Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2005-01-29 Beethoven i jego przyjaciele w Nantes (I)

 Stefan Rieger

Tekst z  15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 17:37 TU

La Folle Journée 2005: Beethoven i jego przyjaciele – Victoires de la Musique 2005 – M.Kożena/Lamento..

La Folle Journée 2005

15/02/2010

.

Czy jest jakiś związek między Ben Ladenem a Beethovenem? Okazuje się, że jest, choć przyznaję, że to zestawienie jest bluźniercze. Na zakończenie zeszłorocznych Szalonych Dni Muzyki w Nantes, ich organizator Rene Martin zapowiedział, że następne wydanie poświęcone będzie „szkołom narodowym” w środkowo-wschodniej Europie. W międzyczasie jednak były zamachy Al Kaidy w Madrycie, akurat w marcu, gdy ten niezwykły festiwal – który przeszczepiany jest zagranicę – odbywać się miał w Bilbao. Z powodu żałoby narodowej w Hiszpanii wszystko trzeba było odwołać.

Aby jakoś nadrobić straty, organizatorzy poprosili więc Martina, aby ów ambitniejszy program (uwzględniający niemało muzyki współczesnej) odłożyć na później, a w tym roku przygotować coś lżejszego, zdolnego przyciągnąć szerszą publiczność. A ponieważ w dodatku przewidziano, że to Beethoven będzie bohaterem pierwszych Szalonych Dni Muzyki, które odbędą się w tym roku w Tokyo, na przełomie kwietnia i maja (i staną się niewątpliwie największym wydarzeniem muzycznym w Azji) – René Martin postanowił wrócić do genialnego samotnika z Bonn, którego fetowano tu już w roku 1996. Wówczas, w ciągu dwóch dni, odbyło się pół setki koncertów. Od tego czasu jednak La Folle Journée nie przestała się rozrastać.

W zeszłym roku na 235 koncertów z muzyką Romantyków sprzedano 115 tysięcy biletów. W tym zaś roku, w ciągu pięciu dni w Nantes i okolicach (gdyż festiwal ogarnia odtąd całą Krainę nad Loarą) odbywa się aż 270 koncertów. Mówię „odbywa się”, gdyż festiwal jeszcze trwa do jutra (co mogą państwo sprawdzić naocznie, oglądając w niedzielę finałowy koncert na ARTE), wasz korespondent jest zaś na miejscu, tutaj poruszając szczęką jedynie wirtualnie – i dopiero w następnym magazynie zda państwu szczegółowo sprawę.

Mówiłem o „samotniku z Bonn”, tymczasem tegoroczne Szalone Dni odbywają się pod hasłem „Beethoven i jego przyjaciele”. A to ci dopiero! – ów mizantrop, borsuk, czy może raczej niedźwiedź miał zatem jakichś przyjaciół? Ano miał. Niewielu, ale godnych uwagi. Takich, którzy będąc w stanie docenić jego geniusz i zalety jego serca, umieli jednocześnie znieść jego dość parszywy charakter i nie zrażać się wybuchami jego gniewu...

CD1/4  Beethoven – Sonata op.109, Prestissimo – Richter  BRILLIANT CLASSICS 92229/1

Wulkan, borsuk, dzikus i wrażliwiec – czyli alter ego Beethovena: Swiatosław Richter w Prestissimo z Sonaty opus 109 – z pięciopłytowej antologii nagrań z jego występów w Rosji, wydanej ostatnio – za bezcen – przez BRILLIANT CLASSICS...

Nie ma w tym roku w Nantes wielu wykonawców, zdolnych pocieszyć nas po odejściu Richtera, Arraua et consortes. Odkryjemy za to, w przerwach między arcydziełami Beethovena - 70 mniej znanych utworów kilkunastu jego "przyjaciół". "Prawdziwa przyjaźń polegać może jedynie na związku podobnych sobie natur" – pisał w 1817 roku. Podobne ideały i wartości, ale talent nie ten sam. Nie było wówczas w nadmiarze wielkich rywali, wyłączając młodego Schuberta (który zresztą nie zdążył się zestarzeć), nazbyt nieśmiałego, aby zbliżyć się do Boga. I może jeszcze Webera, który też wcześnie odszedł, nie powiedziawszy ostatniego słowa.

CD2/4 Weber – Kwintet klarnetowy, Finał – Archibudelli
SONY SK 57968 
Charles Neidich i kwartet Archibudelli w finale Kwintetu Klarnetowego Carla Marii von Webera, wielkiego prekursora romantyzmu...

Beethoven zachwycił się jego "Wolnym strzelcem", Weber dyrygował jego "Fideliem", ale ich kontakt – choć serdeczny – był krótki. Większość przyjaciół Ludwika należała do "drugiego garnituru" muzyków, ale jednak pierwszej klasy. Byli muzykami szalenie wszechstronnymi: zarazem twórcami i wykonawcami, dyrygentami, wybitnymi pedagogami (jak Karol Czerny czy Muzio Clementi, którego sonaty Beethoven wysoko cenił, polecając je wręcz uczniom zamiast sonat Mozarta) , nierzadko też wydawcami (jak tenże Clementi czy Anton Diabelli, którego walc stał się pretekstem do słynnych 33 Wariacji), a nawet i budowniczymi fortepianów (jak Ignacy Józef Pleyel). Czerny, podobnie jak Ferdinand Ries, pełniący przez lata funkcje jego sekretarza, należeli do najbliższych przyjaciół mistrza.

Ale nie tylko oni przyczynili się do rozpropagowania jego twórczości. Beethoven liczyć mógł też na Czecha Antona Reichę (przyszłego profesora Berlioza), Louisa Spohra (skrzypka i twórcę znakomitych dzieł kameralnych), Johanna Nepomuka Hummla (ucznia Mozarta i świetnego pianistę, z którym stosunki, jako z groźnym rywalem, bywały konfliktowe), czy wreszcie innego błyskotliwego wirtuoza, Maurycego Moschelesa, któremu Beethoven powierzył fortepianową transkrypcję swego "Fidelia"...

CD3/4 Moscheles – Etiuda F-dur, op.72/6  - Pletniow   G471 159-2 Etiuda wirtuozowska F-dur Moschelesa w wykonaniu Michaiła Pletniowa – nagranie z występu w Carnegie Hall w listopadzie 2000 roku...

Ci zatem "przyjaciele Beethovena" – i jeszcze paru innych – są gośćmi tegorocznych Szalonych Dni Muzyki w Nantes. Wschodnioeuropejskie szkoły narodowe, w tym polska, odroczone zostały o dwa lata. W przyszłym roku program zaś wielce jest obiecujący: muzyka angielskiego renesansu i baroku, od Purcella do Haendla, z całą serią największych oratoriów... Zadanie niemal niewykonalne, ale dla René Martina, już to wiemy, nie ma rzeczy niemożliwych.

Zapomniałbym wszak o jednym jeszcze z przyjaciół Beethovena, o którym on sam mówił, że to największy ze współczesnych mu kompozytorów. Z Luigim Cherubinim (który niemal całe życie spędził w Paryżu, poświęcając się głównie muzyce religijnej) zetknął się jedynie przelotnie, ale twierdził, że jego Requiem (które usłyszymy w Nantes), ceni sobie wyżej od Requiem Mozarta...

CD4/14 Cherubini – Missa di Chimay, Et Resurexit – Muti
EMI 5-57558-2

To nie Requiem, lecz początek Et Resurexit z Mszy znanej jako "Di Chimay", a nagranej niedawno temu z Bawarczykami, dla EMI, przez Ricardo Mutiego, który zrobił najwięcej dla wskrzeszenia twórczości Luigi Cherubiniego... O 11. Szalonych Dniach Muzyki w Nantes – jednym z rzadkich przedsięwzięć, przywracających nadzieję na zbawienie duszy – opowiem, jak co roku, w następnych magazynach (jeśli jeszcze będą, gdyż przyszłość jest niepewna). 

Przelotne bzdety i Lamento

A teraz jeszcze dwa słowa o innych aktualnościach. W środę odbył się doroczny cyrk medialny, dzięki któremu telewizja publiczna stwarza sobie alibi, że zajmuje się rzekomo wielką sztuką. Mam na myśli kolejną ceremonię wręczania muzycznych Wiktorów, retransmitowaną z Cannes przez Trójkę. Spośród zaproszonych gości, wygłupiał się jak zwykle Nigel Kennedy, natomiast promieniała czarem, też jak zwykle, Hillary Hahn. W branży lirycznej Wiktora dostała Nathalie Dessay (która ma zasłużony abonament), w instrumentalnej zaś – skrzypek Renaud Capuçon, który ma abonament na pic i fotomontaż. Zespołem roku obwołany został jak zwykle Chór Accentus, kompozytorem roku Philippe Hersant, Nagraniem Roku "Orlando Furioso" Vivaldiego w wykonaniu zespołu Matheus Jean-Christophe'a Spinoziego. Za "międzynarodową rewelację" uznany został chyba zasłużenie skrzypek Nemanja Radulović, młody demon z Bałkanów, a spośród krajowych rewelacji roku – publika wybrała Pascala Amoyela (gdyż w tej kategorii decydował lud, któremu rozesłano wcześniej pół miliona DVD z koncertem nominatów). Amoyel nagrał właśnie dla CALLIOPE Nokturny Chopina, nienajgorzej, ale większą rewelacją wydała mi się w tym roku całkiem niezauważona Laure Favre-Kahn, której płyta z Walcami Chopina jest nadzwyczajna...

Ale dość o pożal się Boże Wiktorach... Zastanawiałem się, jak w tym tygodniu pamięci o Shoah oddać muzyczny hołd ofiarom nazizmu. Jak połączyć nakaz "ciszy", wydany przez Elie Wiesela, z najgłębszym wzruszeniem? Zapewne tylko głos "słowiańskiej Madonny", Magdaleny Kożeny, spełnia te oczekiwania. Jej najnowsza płyta, nagrana dla firmy ARCHIV z kolońską Musica Antiqua Reinharda Goebla, zatytułowana jest zresztą "Lamento" i zawiera szereg poruszających arii, skomponowanych przez członków największego w dziejach muzycznego rodu. Posłuchajmy więc na zakończenie, w jej wykonaniu, jednej z arii Johanna Christophe'a Bacha.

CD5/3  J.C.Bach – Ach, dass ich Wasser... – M.Kożena
DG 4741942

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU