Sylwia Gibs
Tekst z 12/12/2009 Ostatnia aktualizacja 12/12/2009 17:14 TU
O Europejskiej Nagrodzie Literackiej w Strasburgu i o poglądach francuskich politologów na problemy imigracji i kryzysu finansowego w społeczeństwie francuskim.
Strasburg, stolica Alzacji, kojarzy nam się z siedzibą Parlamentu Europejskiego i Rady Europy, a także Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Nie zawsze pamiętamy o podwójnym rodowodzie tego regionu, o jego przynależności do dwóch światów, germańskiego i łacińskiego. Na skrzyżowaniu wielkich osi starego kontynentu Alzacja była przez stulecia kością niezgody między Francją a Niemcami, przechodząc z rąk do rąk po każdej z kolejnych wojen. Właśnie dlatego mogła się stać symbolem pojednania i budowy zjednoczonej Europy, a Strasburg siedzibą pierwszych instytucji europejskich. Dialog języków i kultur jest założeniem stowarzyszenia o nazwie „Europejska stolica literatur” (ACEL). Stowarzyszenie to organizuje rokrocznie na jesieni Europejskie Spotkania Literackie w Strasburgu, aby – jak czytamy na jego stronie internetowej http://www.prixeuropeendelitterature.eu/ – zbliżyć narody europejskie, zbliżając ich kultury, a konkretnie ich reprezentantów. Kultura innego kraju jest bowiem dla nas abstrakcją, jeżeli nie ma twarzy. Od 2006 roku pisarz jednego z krajów Unii Europejskiej otrzymuje Europejską Nagrodę Literacką, stając się reprezentantem literatury swego kraju. Mówi wiceprzewodniczący stowarzyszenia ACEL, francuski pisarz, poeta i tłumacz, Gérard Pfister:
Jury Europejskiej Nagrody Literackiej składa się z wydawców, pisarzy, wykładowców uniwersyteckich, tłumaczy. Kryteria przyznania nagrody są proste. Chodzi o to, by każdy kraj Unii Europejskiej miał własną twarz, a to oznacza wyróżnienie dzieła reprezentatywnego dla danej literatury, ale także będącego świadectwem świadomości historycznej danego kraju. Hiszpan Antonio Gomeda, pierwszy laureat, jeden z największych twórców współczesnej literatury hiszpańskiej, wyróżnił się także w walce z frankizmem.
Tadeusz Różewicz otrzymał Europejską Nagrodę Literacką w 2008 roku. Wraz z nim dostali nagrody jego tłumacze, Krzysztof Jeżewski i Claude-Henry Du Bord. „Tłumaczenie to pierwszy język europejski” brzmi definicja w obiegu w Unii Europejskiej. Partnerami europejskiej nagrody dla tłumaczy jest Terry Davis, sekretarz generalny Rady Europy, miasto Strasburg i francuski MSZ.
Laureatką Europejskiej Nagrody Literackiej została w tym roku grecka pisarka i poetka Kiki Dimoula. Jej nazwisko brzmi dla nas tak samo egzotycznie jak nazwisko i imię Tadeusza Różewicza w uszach Greków i nie tylko Greków. Francuzi wręcz nie potrafią go wymówić, a co dopiero zapamiętać. Organizatorom strasburskich spotkań literackich chodzi także o to, aby Europejczycy przezwyciężyli intelektualne lenistwo, tendencję do zamykania się w kręgu znanym i bezpiecznym i otworzyli się w stronę Innego.
A gdyby integracja się powiodła?
Tak brzmi tytuł artykułu na temat historii imigracji we Francji pióra francuskiego publicysty Alaina Duhamela na łamach dziennika Libération. Przypomina on, że Francja jest tradycyjnie krajem docelowym imigrantów, w odróżnieniu od jej sąsiadów: Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Belgii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Migracje nigdy nie były proste w obsłudze, nawet wtedy, kiedy były świadomie organizowane, jak w latach 60. Sprowadzano wówczas całe wsie z Maroka na zamówienie wielkich firm samochodowych. Niezależnie od pochodzenia geograficznego czy religii kolejne fale imigrantów zawsze przynosiły ze sobą napięcia, a nawet przemoc, zwłaszcza w okresach kryzysowych.
Po zamordowaniu w 1894 roku prezydenta Sadiego Carnota przez anarchistę o włoskim nazwisku na południu Francji miały miejsce prawdziwe pogromy, których ofiarą padali pracownicy włoscy. Kryzys w latach 30. powodował wybuchy ksenofobii i antysemityzmu pod adresem Polaków i uchodźców z Europy Środkowej. Podczas wojny w Algierii pracownicy z Maghrebu, nawet w sytuacji całkowicie legalnej, nie byli bezpieczni.
A jednak z czasem, z upływem lat i stuleci, integracja zawsze się udawała. Jej warunkiem było poszanowanie praw Republiki francuskiej. Jej kształtem mozolna walka przeciwko dyskryminacji przez przyswajanie języka, szkołę, zaangażowanie rodzin. Jednym z najdramatyczniejszych okresów były straszliwe przedmieścia, przezwane po francusku „bidonvilles” (lipne miasta) w latach 50. To, co dzieje się teraz nie jest trudniejsze niż wówczas i nie wiąże się wyłącznie z islamem. Olbrzymia większość muzułmanów integruje się powoli, ale nie wolniej niż Polacy, którzy przyjechali do Francji pod wodzą swych księży. Francja ma ambicję reprezentowania wartości uniwersalnych, a to łączy się w sposób naturalny z imigracją, pod warunkiem że prawa i obowiązki będą ze sobą symetrycznie powiązane. Wobec tej historycznej ewolucji spór o minarety i meczety jest absurdalny i sztuczny – kończy Alain Duhamel na łamach dziennika Libération.
Dlaczego rok 2009 nie jest rokiem 1929?
Na łamach dziennika Le Figaro francuski politolog Pascal Perrineau też uzmysławia nam różnice między teraźniejszą a niegdysiejszą Europą, porównując postawy jej mieszkańców wobec kryzysu w latach 30. XX wieku i obecnie. Przypomina on, że w przedwojennej Francji manifestacje uliczne, organizowane przez ekstremistyczne formacje polityczne, skrajną lewicę i skrajną prawicę, powodowały ofiary w ludziach i tysiące rannych. Nic podobnego nie zdarza się dzisiaj, pomimo bezustannych demonstracji.
Francja ma z pewnością jeden z największych w Europie potencjałów w dziedzinie protestów społecznych. Świadczą o tym wyniki sondażu Eurobarometru, zrealizowanego w 27 krajach członkowskich. Na łamach Le Figaro znajdujemy dane dotyczące tylko największych krajów „starej” Unii.
43 procent Francuzów, najwięcej w całej Unii Europejskiej, uważa, że „kapitalizm jest w błędzie i potrzebny jest inny system”. Sądzi tak tylko 9 procent Niemców, 19 procent Brytyjczyków, 29 procent Włochów i Hiszpanów. Ale 47 procent Francuzów jest jednak za kapitalizmem, pod warunkiem regulacji i reform. To niewiele w porównaniu z Niemcami, gdzie pogląd ten podziela 75 procent obywateli. Ale 47 procent zwolenników kapitalizmu, to jednak niewielka większość w porównaniu z 43 procentami przeciwników kapitalizmu. Francja jawi się w tym sondażu dokładnie taka sama jak po wyborach prezydenckich czy parlamentarnych: podzielona niemalże na pół. No i jak tu reformować i modernizować społeczeństwo, które tkwi w takim podziale?
Wróćmy jednak do sondażu Eurobarometru, który odsłania przedświąteczne nastroje wobec kryzysu w Europie. 76 procent Francuzów, najwięcej w całej Unii, życzyłoby sobie coraz większej interwencji rządu w regulację działalności przedsiębiorstw. W Hiszpanii i we Włoszech tak myślących jest także ponad 70 procent, ale w Wielkiej Brytanii już tylko 56 procent, a w Niemczech 45 procent. Najwięcej Francuzów, 57 procent, chciałoby także ściślejszej kontroli rządowej nad wielkim przemysłem. Dla porównania – tak myśli 40 procent Brytyjczyków i 31 procent Niemców.
Francuzi są nie tylko najbardziej krytyczni; są także, co być może idzie w parze, największymi pesymistami. 64 procent obawia się, że „najgorsze jest jeszcze przed nami”, 87 procent (o 10 procent więcej niż średnia unijna) uważa, że gospodarka ich kraju jest w sytuacji niedobrej lub wręcz bardzo złej. 73 procent respondentów, o 30 procent więcej niż średnia unijna, widzi w globalizacji zagrożenie dla zatrudnienia i przedsiębiorstw krajowych, a 51 procent, o 20 procent więcej niż średnia unijna, uważa, że Unia Europejska nie chroni ich przed negatywnymi skutkami globalizacji.
A oto konkluzja politologa Pascala Perrineau: wielu Francuzów nie akceptuje rzeczywistości takiej, jaką jest i wolałoby ją zmienić. Ale w przeciwieństwie do lat 30. XX wieku, poszukiwanie rozwiązań alternatywnych odbywa się bez podważania systemu politycznego. Protesty jawne i podskórne mieszczą się w postulacie reformy systemu gospodarczego i socjalnego. Nie ma to nic wspólnego z dążeniem do „świetlanej przyszłości”, które pogrążyło Europę lat trzydziestych w ponurej scenerii totalitaryzmu.
Europa
29/01/2010 14:42 TU
Trudno stwierdzić, czy solenne obietnice Niemców co do utrzymywania na odpowiednim poziomie strukturalnego deficytu budżetowego zachęcą ich partnerów ze strefy euro, pisze Gabriel Grésillon, na łamach ekonomicznego dziennika Les Echos.
28/01/2010 15:49 TU
27/01/2010 16:32 TU
Jean-Dominique Giuliani, prezes Fundacji Robrta Schumana, nie kryje niepokoju, a nawet irytacji widząc, jak niezdarnie Unia wkracza w nowy etap swego istnienia po wdrożeniu Traktatu Lizbońskiego.
26/01/2010 16:33 TU
25/01/2010 15:41 TU
22/01/2010 16:35 TU
Portal MEMORO gromadzi i udostępnia niewielkie filmy wideo ze wspomnieniami nagranymi przez osoby urodzone przed 1940 rokiem. Istnieją już strony włoskie, hiszpańskie, niemieckie, angielskie, japońskie...
21/01/2010 13:53 TU
20/01/2010 16:46 TU
20/01/2010 16:12 TU
18/01/2010 16:30 TU
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU