Wojciech Sikora
Tekst z 31/05/2007 Ostatnia aktualizacja 31/05/2007 13:09 TU
Gomolicki zaś tak wspominał te głośne literackie spotkania:
Na każde spotkanie Fiłosofow zapraszał odpowiadający tematom skład gości. Byli to wyłącznie Polacy. Najliczniejsze było otwarcie, na którym Słobodnik przeczytał swoje tłumaczenie "Domku w Kołomnie". Wśród gości pamiętam: Tuwima, Czechowicza, rodzeństwo Czapskich, Blütha, Zawodzińskiego. Potem następowały spotkania z referatami: Fiłosofowa o wielkiej emigracji polskiej, Marii Czapskiej o Ludwice Śniadeckiej, Józefa Czapskiego o Pankiewiczu, potem Słobodnik czytał swoje tłumaczenie poematu Lermontowa "Pieśń o kupcu Kołasznikowie", potem ja mówiłem o źródłach akmeizmu, Weber–Chiriakowa o prozie kobiet na podstawie twórczości Dąbrowskiej, Gojawiczyńskiej i Szemplińskiej, i wreszcie Bolesław Miciński – o młodej poezji polskiej. Na tym ostatnim spotkaniu wśród gości byli: Maria Dąbrowska, Aniela Zagórska, ojciec i syn Stempowscy, prof. Tatarkiewicz, siostra Micińskiego Aniela i jego wtedy narzeczona Halina Krauze. Spotkania odbywały się przy herbatce, na stole stał komplet skonstruowany przeze mnie z brystolu: złoty samowar na złotej tacy i z czajniczkiem. Mojej też roboty były drzeworyty na zaproszeniach. Honory pani domu czyniła moja żona.
I jeszcze Gomolicki o samym Fiłosofowie:
W wypowiedziach był lakoniczny i dosadny w polemice. Miał to pszczele żądło. Właśnie nie osie – złośliwe, aby żądlić, lecz pszczele – żądlące jadem leczniczym, bolesnym, ale leczniczym. I za tę właściwość, nie tolerującą ludzkiej tępoty i obłudy, został cicho znienawidzony przez rosyjski zaścianek ówczesnej Warszawy. Między nim a tamtą, dość liczną, kolonią rosyjską, rósł i pogłębiał się antagonizm w odwrotnej progresji do utrwalającej się i poszerzającej przyjaźni do środowiska polskiej elity literackiej. Jego intelekt, szerokość poglądów – tam wydawały się wyniosłością i przejawem pogardy, tu pasowały do ogólnych wymiarów.
Rzecz o „naszych przyjaciołach Moskalach” otwiera najnowsze „Zeszyty Historyczne”, ale to nie ten temat dominuje w kwartalniku. Najwięcej miejsca zajmują teksty poświęcone historii PRL-u.
W obszernym, ponad 50 stronicowym studium, Grażyna Pomian opisuje ostatnie lata rządów Bieruta. Autorka nie tylko analizuje struktury władzy i ówczesnego społeczeństwa, nie tylko przypomina najważniejsze wydarzenia, ale przypomina również klimat tamtych lat.
Na przykład taki oto obrazek dotyczący polskiej wsi:
Ściąganie należności podatkowych i obowiązkowych kontyngentów odbywało się zazwyczaj w sposób brutalny: wdzierano się do mieszkań, często nocą, dewastowano sprzęt domowy łącznie z obrazami religijnymi, stosowano bezpodstawne areszty, szczególnie w okresie natężonych prac polowych, i wreszcie stosowano presję polityczną niekiedy bardzo dotkliwą. Jeden z przykładów, bynajmniej nie wyjątkowy: gospodarz 7 hektarowego gospodarstwa, oskarżony o uchylanie się od podatków został zmuszony do niesienia transparentu z napisem „Ja, kułak, wróg Polski Ludowej” i wznoszenia okrzyków podobnej treści. W ten sposób przeszedł przez dwie gromady, będąc przy tym fotografowany.
Inna jeszcze historia, tym razem z dziedziny antyinteligenckich uprzedzeń ludowej władzy:
Kuriozalną tego ilustracją był list Rady Zakładowej Świdnickiej Fabryki Urządzeń przemysłowych wystosowany do CRZZ i KC PZPR z żądaniem reformy pisowni polskiej polegającej na usunięciu liter: ch, ó, rz, jako pozostałości kultury szlacheckiej, które powodują, że klasa robotnicza i chłopska robi więcej błędów ortograficznych, co ją negatywnie wyróżnia.
Okres stalinowski w Polsce nie skończył się wraz ze śmiercią Stalina. Jak zauważa Grażyna Pomian – nowa polityka sowieckiej partii wprowadzona przez Chruszczowa po śmierci generalissimusa, aż do jesieni 1954 roku nie miała wpływu na życie polityczne w Polsce. We wrześniu 1953 roku, a więc w pół roku po śmierci sowieckiego dyktatora skazano na 12 lat więzienia biskupa Kaczmarka. W tym samym miesiącu internowano kardynała Stefana Wyszyńskiego. Aresztowania trwały, a więzienia pękały w szwach. Na zmiany w Polsce zasadniczo wpłynęła dopiero ucieczka Józefa Światły na Zachód, w grudniu 1953 roku. Przy czym prawdziwy wstrząs w aparacie partyjnym wywołały późniejsze relacje pułkownika bezpieki nadawane przez Radio Wolna Europa jesienią 1954 roku.
Lektura tekstu Grażyny Pomian nie pozostawia żadnej wątpliwości co do bezpośredniej odpowiedzialności Bieruta za ten ponury okres w dziejach Polski. „Można przyjąć jako pewnik – stwierdza w ostatnim zdaniu Autorka – że największą, a może jedyną zasługą Bolesława Bieruta, jaką oddał Polsce było to, że zmarł w porę”.
Wszystko zaczęło się od „najbardziej konstruktywnej śmierci XX wieku” – 5 marca 1953 r. umarł Józef Stalin – tak zaczyna się tekst Pawła Ceranki dotyczący ludzi Klubu Krzywego Koła. W kilku wcześniejszych numerach Zeszytów ukazał się cały szereg materiałów drobiazgowo rekonstruujących historię tego niepokornego klubu dyskusyjnego. W bieżącym numerze Ceranka podaje do druku listę 389 członków KKK, ich krótkie biografie oraz spis referatów wygłoszonych w Klubie. Warto dodać, że teksty na temat Klubu zamieszczone w Zeszytach powstały w oparciu o nowe archiwa i nieznane dotychczas świadectwa.
I jeszcze jeden tekst z ostatnich „Zeszytów”. Dotyczy Jędrzeja Giertycha, jednego z przywódców Stronnictwa Narodowego, po Romanie Dmowskim chyba najbardziej znanego polityka endecji, w każdym razie na emigracji. Szkic dość niezwykly, naświetlający w pewien sposób sytuację we współczesnej Polsce. Jędrzej Giertych to bowiem również ojciec i dziadek dwóch znanych dziś postaci publicznych w Polsce. Niekonwencjonalna biografia narodowego polityka pozwoli być może zrozumieć niekonwencjonalne poglądy jego potomków. Tekst Krzysztofa Tarki najlepiej streszcza sam jego tytuł: „Antykomunistyczny rusofil. Jędrzej Giertych o opozycji politycznej i polityce polskiej”. O opozycji w PRL-u Giertych miał bardzo złą opinię, jej program ograniczał się według niego jedynie do „walki o Polskę na inny sposób socjalistyczną, to zaś „nic dobrego Polsce nie wróży”.
Jak pisze Krzysztof Tarka:
Antyżydowska fobia, „żydocentryzm”, krytyka powstań, politycznie infantylna prorosyjskość i antyniemiecka obsesja pozostały centralnymi zagadnieniami w publicystyce tropiciela antypolskich spisków. Ich skrajnie jednowymiarowa forma doprowadziła antykomunistycznego radykała i ultrakatolika do pochwał pod adresem komunistycznych generałów.
Nic dziwnego, że władze PRL-u starały się Jędrzeja Giertycha wykorzystać, bezpieka podrzucała mu materiały, których celem była kompromitacja działaczy opozycjnego KOR-u czy paryskiej „Kultury”. Ale też – jak zauważa Tarka:
Trudno zarzucać mu świadomą kolaborację z komunistycznym reżimem. Atakując zajadle krajową opozycję czy wypisując peany na cześć stanu wojennego, emigracyjny publicysta nie działał na zlecenie władz PRL-u. Giertych od lat prowadził „prywatną” wojnę z „trockistami” i Żydami, których uważał za wrogów Polski. W tym sensie kolaborantem nie był, choć jego paszkwil miał kolaborancki charakter.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU