Tekst z 17/10/2008 Ostatnia aktualizacja 17/10/2008 15:41 TU
Czytelników francuskiego oryginału tej książki już sama okładka zwięźle a dobitnie informuje, że w wypadku „Tysiąca i jednej opery” chodzi o coś, bez czego wręcz nie sposób się obyć: paryskie wydawnictwo Fayard wydało ją bowiem w ramach serii „niezbędników muzycznych” ("Indispensables de la musique"). Polski czytelnik nie znajdzie co prawda tej informacji na okładce, ale z pewnością przekona się, wziąwszy książkę do ręki, że francuska zapowiedź nie była bez pokrycia.
Książka Piotra Kamińskiego ukazuje się w rodzinnym kraju Autora w pięć lat po swej francuskiej prapremierze. Jest to dzieło wyjątkowe w swoim gatunku. Nie chodzi tylko o to, że jest to objętościowo bodaj największy europejski przewodnik operowy (choć może ciut-ciut brakuje do tytułowego tysiąca ). Ważne jest natomiast, że jest to przewodnik niezwykle „gęsty”, rzetelny i wiarygodny w warstwie faktograficznej – a przez to przydatny. Ponad dwustu trzydziestu kompozytorów! Dorobek kilkunastu z nich omówiono w całości! Oryginalne tytuły, przyzwoite streszczenie, wraz z podaniem incipitów (oczywiście w oryginale) co ważniejszych fragmentów omawianej opery. Nadto historia utworu, z komentarzem analityczno-historycznym, nierzadko bardzo wartościowym, a do tego zwięzłe rekomendacje fonograficzne, chronologia prapremier (wraz z datami, miejsce prawykonania i obsadą!). Wszystko to w jednym tomie, zebrane razem, pisane przez jednego (sic! światowy ewenement, umożliwiający zachowanie jednolitości ocen) prawdziwy „niezbędnik”, nawet dla bardzo wybrednego konesera-słuchacza, poszukiwacza cymeliów repertuarowych czy pedantycznego kolekcjonera z bogatą kolekcją.
Książka Piotra Kamińskiego jest przeznaczona dla kogoś, kto lubi porządne, encyklopedyczne, obszerne, usystematyzowane opracowania, gdzie znajdziemy zebrane razem zazwyczaj rozproszone wiadomości. (Kierując się tu własnym upodobaniem, wspomnę jeszcze o innej, podobnej pozycji, tym razem nie operowej, ale także przygotowanej przez innego naszego rodaka działającego na obczyźnie: myślę o "Da Capo Catalog of Classical Music Composition" Jerzego Chwiałkowskiego). Opracowania tego typu są trochę niewygodne, z uwagi na format, grubość i ciężar – no ale w końcu ich się nie czyta, z nich się korzysta – a ten efekt jest tu gwarantowany, i to w każdym znaczeniu tego terminu.
Kilka lat przed wydaniem swoich 1001 oper, P. Kamiński uczestniczył jako jeden z autorów w innych „niezbędnikach” Fayarda. Myślę o "Guide des opéras de Verdi", red. J. Cabourg, a także w podobnych opracowaniach dotyczących Mozarta (red. B. Massin) i Wagnera (red. M. Pazdro). To także godne polecenia, opasłe kompendia, nieco inaczej pomyślane, bo obejmujące tylko opery jednego kompozytora. „Tysiąc i jedna opera” miała już także kilka wznowień francuskich. Polski czytelnik korzysta więc już z doświadczeń nagromadzonych przez Autora przy innych okazjach.
Dlaczego sama opera jest wiecznie żywa, dlaczego może liczyć na wiernych słuchaczy i widzów? Zacytujmy tu Autora niniejszej książki: „pojemność filozoficzna i literacka formy operowej jest ograniczona; najlepiej nadaje się ona, w zręcznie ociosanych ramach dramaturgicznych, do wyrażania uczuć i psychologicznych subtelności…” czyniąc to dzięki muzyce i przez muzykę. Ta organiczna niedoskonałość opery w operowaniu samym czystym słowem (co jest domeną teatru czy poezji) i czystą muzyką – staje się przecież jej trwałym atutem w wyścigu o serce i pamięć słuchacza.
Ewa Łętowska
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU