Stefan Rieger
Tekst z 17/02/2010 Ostatnia aktualizacja 17/02/2010 15:39 TU
CD1/2 Bach – Koncert E-dur, Adagio – H.Hahn DG 474 199-2
Są istoty, które nie mają wieku, być może płci ani ciężaru, istoty nie zrobione zapewne z materii, słowem – elfy, duszki, a może anioły... W tym aniele zakochałem się od pierwszej nutki, wyśpiewanej w szesnastym roku życia (lecz anioły, jako się rzekło, nie mają wieku). Nie była to zresztą nutka byle jaka: ostatnie trzy Sonaty i Partity Bacha, czyli skrzypcowy Ewerest, na który Hillary Hahn wspięła niemal prosto z kołyski. Z naiwnością talentu nadprzyrodzonego, który nawet nie musi przejść przez niebezpieczny etap "cudownego dziecka", lecz niemalże rodzi się dojrzały – tłumaczyła wówczas, że było to dla niej absolutnie naturalne, gdyż Bach towarzyszył jej od najwcześniejszych lat. "Taki praktyczny – mówiła – wszędzie go można ze sobą zabrać!". I do wszystkich natychmiast przemawia.
Jej ukochany profesor w filadelfijskim Curtis Institute of Music, sędziwy Jascha Brodsky pytał ją na każdej lekcji, choćby zajmowali się akurat Szostakowiczem, "czy przećwiczyła w tym tygodniu Bacha", gdyż Bach był dla niego najwyższą miarą, probierzem rzetelności i twórczej dyscypliny. Przed śmiercią zdążył jeszcze asystować w jej pierwszym występie z orkiestrą poza Filadelfią: dwunastolatka grała ów Koncert E-dur, z którego słyszeliśmy na początku fragment Adagio.
Dzisiaj 23-letnia Hillary Hahn – po cudownych płytach z koncertami Beethovena, Brahmsa, Mendelssohna, Szostakowicza i Barbera, z utworami Strawińskiego i Bernsteina – powraca znów do Bacha. W jej pierwszym nagraniu dla firmy DEUTSCHE GRAMMOPHON – z koncertami skrzypcowymi E-dur i a-moll, podwójnym d-moll oraz przepięknym koncertem na skrzypce i obój – można na upartego to i owo skrytykować. Orkiestra Kameralna z Los Angeles pod dyrekcją Jeffreya Kahane'a przylega, rzec by można, jak skóra do solistki, tworząc rodzaj muzycznej "podszewki", co ma wiele wdzięku, gdyż uwypukla aspekt melodyczny – lecz odbywa się kosztem polifonicznego bogactwa tej muzyki. Można tu żałować opcji "mieszanej", jaką wybrał swego czasu Thomas Zehetmair, nagrywając te koncerty na nowoczesnym instrumencie, lecz z barokową orkiestrą z Amsterdamu, co dało jedną z najpiękniejszych wersji w dyskografii. Nikt nam również nie zastąpi braci Ojstrachów w nieziemskim Largo z podwójnego Koncertu d-moll. Ale anioł jest aniołem: ekspresja jest może nieco chłodna, jak to bywa w przestworzach, lecz dźwięk szybuje niczym jaskółka po lazurowym niebie, zwinny i naturalny; lekki i świetlisty – czysta muzyka w stanie nieważkości...
CD1/7 Bach – Koncert a-moll, Allegro mod. – H.Hahn
DG 474 199-2
Pierwsza część koncertu skrzypcowego a-moll Bacha w wykonaniu Hillary Hahn i Orkiestry Kameralnej z Los Angeles pod dyrekcją Jeffreya Kahane'a...
Pierre Hantai
Pozostańmy przy Bachu, gdyż nowości nie brakuje... Glenn Gould odczekał z górą ćwierć wieku, zanim zdecydował się nagrać po raz drugi Wariacje Goldbergowskie. Obie wersje, diametralnie różne, stały się legendarne. Niektórym bardziej spieszno. Klawesynista Pierre Hantai – choć jego nagranie dla firmy OPUS 111 wspięło się od razu na szczyt dyskografii – wraca do Bachowskiej enigmy już po niespełna dziesięciu latach, a raczej – rzec by można – rzuca się na nią ze zmierzwionym włosem i dzikim błyskiem w oku. Symptomy obłędu dostrzegliśmy już na festiwalu w Nantes, gdzie w podobnym stylu rozprawiał się ze Scarlattim, ale z drugiej strony - to na granicy szaleństwa rodzą się często rzeczy genialne. Być może więc i ta nowa wersja Goldbergowskich nagrana dla MIRARE – gdy trochę się odleży, jak dobre wino – okaże się wizjonerska i genialna. Być może nie, zobaczymy. Nie jest to w każdym razie interpretacja do "włożenia między każde uszy", zwłaszcza niedoświadczone: zarazem skrajnie wirtuozowska i ekscentryczna, rozchybotana w swym subiektywnym rubato, z teatralnie ucharakteryzowanymi szczegółami, brutalnymi akcentami i fajerwerkami iskier. Tak mógłby to zagrać Horowitz, gdyby grał Bacha na klawesynie...
CD2/2 Bach – Wariacje Goldbergowskie, 14-15 – P.Hantai
MIRARE MIR9945
Czternasta i piętnasta z Wariacji Goldbergowskich Bacha nagranych po raz drugi przez Pierre'a Hantai, tym razem dla firmy MIRARE...
Nelson Freire
Jeśli ktoś starzeje się jak dobre wino, to pewnością Nelson Freire - stary przyjaciel i partner Marty Argerich. Brazylijczyk powrócił ostatnio do studia nagraniowego– które bojkotował przez z górą ćwierć wieku – zachwycając krytykę i słuchaczy swą Chopinowską płytą, wyróżnioną Złotym Diapazonem Roku - z imponującą Sonatą h-moll, "męską" i pełną konsystencji. Do Schumanna – który zapewne, jak sam mówi, jest mu nawet bliższy od Chopina – podchodzi z bardziej (nazwijmy to) "kobiecą" wrażliwością, stwarzając intymny klimat głębokiego porozumienia, ale też stroniąc od wszelkiego sentymentalnego ślimaczenia się. Wręcz przeciwnie, tempo jest raczej żwawe – jak w słynnym "Karnawale" Rachmaninowa, o którym to nagraniu Freire mówi, że głęboko go naznaczyło. Kiedy za młodych lat grał to dzieło w Wiedniu przed swym profesorem Bruno Seidlhoferem, a ten wyrzucał mu zbytnie cwałowanie, odpowiadał hardo, że "przecież Rachmaninow gra tak samo". Seidlhofer nie omieszkał się odciąć, przy pierwszej nietrafionej nutce: "Rachmaninow też tu się myli?"... No ale z drugiej strony, któż się ma znać na Karnawale – jeśli nie Brazylijczyk?...
Posłuchajmy więc na zakończenie z tej pięknej płyty, nagranej dla DECCA – a zawierającej ponadto finezyjnie ucharakteryzowane Sceny dziecięce, wirującą wokół własnej osi Arabeskę oraz motylkujące Papillons – kilka fragmentów owego Karnawału Roberta Schumanna
CD2/6 Schumann – Karnawał op.9, fragm. – N.Freire
DECCA 4739022
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU