Anna Bernhardt
Tekst z 01/02/2007 Ostatnia aktualizacja 26/01/2010 10:50 TU
W Paryżu ukazał się już 158-y numer Zeszytów Historycznych. Sięgnijmy więc po ten kolejny tom serii, jedynej – zgodnie z ostatnią wolą redaktora Jerzego Giedroycia – publikacji Instytutu Literackiego, nadal wydawanej.
Zeszyt rozpoczyna tekst Piotra Pałysa, zatytułowany „Łużyce w czeskiej i polskiej myśli politycznej w latach 1918-1948”, poruszający temat nieczęsto omawiany w polskiej prasie, a przecież dotyczący naszych sąsiadów. Czytamy w tym artykule o próbach walki Serbołużyczan o niepodległość, o politycznych uwikłaniach i sprzecznych interesach Pragi, Warszawy i Berlina.„W polskiej myśli politycznej kwestia Łużyc pojawiła się dopiero po wybuchu II wojny światowej, gdy jasnym się stała potrzeba przesunięcia polskiej granicy zachodniej na zachód. Problematyka ta najczęściej poruszana była przez środowiska endeckie i neoendeckie, zazwyczaj w kontekście rozważań nad kształtem przyszłej polskiej granicy zachodniej oraz powojenną strukturą polityczną Europy Środkowowschodniej. Grupy te, opracowując plany utworzenia mocarstwowego związku narodów środkowoeuropejskich, stanowiącego przeciwwagę tak dla Niemiec, jak i dla Rosji, widziały w jego granicach także Łużyce. Do ewentualnego wydzielenia Łużyc z obszaru Niemiec przychylnie odnosiły się również polskie czynniki rządowe, tak w kraju jak i na emigracji. Widziano tam jednak obszar ekspansji czeskiej. Polscy komuniści, poza nielicznymi wzmiankami, sprawy tej w zasadzie nie poruszali. Jednak na wyzwalanym terytorium kraju zezwolono na dosyć szeroko zakrojoną kampanię prasową na rzecz wolnych Łużyc, nie unikając propagandy nawołującej do przyłączenia tego terytorium do Polski. W powstałej po wojnie sytuacji politycznej wszystkie pojawiające się w polskiej myśli politycznej lat 1939-1945 koncepcje rozwiązania kwestii łużyckiej zostały boleśnie zweryfikowane. Mrzonką okazały się, snute przez najprzeróżniejsze odłamy obozu narodowo-demokratycznego, plany utworzenia federacji narodów Europy Środkowowschodniej. Spór graniczny, przez kilkanaście miesięcy antagonizujący powojenne stosunki pomiędzy Warszawą a Pragą spowodował, że w Polsce bardzo niechętnie odbierano głosy za przyłączeniem Łużyc do Czechosłowacji. Szczególne rozdrażnienie wywoływały hasła łączące tę kwestię z roszczeniami do Kłodzka, Raciborza i Głubczyc. Problemy z międzynarodowym potwierdzeniem granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej spowodowały także szybkie zarzucenie, wiosną i latem 1945 r. w prasie polskiej jeszcze dosyć częstych, apeli o przyłączenie Łużyc do Polski, a wszystkie polskie ośrodki prołużyckie zaczęły wówczas lansować koncepcję samodzielnych Łużyc. Niechętne stanowisko ZSSR do forsowania idei samodzielnych Łużyc oraz zawarte pod naciskiem sowieckich władz okupacyjnych porozumienie pomiędzy niemieckimi komunistami i Domowiną, dające Serbołużyczanom autonomię kulturalną i szkolną spowodowało, że kręgi oficjalne w Polsce zaczęły lansować tezę, że jedynie w sojuszu z „demokratycznymi” siłami Niemiec działacze serbołużyccy mogą zapewnić przyszłość swojemu narodowi. Oznaczało to de facto koniec polskiego ruchu prołużyckiego, gdyż w tej sytuacji propagowanie niezależnych Łużyc uznane być musiało za dywersję wymierzoną przeciwko okupującemu Niemcy wschodnie Związkowi Sowieckiemu i ich niemieckim satelitom. Dla Polski w tym czasie w polityce zagranicznej priorytetowe znaczenie miało uznanie linii Odry i Nysy Łużyckiej. Dla uzyskania uznania nowej granicy przez niechętnych jej komunistów niemieckich, Warszawa gotowa była wiele poświęcić. Wyciszenie prołużyckiej propagandy, która i tak wywoływała coraz widoczniejszą irytację sowieckiego hegemona, nie było zaś z punktu widzenia Warszawy ustępstwem najdotkliwszym" – tak podsumował swój artykuł o Łużycach autor Piotr Pałys.
Kolejny artykuł w Zeszytach Historycznych – pióra Pawła Ziętary – opisuje losy Seweryna Eustachiewicza, emigracyjnego działacza, który w zimie 1956 roku odwiedził potajemnie Warszawę. Przekroczenie „żelaznej kurtyny” przez tego znanego chadeka, miało daleko idące konsekwencje: spory w łonie emigracji, lecz także zmianę polityki chadeckiego ruchu, który zaczął poszukiwać partnerów nad Wisłą wśród niezależnych środowisk katolickich, i zaakceptował służebną wobec kraju roli uchodźstwa.
„Eustachiewicz stanowczo przecenił jednak polityczną atrakcyjność emigracyjnej chadecji dla rządzących Polską komunistów. Przecenił także ich polityczną elastyczność, zdolność do odejścia od sztywnych reguł doktryny. Na jego usprawiedliwienie dodać można, że nie był w swoich ocenach osamotniony” – przyznaje autor, Paweł Ziętara.
Inny Paweł, Paweł Ceranka po przejrzeniu dostępnych teraz tajnych dokumentów, uzupełnia historię zamknięcia Klubu Krzywego Koła. O Klubie tym pierwszą ksiażkę napisał Witold Jedlicki, a została ona wydana w „Bibliotece Kultury” w 1963 roku, a temat ten był poruszany póśniej kilkakrotnie na łamach Zeszytów Historycznych.
Inna sprawa regularnie pojawiająca się w kwartalniku, to historia Radia Wolna Europa. Tym razem głos zabiera „z dystansu” – jak czytamy w tytule – Lechosław Gawlikowski.
O czym należaoby jeszcze powiedzieć, podsumowując ostatni numer Zeszytów Historycznych? Anna Bernhardt rozmawia z redaktorem kwartalnika, Jackiem Krawczykiem.
Informacje, gdzie można nabyć Zeszyty Historyczne i inne wydania Instytutu Literackiego znajdziecie Państwo na stronie internetowej http://kultura.onet.pl/
01/02/2007
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU