Piotr Kamiński
Tekst z 25/08/2008 Ostatnia aktualizacja 25/08/2008 13:21 TU
Co teraz? pyta w post-olimpijskim komentarzu Le Monde. Na razie triumf. Nie nastąpiła żadna z zapowiedzianych katastrof ekologiczno-politycznych, wszyscy uznali znakomitą organizację, pobito niezliczone rekordy, a Chiny zwyciężyły. Były to jednak najbardziej polityczne igrzyska w dziejach, ponieważ tak życzyła sobie Partia Komunistyczna, pisze dziennik. Sama ceremonia inauguracyjna, zręcznie fałszując historię, przekazała światu legendę pięciu tysiącleci Państwa Środka, a rewolucja i maoizm zostały przemilczane. Pekin wolał przypomnieć światu, że wynalazł papier i kompas, a nie rewolucję kulturalną i hunwejbinów. Chiny ukazały nam również twarz dobrotliwego mocarstwa, choć w tej dziedzinie trudno przyznać im złoty medal, tyle było przez te dwa tygodnie drobnych incydentów, małostkowych kłamstw, uniemożliwionych manifestacji i unieszkodliwionych opozycjonistów, wypędzonych cudzoziemców, szturchanych dziennikarzy. Nie należy lekceważyć postępów, jakie Chiny zrobiły, nie wolno jednak zapomnieć o najważniejszym: o koniecznej demokratyzacji, pisze Le Monde w komentarzu redakcyjnym.
Poza tym oczywiście konwencja demokratyczna w Stanach Zjednoczonych, gdzie dziennik wyraźnie kibicuje pragnieniu Baracka Obamy, by położyć kres „ćwierćwieczu konserwatyzmu”, do którego najwyraźniej zalicza również osiem lat demokraty Clintona.
Wiele także o Gruzji i Rosji, na przykład obszerny komentarz… Aleksandra Kwaśniewskiego, który przypomina nie bez racji, że słowa Putina o „największej katastrofie geopolitycznej minionego stulecia”, jakim był rozpad ZSRR, nie były jedynie wyrazem osobistych poglądów ówczesnego prezydenta, skoro dzieli je większość osieroconych Rosjan. Podkreślmy z zadowoleniem, że Kwaśniewski ani razu nie wypowiada rytualnego we francuskich komentarzach słowa „Kosowo”. Zauważa on zarazem, że zbyt wielu przedstawicieli Zachodu dzieli rosyjski pogląd, wedle którego ruina Rosji to skutek zachodniego spisku, z czego wyciągają oni wniosek, iż proces euro-atlantyckiej integracji depce rosyjskie interesy, budząc zrozumiałą i usprawiedliwioną reakcję z jej strony, należy go zatem natychmiast zamrozić. To jednak Europa Kongresu Wiedeńskiego i Jałty, pisze Kwaśniewski, gdzie wielkie mocarstwa dzielą się strefami wpływów, kreśląc losy małych krajów jednym pociągnięciem pióra. Sądziliśmy, że tę Europę mamy już za sobą. Ekspansja NATO i Unii Europejskiej, pisze były polski prezydent na łamach Le Monde, nie była skutkiem wielkiego, imperialnego planu nakreślonego w Waszyngtonie i Brukseli, lecz wyrosła z pragnienia nowych, niepodległych demokracji, by oprzeć swoją wolę reform na uczestnictwie w międzynarodowych instytucjach posłusznych demokratycznym zasadom. Tego też oczekują kraje, których jeszcze do tych instytucji nie przyjęto. Jeżeli zatrzaśniemy przed nimi drzwi, pogwałcimy nie tylko zasadę samostanowienia, kamień węgielny nowej Europy, lecz stworzymy strefę geopolitycznej niepewności i destabilizacji. Należy unikać zbytecznych napięć z Rosją, nie wolno jednak również wysyłać sygnałów słabości, zwłaszcza w chwili, gdy triumfalizm po kryzysie gruzińskim odżywia nacjonalistyczne złudzenia. Ci, którym zdaje się, że zamrożenie procesu euro-atlantyckiej integracji pozwoli szybko naprawić stosunki z Rosją, mogą przeżyć przykre niespodzianki. Nie wolno wspierać idei, wedle której Rosja dysponuje szczególnym statusem, nadrzędnym nad suwerennymi prawami jej sąsiadów. A tego właśnie Rosja chciała dowieść w gruzińskim konflikcie – pisze Aleksander Kwaśniewski na łamach Le Monde.
Ponadto Le Monde publikuje korespondencję Piotra Smolara z „niepodległej” Abchazji (8 000 km2, 250 000 mieszkańców) oraz komentarz Marie Jégo, gdzie zadaje ona pytanie, dlaczego Rosja gwałci plan pokojowy podpisany przez jej prezydenta 12 sierpnia, okupując strategiczne punkty terytorium gruzińskiego. W Moskwie powiadają, że to wynik „wewnętrznego konfliktu” między „twardogłowymi” Putina a „liberałami” Miedwiediewa – hipoteza która, powiedzmy na marginesie, śmieszyć powinna do rozpuku wszystkich przedszkolaków od średniaków wzwyż.
Istnieje jednak inna wizja sytuacji, którą Marie Jégo wykłada wprost na łamach Le Monde: Kreml kpi sobie w żywe oczy z Zachodu, a jego zachowanie czytać należy jako komunikat: „skończyły się czasy gry wedle zachodnich zasad”. Jak powiada cytowana w Le Monde Maria Lipman z moskiewskiej filii fundacji Carnegiego: „skoro Amerykanie są w Iraku, to czemu Rosjanie nie mają siedzieć w Gruzji? Rosja robi co chce i nikt jej nie może w tym przeszkodzić”. Tymczasem armia rosyjska zdewastowała instalacje portowe w Poti, zaminowała całe terytorium Gruzji, zbombardowała fabryki i linie kolejowe. Wśród „sił pokojowych” działających w Południowej Osetii jest niejaki Sulim Jamadajew, były czeczeński watażka poszukiwany za zbrodnie przez rosyjską prokuraturę. Odkąd przyłączył się do sił rosyjskich, śledztwo zostało umorzone – czytamy w Le Monde.
Przegląd prasy
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU