświęca „zapoznanemu geniuszowi” wielostronicowe, bogate dossier, a bezpośrednie preteksty są dwa – i obu na imię „Anderszewski”. Po pierwsze, Piotr i jego siostra Dorota, wyśmienita skrzypaczka, organizują w niedzielę i poniedziałek, 5 i 6 czerwca, festiwal Szymanowskiego w cudownym, starym teatrze paryskim Les Bouffes du Nord. Z udziałem zaproszonych przyjaciół – pianista Alexandar Madzar, śpiewaczka Olga Pasiecznik, Kwartet Belcea – wykonają na trzech koncertach najważniejsze dzieła z „drugiego”, impresjonistycznego okresu twórczości: Melodie, Nokturny i Tarantele, dwa kwartety oraz Maski, Metopy i III Sonatę.
Te trzy ostatnie dzieła (i to drugi pretekst dla hołdu, jaki Szymanowskiemu składa LE MONDE DE LA MUSIQUE) figurują na najnowszej płycie Piotra Anderszewskiego, nagranej jak poprzednie dla VIRGIN CLASSICS. Nad tym nagraniem Anderszewski medytował przez lat siedem i rezultat tych przemyśleń jest olśniewający. Pismo przyznaje nagraniu swój Choc, najwyższe wyróżnienie – Złotym Diapazonem wyróżnia też płytę konkurencyjny, paryski miesięcznik, który widzi w grze Anderszewskiego „poetyczną precyzję i czystość diamentu”, jednym słowem – „perfekcję”.
CD1/6 Szymanowski – III Sonata, Assai vivace – Anderszewski VIRGIN CLASSICS 5 45730-2
Assai vivace z III Sonaty Szymanowskiego w wykonaniu Piotra Anderszewskiego. „Jeszcze w 98 roku – mówi Anderszewski w wywiadzie dla LE MONDE DE LA MUSIQUE – nie lubiłem tej muzyki, wręcz mnie od niej odrzucało. Wydawała mi się galaretowata, kleista, odrażająca. Byłem wówczas w fazie estetycznego purytanizmu, zajadłej dezinkarnacji. Interesował mnie tylko Bach, późny Beethoven, albo Webern. Za Szymanowskiego wziąłem się na siłę, umieszczając Metopy w programie mego pierwszego recitalu w Nowym Jorku. Te trzy miesiące pracy były koszmarem, nic z tych nut nie rozumiałem. W tamtej epoce, zacząłem się kręcić po podejrzanych miejscach, w miastach które odwiedzałem. I dziwnym trafem, to „zejście do piekieł” pomogło mi dotrzeć do Szymanowskiego” – zwierza się Anderszewski.
Dziś jest tą muzyką zafascynowany. Szymanowski „stworzył własny, absolutnie oryginalny idiom – powiada – jego język harmoniczny jest bardziej złożony, niż u kogokolwiek, tworzy nieporównywalny z niczym świat dźwiękowy”. Ale ta muzyka (choć podszyta erotyzmem i tragizmem) doskonale żeni się z Bachem - dodaje Anderszewski, który na ostatnich recitalach przeplata często utwory obu kompozytorów: obaj „szalenie inspirują twórczo”, silnie stymulują, gdyż „nieustannie dokonywać trzeba wyborów” – nad wszystkim nie sposób zapanować, to byłaby recepta na szaleństwo...
CD1/10 Szymanowski – Metopy, Nausicaa – Anderszewski VIRGIN CLASSICS 5 45730-2
Nauzykaa, czyli trzecia odsłona Metop Karola Szymanowskiego w wykonaniu Piotra Anderszewskiego, z jeszcze ciepłej płyty nagranej w studiu firmy ACCORD w Warszawie, a wydanej przez VIRGIN CLASSICS...
Skośnookie szaleństwo
Relacjonuję państwu co roku najbardziej niezwykły festiwal świata, Szalone Dni Muzyki w Nantes. Jak wiadomo, przeniosły się one również do Lizbony i Bilbao, w tym zaś roku – od 29 kwietnia do 1 maja – odbywały się po raz pierwszy w Tokyo. Genialna formuła, którą wymyślił René Martin, odniosła w Japonii spodziewany, wielki sukces. Na 150 koncertów, zorganizowanych w ciągu trzech dni, sprzedano 115 tysięcy biletów, przy czym – i tu jest cała magia tej formuły – połowa słuchaczy asystowała w koncercie klasycznym po raz pierwszy w życiu. Warunkiem sukcesu jest miejsce: usytuowany w samym centrum stolicy, olbrzymi kompleks o nazwie Tokyo International Forum, spełniał wszystkie wymagania: sześć sal, w tym jedna na pięć tysięcy miejsc, plus wielka ocieniona esplanada, gdzie można się pożywić, poszwędać i posłuchać darmowych koncertów – z czego korzysta też wielu przypadkowych przechodniów.
Bohaterem pierwszej japońskiej Folle Journée był Beethoven. W festiwalu wzięło udział półtora tysiąca muzyków, z czego połowa to Azjaci (w tym cała Japońska śmietanka) – a reszta to europejska „muzyczna rodzina” René Martina: plejada pianistów i skrzypków, Kwartet Ysaye, Trio Wanderer. Concerto Coeln i zawsze wierna Sinfonia Varsovia. Nikt mi jakoś nie zafundował biletu do Tokyo, muszę więc zawierzyć wysłannikowi LE MONDE DE LA MUSIQUE. O tym, że Japończycy o wszystko zadbają, wiedziałem od dawna: od lat kręcili się po Nantes, szpiegowali, podglądali rzecz od kuchni.
Sprawę wziął zresztą w swoje ręce nie byle kto, gdyż Masahide Każimoto, największy organizator koncertów w Japonii. „Dla mnie René Martin jest geniuszem – mówi Każimoto. Dzięki niemu, znalazłem wreszcie odpowiedź na dręczące mnie od lat pytanie: jak odnowić publiczność na koncertach muzyki poważnej i jak wyjść z nią do mas”. Następne wydanie Szalonych Dni Muzyki w Tokyo poświęcone będzie Mozartowi – a tymczasem, kiełkuje już idea przeszczepienia formuły do Szanghaju... Do Polski, zauważmy, byłoby bliżej, ale jakoś nikt się nie kwapi. Skoro zaś o Beethovenie mowa, posłuchajmy – co takiego?! - ... nieznanego kwartetu Ludwika van...
CD2/8 Blondeau – Quatuor No2, Allegro – Q. Ad Fontes
ALPHA 072
A skąd my to znamy? – pytają słuchacze-melomani. Troszkę państwa oszukałem, gdyż nie odkryto – k’sażalieniju – żadnego nowego kwartetu Beethovena, była to natomiast transkrypcja Allegro z jego trzeciej sonaty fortepianowej. W pierwszej dekadzie XIX wieku, niejaki Pierre-Auguste-Louis Blondeau przełożył na kwartet smyczkowy kilka sonat Beethovena, w szczególności trzy pierwsze z opusu 2, które teraz – bodaj po raz pierwszy – nagrał dla firmy ALPHA kwartet Ad Fontes. Pierwsze skrzypce dzierży w nim znakomita skrzypaczka „barokowa”, Alice Pierot, która popisała się niedawno świetnym nagraniem Sonat misteryjnych Bibera. Nie jestem do końca przekonany tą transkrypcją i jej wykonaniem, trochę brak mi w tym mięsistości – ale to często los takich „przekładów”. Praktyka była to powszechna w XIX wieku, gdy nie było płyt ani radia: aby czegoś posłuchać, trzeba było samemu to wykonać, toteż zawzięcie transkrybowano wszystko w te i wewte – aczkolwiek najczęściej kwartety lub symfonie na fortepian, a nie odwrotnie.
Bach żonglował wszystkim, co miał pod ręką: przekładał ze skrzypiec na klawesyn, albo i na chór z orkiestrą, trawestował Włochów lub samego siebie, mistrzowska zabawa z nutami nie miała żadnych ograniczeń. A jeszcze, jako wykonawca, przesiadał się z instrumentu na instrument, wszystkimi ponoć władając z maestrią. Znalazł też, pod tym względem, dobrego ambasadora w osobie Lorenzo Ghielmiego. Pełen fantazji i temperamentu Włoch łapie się za wszystko – przerzuca się z muzyki współczesnej na barok i z instrumentu na instrument... Na swej najnowszej płycie, wydanej przez WINTER UND WINTER – a dokładniej „płycie-książce”, poświęconej życiu i twórczości Bacha – używa ich aż trzech: klawesynu, fortepiano i klawikordu (a jakby chciał, to by i dołączył organy – w końcu dostał kiedyś Złotego Diapazona za nagranie kompletu dzieł organowych Nicolasa Bruhnsa). Posłuchajmy z tej eklektycznej, pysznej płyty nazbyt rzadko granej, imponującej Fantazji a-moll Bacha.
CD3/2 Bach – Fantazja a-moll B.922 – L-Ghielmi
WINTER UND WINTER 9101052
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU