Anna Rzeczycka
Tekst z 07/05/2009 Ostatnia aktualizacja 08/05/2009 17:43 TU
Miłość od pierwszego wejrzenia
Historia spotkania Claude’a Moneta z Giverny była historią miłości od pierwszego wejrzenia. Po raz pierwszy zobaczył wioskę z okien pociągu, którym z Vernon jechał do Gasny. Potem na jej skraju wypatrzył duży dom otoczony hektarem terenu. Właściciel domu wcale nie miał ochoty go sprzedawać, ale Monet, okopawszy się w miejscowej karczmie, zamęczał go prośbami i naleganiami. A ponieważ był już wtedy artystą słynnym na cały świat, sprzedającym swe obrazy po obu stronach Atlantyku i wszędzie mającym gorących wielbicieli, pan Singeot ustąpił. „Wiem już, gdzie będzie moja pracownia” - oznajmił mu Monet, odbierając klucze. W pracowni tej 43 lata później zakończył swe życie. Wcześniej jednak pełnymi garściami czerpał z uroków wiejskiej egzystencji.
Poranny spacer w ogrodzie Wstawał o 5 nad ranem, wypijał wielki kubek kakao i wychodził do ogrodu, zawsze w tym samym ubraniu z szarawego grubego materiału, zapalając pierwszego z 40 papierosów, które stanowiły jego dzienną rację. Spacer zaczynał od zakątka zwanego Le Clos Normand, który malował o każdej porze roku i przy każdej pogodzie. Tworzył jednocześnie kilka obrazów, a jeśli któryś z nich mu się nie podobał, to go po prostu niszczył.
Sztalugi ustawił pod drzewami owocowymi, wśród pnących róż i w pobliżu grządek, które zaskakiwały bogactwem barw i różnorodnością roślin. Były tam takie proste kwiaty, jak maki i niezapominajki, były też lilie sprowadzane z Japonii za drogie pieniądze, holenderskie tulipany i cytrusy znad Morza Śródziemnego. Były rośliny wieloletnie i były kwiaty na jeden sezon. Był też oczywiście ulubiony, malowany przezeń wielokrotnie irys. Ogród, którym zajmowało się 8 ogrodników, zmieniał barwę zależnie od pory roku. W kwietniu dominowały błękit i róż, w maju – lila i biały, w lipcu – czerwony i róż.
Staw pełen nenufarów
W 1893 roku, w 10 lat po przeprowadzce do Giverny, Monet zakupił dodatkowy teren przylegający do jego posiadłości; wykopał tam głęboki rów, z którego powstał słynny staw nenufarów. Jego brzegi wysadzone były irysami, paprociami i trzcinami. Trochę w głębi rosły wierzby płaczące. Nad stawem zainstalowano zielony mostek w stylu japońskim. Na wiosnę i w lecie mostek tonął w pnączach różowych glicynii. Co rano ogrodnik miał za zadanie starannie wyczyścić liście nenufarów, na które spadały sadze z przejeżdżających w pobliżu pociągów.
Snopy siana, topole i katedry
W latach 1889-1899 Monet wyruszał często na pola Giverny. Tak narodziła się słynna seria „Snopów siana”. Nie chodziło – jak by można było przypuszczać – o różne wersje tego samego pejzażu, lecz o wariacje na temat oświetlenia, które zmieniało się zależnie od pory dnia, pogody i pory roku, i które powodowało zmianę barwy malowanego obiektu. Kolejną serią, której Monet poświęcił wiele czasu, były „Topole” – drzewa te rosły nad brzegami rzeki Epte przylegającej do posiadłości artysty w Giverny.
Potem przyszła kolej na Katedry w Rouen: Monet spędził ponad 6 miesięcy, obserwując grę świateł na kamieniach świątyni. Pracował prawdopodobnie nad kilkoma płótnami jednocześnie. Można go sobie łatwo wyobrazić, jak u stóp gotyckiej budowli biegnie od jednych sztalug do następnych: lekko przygarbiony, starszy pan z rozwianą, siwiejącą brodą. W Rouen jednak Monet trochę się nudził, tęsknił do Giverny i często prosił w listach do żony, by mu przesyłano wiadomości na temat jego japońskich jabłoni i żonkili.
"Nieskończone wszystko"
20 ostatnich lat życia Claude spędził w Giverny na malowaniu serii nenufarów. Nie zależało mu już na oddawaniu na płótnie impresji danej chwili, lecz na tym, by – jak sam podkreślał – w sposób malarski przekazać „iluzję nieskończonego wszystkiego”. Pod jego pędzlem przestrzeń wymyka się perspektywie; nie wiadomo, gdzie jest woda, a gdzie niebo; wszystko się miesza, jedno wchłania drugie. Niebo widzimy dzięki odbiciom w wodzie, a chmury wymieszane są z nenufarami. Temat obrazu zanika, pozostaje czyste malarstwo. I z naszej perspektywy autor okazuje się być jednym z prekursorów abstrakcji.
Szczupak w białym maśle dla Cézanne'a, Renoira i Rodina
Pod koniec życia Monet nie opuszczał już swego domu, przyjmował natomiast licznych przyjaciół, którzy z tym samym podziwem chwalili piękno ogrodu, co smak wspaniałych potraw podawanych do biesiadnego stołu: szczupaka w białym maśle i podsmażanych kurek, pitego do nich wina i szampana. Wśród stałych gości, na przyjęcie których wyciągano z szafy zastawę z żółtego i niebieskiego fajansu, byli Rodin, Pissarro, Caillebotte, Octave Mirabeau i najserdeczniejszy przyjaciel Moneta - Clemenceau. W pierwszych latach przyjeżdżali także Cézanne, Renoir i Sisley. Dom rozbrzmiewał wesołymi krzykami i bieganiną ośmiorga dzieci Moneta, roznosiły się zapachy dobrej kuchni i świeżo wypranej pościeli.
Dzisiaj, gdy okno pokoju Moneta jest otwarte – tak jak za życia malarza – płuca napełnić można wonią żółtej róży pnącej się po murze domu i poprzeplatanej z dziką winoroślą.
Zaproszenie do Muzeum Impresjonistów
A w Muzeum Impresjonistów, które znajduje się o 50 metrów od ogrodu Moneta w miejscu zamkniętego w zeszłym roku muzeum sztuki amerykańskiej, oglądać można do 13 lipca wystawę poświęconą Monetowi i jego ogrodniczej pasji: «Ogród Moneta w Giverny: wynalazek pejzażu», na którą składa się 30 zdjęć wykonanych w Giverny za życia artysty i 30 jego obrazów tam namalowanych, a dziś znajdujących się w paryskich muzeach Orsay i Marmottan, a muzeum w Hawrze oraz w kolekcjach prywatnych.Kultura
31/01/2010 14:56 TU
05/01/2011 15:04 TU
20/01/2010 18:02 TU
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU