Stefan Rieger
Tekst z 08/03/2008 Ostatnia aktualizacja 08/03/2008 17:13 TU
Międzynarodowy Dzień Kobiet umknął jakoś uwadze paryskiej prasy, wyłączając katolicki dziennik La Croix, który roztrząsa na pierwszych stronach ostatnie, rażące archaizmy we francuskim systemie politycznym, gdzie zasada „parytetu płci”, promowana z mniejszym lub większym sukcesem na różnych szczeblach władzy (włącznie nawet z rządem, gdzie znalazło się tym razem aż 11 pań), zatrzymała się kuriozalnie przed bramą tzw Rad Generalnych, czyli głównych instancji władzy we francuskich departamentach, gdzie znajdujemy jedynie trzy panie w roli przewodniczącego – na blisko stu panów. Niedzielne wybory nie skorygują zapewne tej anomalii.
Krajobraz przed bitwą
We Francji obowiązuje cisza przedwyborcza i choć nie wolno puiblikować już sondaży, wolno sobie dzielić włos na czworo. Nic też dziwnego, że gazety głównie temu się oddają, odmalowując detalicznie krajobraz przed bitwą, pierwszą turą wyborów samorządowych, będącą dla prezydenta Sarkozy’ego – jak stwierdza w tytule lewicowa Libération – pierwszym politycznym testem.
Świadom dobrze tego, iż grozi mu wyborcza sankcja, Nicolas Sarkozy nad wyraz zręcznie – przyznaje Laurent Joffrin we wstępniaku – uprzedził z góry, iż nie będzie po wyborach żadnych przemeblowań w rządzie ani zmiany polityki. Czytaj między wierszami: nie ma sensu mnie sankcjonować, nie zrobi to na mnie żadnego wrażenia, bez względu na wyniki będę dalej „tak trzymać”.
Ale choć w wyborach samorządowych – zresztą w miarę rozwoju globalizacji coraz bardziej – liczy się przede wszystkim szczebel lokalny, czyli wybór dobrego mera, bez względu na etykietkę – wielu wyborców nie powstrzyma się z pewnością, zdaniem naczelnego Libération od wysłania poważnego „ostrzeżenia” władzy centralnej, w osobie Sarkozy’ego.
Oddolna kontrwładza
Mera Marsylii, Jean-Claude'a Gaudin dogania w sondażach socjalista Jean-Noël Guérini. Utrata miasta byłaby dla prawicy prawdziwą katastrofą narodową.
Foto: Reuters
Toteż nawet konserwatywne Le Figaro zmuszone jest przyznać w tytule z pierwszej strony, że „lewica jest faworytem”, choć pociesza się pełnym nadziei „ale…” z trzema kropeczkami. Sondaże przepowiadają klęskę rządzącej prawicy, to fakt – czytamy w komentarzu redakcyjnym – zaś socjaliści, panujący już omal niepodzielnie w regionach, rozciągnąć mogą swe imperium na większość dużych miast. Od siedmiu lat władają już Paryżem i Lyonem, obecnie na lewo przelecieć też mogą Marsylia, Tuluza czy Strasbourg. Partia Socjalistyczna królowałaby dzięki temu w terenie, na szczeblu regionalnym i lokalnym, z ambicją stworzenia tym samym oddolnej kontrwładzy i rychłego zadęcia w surmy odwetu.
Prawicowy dziennik chce jednak wierzyć, iż ten scenariusz jest przesadny i że opozycji nie uda się przekształcić wyborów w swoiste referendum na temat osobowości szefa państwa, jego charakteru, gustów, języka i obyczajów. Nie tylko dlatego, że głosowanie ma charakter głównie lokalny. Również dlatego, przekonuje Le Figaro, iż tak naprawdę Francuzi, choć mają zastrzeżenia do osoby prezydenta, wcale nie potępiają podjętej przezeń polityki reform, pod hasłem „zerwania”. No cóż, okaże się w praniu – jutro i za tydzień, w drugiej turze.
Hiszpańskie déja vu?
W Hiszpanii, która w niedzielę wybiera nowy parlament, w ciszy przedwyborczej rozległy się trzy strzały z rewolweru, którymi dwóch osobników, najpewniej separatystów z ETA, powaliło na ulicy, w Kraju Basków, byłego socjalistycznego radnego. Terroryści znowu wprosili się zatem in extremis do kampanii wyborczej, jak przed czterema laty – przypomina Le Figaro - gdy krwawe zamachy w Madrycie, fatalnie rozegrane propagandowo przez Aznara (który mimo ewidentnie islamskiego tropu próbował zrzucić winę na ETA), pozbawiły prawicę murowanego zwycięstwa.
Ale tym razem, zdaniem hiszpańskich politologów, cytowanych przez dziennik, zamach w Kraju Basków nie powinien mieć żadnych politycznych reperkusji. Co najwyżej może wzmocnić nieco obie główne partie – kosztem mniejszych ugrupowań, zwłaszcza nacjonalistycznych. Tak czy inaczej, jeśli wierzyć sondażom, rządząca lewica powinna wygrać z kilkuprocentową przewagą, ale Zapatero nie będzie mieć zapewne absolutnej większości i zmuszony będzie szukać sojuszników.
Przegląd prasy
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU