Anna Rzeczycka
Tekst z 27/12/2007 Ostatnia aktualizacja 27/12/2007 17:06 TU
W październiku na koncercie poświęconym pamięci Barbary w teatrze Châtelet w Paryżu było 2000 osób. 3 miesiące wcześniej w teatrze Francos jeden z przebojów Barbary śpiewała la Grande Sophie, w styczniu publiczność Olimpii wysłuchała "L' Aigle noir" w interpretacji Sanseverino. Calogero marzy o tym, by poświęcić jej cały album, a filmowiec Christophe Honoré wybrał jej piosenkę "Ce matin-là" do czołówki swego filmu "Les chansons d'amour".
Na Barbarę powołują się muzycy rocka, reggae, pop, folk, lekkiej piosenki rozrywkowej. Cytują ją wykonawcy muzyki klasycznej i międzynarodowe gwiazdy sceny, takie jak Rufus czy Martha Wainwright. Żaden inny wykonawca francuski nie jest przedmiotem takiego zainteresowania.
Dlaczego tylu piosenkarzy i piosenkarek, kompozytorów i autorów tekstów tak chętnie sięga do jej twórczości? Dlaczego tak wielu pragnie ją naśladować? Powodów jest mnóstwo. Piosenki Barbary są pisane językiem prostym, ale poetyckim i bardzo precyzyjnym. Literacko są mniej wyszukane niż piosenki Brassensa czy Ferré'go, łagodniejsze od piosenek Brela czy Piaf. "Piszę piosenki tak, jakbym pisała do kogoś list" – mówiła Barbara, która, śpiewając, miała zawsze uczucie dialogu z publicznością. I publiczność doskonale to rozumiała, przeglądała się w jej piosenkach o dzieciństwie, miłości, śmierci i samotności jak w lustrze.
Barbara zjednywała sobie także ludzi swą osobowością – niezależną, nie poddającą się regułom epoki. Potrafiła narzucić swój styl, bezpośredni i intymny jednocześnie, a także swą surową powierzchowność w czasach, kiedy na scenach szaleli wykonawcy tzw.yé-yé, a kanonem kobiecej urody była niewysoka blondynka o dużym biuście.
Trzeba było widzieć, jak podchodziła na koncertach do widowni, wyciągając do niej ramiona. Oklaski potrafiły trwać pół godziny, 45 minut. Barbara schodziła ze sceny, a potem jeszcze raz na nią wracała, już w swym cywilnym ubraniu, by po raz ostatni pokłonić się publiczności. Miała też odwagę mówić o rzeczach, które w latach 70. i wczesnych 80. były tematami tabu – zaangażowała się na rzecz chorych na Aids, odwiedzała ich w szpitalach, odpowiadała o każdej porze dnia i nocy na ich telefony. Zajmowała się dziećmi w trudnej sytuacji życiowej i kobietami bośniackimi, gdy trwała wojna w ex-Jugosławii.
Pod koniec życia w swych Pamiętnikach, które ukazały się już po jej śmierci, wyjawiła wielki dramat swego dzieciństwa, zbrukanego przez kazirodczego ojca. Umiała mu jednak wybaczyć, tak jak potrafiła w piosence Göttingen wyciągnąć rękę do Niemców.
Kultura
31/01/2010 14:56 TU
05/01/2011 15:04 TU
20/01/2010 18:02 TU
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU